Nie milkną echa ostatnich cyberataków na USA, za którymi stała Rosja. Administracja prezydenta Joe Bidena już bogatsza o doświadczenia chce zreformować podejście do tematu bezpieczeństwa. Inspiracją poniekąd jest… Unia Europejska.
Firmy tworzące oprogramowanie będą musiały poinformować rząd federalny, jeśli dojdzie do naruszeń cyberbezpieczeństwa – informuje serwis cyberdefense24.pl, powołując się na Agencję Reutera.
Nowe przepisy, które wprawdzie są jeszcze w przygotowaniu, zakładałby również ściślejszą współpracę pomiędzy firmami a FBI i Departamentem Bezpieczeństwa Narodowego.
Jak zauważa rzeczniczka Rady Bezpieczeństwa Narodowego, władze nie są w stanie naprawiać czegoś, o czym nie wiedzą. A że w grę wchodzi bezpieczeństwo obywateli Stanów Zjednoczonych, osoby na najwyższych szczeblach też muszą być zaangażowane.
Całość przypominać może “nasze” RODO. Od maja 2018 roku firmy w ciągu 72 godzin muszą zgłosić każdy incydent władzom, opinii publicznej i klientom, którzy mogli ucierpieć na skutek ataku.
Zmiany w USA to pokłosie ostatnich poważnych cyberataków. Akcja hakowania amerykańskich ministerstw oraz największych korporacji (m.in. Microsoftu) była możliwa przez wykorzystanie luk w oprogramowaniu firmy SolarWinds.
W lutym informowaliśmy, że administracja Bidena przygotowuje sankcje, aby ukarać Rosję za atak na SolarWinds. Teraz słusznie zauważono, że lepiej jednak zapobiegać niż leczyć.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS