Litania pytań bez odpowiedzi, czyli dziś o najnowszej płycie Wrocław Baroque Ensemble.
Z niecierpliwością oczekuję kolejnych płyt Wrocław Baroque Ensemble. Z ciekawością czekam też, jak zareagują na nie krytycy muzyczni. Wszystkie dotychczasowe nagrania wrocławskiego zespołu są tak dobre i utrzymane w jednorodnej stylistyce wykonawczej, że potrafię dostrzec bezsilność recenzentów, którym przypada w udziale napisanie kolejnego tekstu w zasadzie na ten sam temat. W moim przypadku będzie to właśnie „kolejny” tekst (piąty? szósty? – nie pamiętam).
Dobrze za to pamiętam dzień, w którym dostałem tę płytę. Spieszyłem się wtedy na koncert mojego chóru. Wpadłem do domu, żeby wziąć szybki prysznic, uprasować koszulę, wypastować buty, włożyć garnitur. Zawsze tym czynnościom towarzyszy muzyka. Odpakowałem więc płytę, włożyłem do odtwarzacza, zdjąłem z suszarki koszulę i… usiadłem w fotelu oniemiały z zachwytu. Z głośników dobiegła mnie bowiem tak piękna muzyka, że czas się zatrzymał. Świat wokół mnie zniknął i ja wraz z nim.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS