A A+ A++

– Pan sobie nie wyobraża, jak mi pięknie porobili na działce po sąsiedzku! – zadzwoniła w czwartek Teresa Klimaszewska z ulicy Żabiej w Łomży. Półtora roku walczyła z urzędnikami w ratuszu o to, żeby przycięli stare, rozłożyste drzewa. Urosły dwa, trzy razy wyższe od domu, w którym mieszka z rodziną. Bała się. – Jestem szczęśliwa. Dziękuję redakcji 4lomza.pl i kierownikowi Siedleckiemu.

Teresa Klimaszewska wspomina nerwy i zmarnowany czas, jak bez skutku próbowała w ubiegłym roku do swoich racji przekonywać każdego, kto rządzi w ratuszu: sekretarkę prezydenta, naczelnika wydziału spraw komunalnych, i MPGKiM. Na sąsiedniej działce przy silniejszym podmuchu wiatru  wysokie drzewa chwiały się, natomiast ona bała się, że „ciężkie, grube konary spadną z wysoka na dach i uszkodzą rodzinny dom”. Szczegółowo napisaliśmy o tym w artykule na początku czerwca 2022 r., kiedy Pani Teresa odwiedziła redakcję 4lomza.pl przy ul. Dwornej 39. Z łzami bezsilności w oczach opowiadała o nieudanych rozmowach z urzędnikami, o bezduszności w potraktowaniu jej sprawy i jej osobiście jako mieszkanki Łomży. Monitowaliśmy kilka razy u rzecznika prasowego.

Od prezydenta do ministra
Po publikacji interwencyjnej w sprawie opieszałości urzędników Urzędu Miejskiego w Łomży oraz MPGKiM, niepokorną i waleczną mieszkankę domu ulicy Żabiej zdecydował się przyjąć prezydent Mariusz Chrzanowski. Pani Teresa nie ustępowała. W dalszym ciągu domagała się uporządkowania działki obok, bo przerośnięte i niepielęgnowane drzewa zagrażają przechodniom i jej domowi, więc prezydent obiecał, że odwiedzą ją pracownicy miejscy w tej sprawie. Mijały kolejne tygodnie. Nikt nie odwiedził łomżanki. Pani Teresa postanowiła zaalarmować Ministerstwo Środowiska i Klimatu w Warszawie. – Miła Kierowniczka z kontroli, audytu, powiedziała, że ministerstwo zainteresuje się tą sprawą. Przepraszała, że to może potrwać około miesiąca. Odpowiedziałam, że jak przez półtora roku w Łomży czekałam bez skutku, to mogę i miesiąc na pomoc ministra z Warszawy poczekać.

Siedmiu wspaniałych ZDiZ 
Nie wiadomo w sumie, dlaczego, jak i kiedy co się tam działo, aż tu nagle we wtorek rano na Żabią przyjechała ekipa siedmiu robotników ze sprzętem, m.in., do cięcia i zrębkowania konarów i gałęzi. – Pracowali ciężko i dokładnie do godziny 15., a w środę do 12. – opowiada z entuzjazmem Teresa Klimaszewska. – Przyjechał z nimi także kierownik Zakładu Dróg i Zieleni. Krzysztof Siedlecki to wspaniały człowiek, kulturalny i na poziomie. Wyjaśniał, co będą robić, a oni wszystko mi porobili. Byłam szczęśliwa. Własnym oczom nie dowierzałam, że pracownicy Zieleni mogą tak porządnie tę zieleń na działce tuż za moim płotem uporządkować. Drzewa poprzycinali, chmiel zza siatki oplatał również moje drzewa owocowe. Wszystko poprzycinane i posprzątane – nie ma śmieci, które ludzie tam worami wyrzucali. Mamy teraz za ogrodzeniem ładnie jak w parku, bo wycięto samosieje. Jest przestrzeń i o wiele bardziej czysto. Dzięki robotnikom Zakładu Dróg i Zieleni. wreszcie pozbyłam się wszędobylskiego zielska i chmielu, z którym walczyłam przez lata. Sięgał aż po czubki drzew.

Drogą chłopską do stacji i szkoły
W pojedynkę kobieta nie zdołałaby oczyścić tak dużego terenu. Robotnicy mieli zwyżkę, z pomocą której mogli unosić się w powietrzu, żeby mieć dostęp do gałęzi w podniebnej gęstwinie. Pracował dziarsko rębak – maszyna rozdrabniająca gałęzie – z którego około 2 metrów sześciennych zrębków posłużyło do ściółkowania skupiny krzewów w pobliżu głównej alei w Parku Jakuba Wagi. Ponadto używali pilarek, sekatorów, wykaszarek, bez których nie sposób sobie wyobrazić pokonania gęstwy wysokich chaszczy, otaczających zewsząd posesję z domem.

– Nareszcie poczuliśmy, że mieszkamy w mieście, a nie jak w buszu – Pani Teresa z uśmiechem oprowadza przez wykarczowany odcinek, gdzie w jej dzieciństwie w latach 60. była piaszczysta droga nazwana chłopską. Trzeba pamiętać, że w tamtej epoce Łomża kończyła się na linii ulicy gen. Władysława Sikorskiego, za którą rozciągały się pola żyta i innych upraw rolników, np. z Łomży i Jednaczewa. Mieszkańcy peryferiów i z okolic podążali tamtędy na skróty do stacji kolejowej i do miasta, a dzieci do „Siódemki”…

Z perypetiami, protestami, awanturami przeciw działaniom władz Łomży odbywało się przez ponad 10 lat od 2007 r. scalanie rejonu ul. Żabiej. Reformowanie rozdrobnionych gruntów przemysłowej dzielnicy miasta obejmowało ponad 18 hektarów ziemi, na której znajdowało się prawie 250 działek 189 właścicieli. Problem starały się pokonać ekipy gospodarki nieruchomościami w Urzędzie Miejskim za kadencji 3 prezydentów: Jerzego Brzezińskiego, Mieczysława Czerniawskiego i Mariusza Chrzanowskiego.

Mirosław R. Derewońko

tel.  red. 696  145 146

Pochyłe drzewa miejskie zagrażają domowi i ludziom

Scalenie przy Żabiej – znowu coś nie tak?

Hurra… Przegraliśmy!

Scalenie na Żabiej znowu unieważnione

Ulica Geodetów otwarta na… inwestycje

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułCeny energii elektrycznej w 2023 roku zostaną zamrożone, ale do pewnego poziomu. Administracja musi oszczędzać
Następny artykułJanusz Kowalski nowym wiceministrem rolnictwa. Zastąpił Kaczmarczyka