A A+ A++

W czwartek, 24 września, papież Franciszek niespodziewanie przyjął rezygnację będącego u szczytu watykańskiej kariery Angela Becciu, prefekta Kongregacji ds. Kanonizacyjnych. Hierarcha zrzekł się nie tylko stanowiska, ale także kardynalskich przywilejów. Jak napisała „La Repubblica”, choć Becciu zachowa tytuł kardynała, nie będzie mógł uczestniczyć w konklawe oraz brać udziału w konsystorzach. Nie będzie też pobierał kilku tysięcy euro, które inkasują kardynałowie. Co stoi za jego spektakularnym upadkiem?

Według źródeł zbliżonych do Watykanu, papież miał osobiście namawiać Becciu, by podjął taką decyzję. A mówiąc bardziej wprost wymusił ją, bo sam kardynał nie tylko nie poczuwa się do winy, ale twierdzi, że ta dymisja to wielka tragedia dla niego, dla jego rodziny i dla jego kraju. Rodzina ma tu znaczenie szczególne, bo upadek wpływowego kardynała wiąże się z działalnością jego krewnych, do której jeszcze wrócimy.

Kardynał Becciu ma 72 lata, a z watykańską biurokracją jest związany od niemal czterech dekad. Działał w służbie dyplomatycznej Stolicy Apostolskiej m.in. w krajach afrykańskich, na Kubie, w Nowej Zelandii czy Wielkiej Brytanii. Był uznawany za jednego z najzdolniejszych i najbardziej obrotnych hierarchów watykańskich. W latach 2011-2018 był drugą najważniejszą osobą w Sekretariacie Stanu i miał olbrzymi wpływ na watykańskie finanse. Zawiadywał świętopietrzem – dorocznymi ofiarami, przesyłanymi z całego świata do Stolicy Apostolskiej na działalność charytatywną papieża.

Według włoskich komentatorów, Becciu był także jednym z najbliższych współpracowników Franciszka. Człowiekiem, któremu następca świętego Piotra ślepo ufał. Papież miał powiedzieć w prywatnej rozmowie: „kocham cię, ale nie mogłem postąpić inaczej”. Przypomnijmy, że Franciszek mianował go kardynałem zaledwie dwa lata temu.

Becciu nie pogrążyły – tak jak innych purpuratów, Theodora McCarricka czy Keitha O’Briena – afery obyczajowe z wątkami homoseksualnymi. W jego przypadku chodzi o malwersacje na szokującą skalę.

Zarzutów jest wiele. Jak podaje Associated Press chodzi m.in. o inwestycję Watykanu na londyńskim rynku nieruchomości, w której Kościół utopił miliony dolarów. W 2014 r. Stolica Apostolska za 200 milionów dolarów zakupiła udziały w biurowcu w londyńskiej Chelsea. Kiedy stała się jego wyłącznym właścicielem okazało, że przy okazji przekształcania biurowca w luksusowe apartamenty doszło do korupcji. W październiku 2019 roku watykańscy śledczy dokonali przeszukań w kilku biurach w sekretariacie stanu oraz lokalu AIF, czyli watykańskiej instytucji odpowiedzialnej za pilnowanie przejrzystości finansowej. Kilku duchownych otrzymało zakaz opuszczania Stolicy Apostolskiej.

Już wtedy pisano we włoskiej prasie, że w śledztwie – poza trefnymi transakcjami na rynku nieruchomości (w grę wchodzą nawet zarzuty prania brudnych pieniędzy) – badane są przekręty przy dysponowaniu pieniędzmi ze świętopietrza. Becciu inwestował te i inne środki w interesy nie mające żadnego związku z ich pierwotnym przeznaczeniem. Zatrudnił do tego finansistę Enrico Crasso, który skierował środki do funduszy spekulacyjnych w rajach podatkowych. Inwestycje te miały przynosić straty, ale ludzie powiązani z Crasso wypłacali sobie sowite wynagrodzenia.

Skala malwersacji jest gigantyczna – w sumie działalność Becciu mogła doprowadzić do zmarnotrawienia 454 mln euro. Chodzi głównie o pieniądze ze świętopietrza, które powinny trafić do ubogich lub na cele związane z kultem religijnym. Watykańscy śledczy badają, co stało się z nimi naprawdę.

W sprawie pojawia się wątek rodzinny. Okazuje się, że Becciu wykorzystywał wpływy w kościelnych instytucjach do wspierania przedsięwzięć i biznesów swoich braci. Miał co najmniej dwukrotnie uzyskać od Konferencji Episkopatu Włoch bezzwrotne pożyczki na rzecz powiązanej z włoskim Caritasem organizacji, której zarządcą jest jego brat Tonino. W latach 2013 – 2018 było to łącznie 700 tys. euro. Do brata miały też popłynąć środki ze świętopietrza – około 100 tys. euro. Nie wiadomo, czy pieniądze to zostały wykorzystane zgodnie z przeznaczeniem, a więc na działalność charytatywną.

Ale to nie wszystko. Okazało się, że drugi brat kardynała, Mario Becciu – profesor psychologii na Uniwersytecie Salezjańskim w Rzymie – także korzystał z pieniędzy płynących z Watykanu. Czynił to przez, działającą m.in. w branży browarniczej spółkę Angel’s srl, w której ma 95 proc. udziałów. Kardynał miał też wspierać biznes korzystając ze swoich kontaktów i zachęcając potencjalnych klientów.

Okazało się także, że wpływy w kościelnych instytucjach do wspierania rodzinnych interesów potrafi wykorzystywać od lat. Kiedy był nuncjuszem papieskim w Angoli i na Kubie, firma jednego z jego braci modernizował w tych krajach kościoły. Przedsięwzięcie było oczywiście finansowane z funduszy misyjnych episkopatu Włoch.

Czytaj także: Brudna kasa Kościoła

Kardynał jednak jest butny. Twierdzi, że nie sprzeniewierzył żadnych pieniędzy. W duchu posłuszeństwa jednak przystał na sugestię papieża i zrezygnował z przywilejów jakie mu dawało bycie kardynałem.

Pisaliśmy niedawno o braku przejrzystości w finansach polskiego Kościoła katolickiego. Zwróciliśmy uwagę, że jednym ze źródeł generujących patologie w instytucjach kościelnych jest Watykan. Afera kardynała Angelo Becciu w pełni potwierdza nasze przypuszczenia. Sprawa jest szczególnie bolesna dla papieża Franciszka, gdyż chodzi o pieniądze pochodzące między innymi z datków wiernych z całego świata, których przeznaczenie było oczywiste – mieli na nich skorzystać najbardziej potrzebujących.

Czytaj także: Podatki księży. Dlaczego Kościół jest traktowany przez państwo polskie jak święta krowa?

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułCzęstochowski sanepid szuka uczestników mszy. Jest też apel urzędu
Następny artykułW Lesznie odsłonięto pomnik Żołnierzy AK