Generał Iwan Czerniachowski ze swoim 3. Frontem Białoruskim rozpoczął ofensywę w Prusach Wschodnich 13 stycznia 1945 roku od ostrzału artleryjskiego pozycji obronnych Wehrmachtu, które okazały się opuszczone przez Niemców. Mimo że początkowa faza operacji okazała się nieudana, Sowieci podeszli pod Królewiec już 24 stycznia. Czerniachowski był jednym z najmłodszych generałów w Armii Czerwonej. 37-latek recytował poezję i dyskutował z pisarzem i korespondentem wojennym Ilją Ehrenburgiem. O Stalinie mówił, że niemożliwe jest zrozumienie jego osobowości i jedyne co pozostaje to pokładanie nadziei w sowieckim dyktatorze. Czerniachowski zginął 18 lutego 1945 roku trafiony odłamkiem artyleryjskim. Podobno śmierć poniósł z rąk własnych żołnierzy, którzy zemścili się na nim za zastrzelenie dowódcy ich czołgu.
Dzień po ofensywie w Prusach Wschodnich rozkaz do ataku wydał marszałek Konstanty Rokossowski, którego 2. Front Białoruski miał dotrzeć do Gdańska. To właśnie tam szukali schronienia niemieccy uchodźcy. Gdańsk był broniony przez resztki 2. Armii dowodzonej przez gen. Dietricha von Sauckena, który postawił sobie za cel ochronienie 1.5 mln rodaków, w tym 100 tys. rannych przebywających w szpitalach. Gauleiter Albert Forster liczył już tylko na cud. Wielu Niemców straciło nadzieję i wybrało samobójczą śmierć. Chociaż okoliczności niektórych samobójstw były co najmniej zastanawiające. Żołnierze sowieccy znaleźli ciała członków trzech rodzin ukryte w stodole niedaleko Gdańska. Zwłoki miały poderżnięte gardła i przecięte nadgarstki. Irwin Schwartz, lokalny działacz nazistowski, który sam próbował popełnić samobójstwo zeznał, że to on zadał rany widoczne na ciałach szesnastu osób, ale zrobił to na żądanie tragicznie zmarłych. Schwartz miał zabić własną żonę i dzieci, a później asystować przy zbiorowym samobójstwie sąsiadów. Przesłuchującym go Sowietom powiedział, że lepiej umrzeć niż żyć w kraju okupowanym przez Rosjan.
Mobilizacja była całkowita. Każdy zdolny do noszenia broni został powołany do obrony III Rzeszy. 14 stycznia 1945 roku gen. Guderian rozkazał mobilizację Volkssturmu na całej szerokości frontu wschodniego. Wartość bojowa tego pospolitego ruszenia była znikoma, co przyznawał nawet sam Hitler. Skutek był taki, że Niemcy pracujący dotąd w fabrykach na 12-godzinnych zmianach przy produkcji zbrojeniowej, zostali oderwani od pracy po to tylko, żeby zostać – jeśli przystąpili do walki – zmasakrowanym przez Sowietów. Wśród nastolatków propaganda nazistowska wyzwoliła pewien rodzaj fanatyzmu, ale starsi mężczyźni przy najbliższej okazji dezerterowali. Ci którzy decydowali się walczyć, kierowali się podobnymi pobudkami, co wspomniany wyżej Irwin Schwartz. Jeden z żołnierzy Wehrmachtu miał powiedzieć, że śmierć jest lepsza od życia w terrorze. Raport wysłany Berii przez jednego z dowódców 1. Frontu Białoruskiego zawiera skargę na Polaków, którzy mieli być zbyt brutalni wobec wziętych do niewoli Niemców. Ten raport podaje przykład osiemdziesięciu niemieckich oficerów i żołnierzy schwytanych przez 1. Armię LWP, którzy mieli zostać rozstrzelani w drodze do obozu jenieckiego. Sowietom nie chodziło oczywiście o moralność, ale o praktyczną stronę takiego podejścia do jeńców, co mogło wzmagać opór walczących Niemców.
Wojska gen. Iwana Koniewa, dowódcy 2. Frontu Ukraińskiego, zajęły Kraków 19 stycznia 1945 roku, zanim Niemcy zdążyli przystąpić, tak jak w Warszawie, do systematycznego niszczenia miasta. 17. Armia gen. Schörnera liczyła zaledwie 100 tys. żołnierzy i nie była w stanie przeciwstawić się sowieckiej ofensywie. Schörner zadzwonił do Hitlera, żeby go poinformować, że wycofuje się za Odrę. Hitler tym razem nie protestował. Do 29 stycznia Sowieci opanowali Górny Śląsk. Odkryli też obóz zagłady Auschwitz-Birkenau. Generał Koniew nie był jednak zainteresowany obejrzeniem na własne oczy dowodu niemieckiego ludobójstwa. Także Kreml nie wydał żadnego oświadczenia w tej sprawie. Być może dla Sowietów, odpowiedzialnych za śmierć milionów ludzi, obóz zagłady nie był niczym szczególnym. Oczywiście dla pozostających przy życiu więźniów żołnierze Armii Czerwonej byli wyzwolicielami.
Armia Czerwona nie była natomiast wyzwolicielem dla ludności cywilnej zamieszkującej tereny okupowane dotąd przez Niemców. Szczególnie dla kobiet, które były zbiorowo gwałcone przez czerwonoarmistów. Gwałcono nie tylko Niemki, ale również kobiety wracające z Niemiec z robót przymusowych i obozów koncentracyjnych. Koniec wojny nie oznaczał wprowadzenia w szeregach Armii Czerwonej większej dyscypliny. Na przykład w Kielcach w lipcu 1945 roku odnotowano około trzydziestu gwałtów. Najmłodsza ofiara miała dziewięć lat. W Katowicach, Zabrzu i Chorzowie odnotowano przypadki, gdy kobiety były porywane w biały dzień przez sowieckich żołnierzy.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS