Cofnijmy się do 2016 roku. To właśnie wtedy Hiannick Kamba miał… zginąć w wypadku samochodowym w Demokratycznej Republice Konga. Całe zdarzenie miał uwiarygodnić akt zgonu, którym miała posługiwać się jego żona. Jak się jednak okazuje, były zawodnik drużyn juniorskich Schalke 04 żyje i wciąż mieszka w okolicach Gelsenkirchen.
Jak twierdzi “Bild”, Kamba w 2018 roku pojawił się w ambasadzie Niemiec w Kinszasie. Tam wyjaśnił, że żaden wypadek nie miał miejsca, a on sam żyje. Podczas wycieczki do Demokratycznej Republiki Konga miał zostać okradziony z dokumentów, telefonu i pieniędzy. Ostatecznie udało mu się wrócić do Niemiec, a całą sprawą zajęła się prokuratura.
Jego żona otrzymała 1,2 miliona euro od firmy, z którą małżeństwo miało zawartą polisę ubezpieczeniową na życie. A jego były klub VfB Huls opublikował nawet nekrolog po rzekomej śmierci.
Kamba grał z Neurem, teraz trafi do więzienia
Jak informują brytyjskie brukowce (“Daily Mail” i The Sun”), w zawiłe tłumaczenia piłkarza nie uwierzył ani prokurator, ani sędzia badający sprawę. – Znalazłby inne możliwe sposoby, aby skontaktować się wcześniej i wyjaśnić całe zamieszanie – tłumaczył sędzia. Kamba, wraz z żoną, zostali skazani za oszustwo na trzy lata i dziesięć miesięcy pozbawienia wolności. Wciąż mogą się jednak odwołać od tego wyroku.
Kamba w przeszłości był zawodnikiem drużyn juniorskich Schalke 04, gdzie rozpoczynał swoją karierę u boku m.in. Manuela Neuera. Ostatecznie nie okazał się wystarczająco dobry, przez co występował jedynie w drużynach amatorskich.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS