A A+ A++

Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów sprawdził stan oferowanych w Polsce listw przeciwpięciowych. Wyniki kontroli sprzętu są interesujące.

UOKiK prześwietlił 15 produktów, z czego 52 proc. z nich pochodziło z Chin, a 48 proc. – z Polski. Spośród przebadanych listw, w 7 z nich były niezgodności – dotyczyły one między innymi bezpieczeństwa użytkowania, w tym nieprawidłowe symbole uziemienia na przedłużaczach przeciwprzepięciowym, a także błędne nadanie symbolu klasy II izolacji.

Ponadto zakwestionowanym produktom brakowało pewnych danych identyfikacyjnych wyrobu (w tym brak nazwy producenta lub importera, czy właściciela nazwy handlowej). Taki brak utrudnia dotarcie organu państwowego do spółki odpowiedzialnej za produkcję lub dystrybucję wadliwego towaru.

Nie tylko błędne oznaczenia, ale i wady konstrukcji

Oprócz nieprawidłowych oznaczeń, bądź ich braku, badania laboratoryjne wykryły także wady konstrukcyjne. I to w aż 11 z 15 sprawdzanych listw przeciwprzepięciowych (nazwy producentów nie padły). O jakich wadach mówimy? Między innymi zbyt małe odstępy izolacyjne. W ich wyniku może wystąpić ryzyko porażenia prądem użytkownika. Ponadto gdzie indziej odnotowano brak zabezpieczenia w tzw. układowym warystorze. Ten element ma chronić przed zbyt wysokim napięciem. Gdyby doszło do jego uszkodzenia, mógłby wystąpić pożar.

W tym momencie toczy się 11 postępowań dotyczących produktów z wadami konstrukcyjnymi. Z kolei jeśli chodzi o wady formalne (tj. nieprawidłowe informacje) Inspektorzy Inspekcji Handlowej wystąpili do odpowiedzialnych spółek o podjęcie dobrowolnych działań naprawczych.

Garść wniosków

Jakie z tego możemy wyciągnąć wnioski? Przede wszystkim wielu producentów nie stosuje odpowiedniej izolacji, co może prowadzić się do nadmiernego nagrzewania się listwy.

Warto także zwracać uwagę na dokładne parametry i oczekiwać, że będą one podane w dokumentacji produktu (m.in. napięcie wejściowe urządzenia, natężenie prądu, maksymalny prąd impulsu, maksymalne obciążenie dla listwy, typ listwy i czy zalicza się do klasy SPD – tj. czy ogranicza przepięcia).

Oznaczeniami na jakie trzeba zwrócić uwagę, to m.in. symbol uziemienia, informacja o IPXX (czyli klasie kurzo- i wodoodporności), a także czy znajdują się dane adresowe producenta/importera. Jest to minimum jakie ze swojej strony możemy zrobić, aby upewnić się, czy nie mamy do czynienia z bublem.

Konsument nie jest w stanie rozpoznać w praktyce, bez sprzętu laboratoryjnego, czy produkt jest wadliwy, czy nie – dlatego jedyne, co możemy zrobić, to chociaż sprawdzić oznaczenia. Pełny raport można przeczytać tutaj.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułJak ZUS ułatwi życie osobom na kwarantannie
Następny artykułJeden człowiek zginął, a uratowano miliony. Niezwykła historia pasów bezpieczeństwa