Agata Kulczycka: Nie miał pan żadnej konkurencji w walce o fotel rektora. Było to dla pana zaskoczeniem?
Prof. Sylwester Czopek, rektor Uniwersytetu Rzeszowskiego, wybrany na kolejną kadencję 2020–2024: Tak, przyznam, że było to zaskoczenie. W demokracji akademickiej chodzi o to, by podczas dyskusji, którą prowadzi się przed wyborami, wykuwały się nowe wartości dla całej wspólnoty akademickiej. Tym razem tego zabrakło. Żałuję, bo mając przeciwnika, wchodzi się na wyższy poziom dyskusji. Nie oznacza to, że zlekceważyłem te wybory. To, co chciałem przedstawić i przedyskutować z ewentualnymi kontrkandydatami, znalazło się w moim programie. Przedstawiłem go elektorom, którzy podejmowali decyzję.
Ewentualnych kontrkandydatów zniechęciło to, że wybory odbywały się podczas pandemii, czy raczej obawy o to, co będzie później? Nie znalazł się odważny, który chciałby się podjąć kierowania uniwersytetem po pandemii?
– Ani jedno, ani drugie. Znaczenie miało to, że uniwersytet jest w trakcie reformy. Trochę wymuszonej, trochę zainicjowanej w tej kadencji. Być może potencjalni kontrkandydaci dali mi czas na jej zakończenie. Uniwersytet potrzebuje teraz spokoju, a kontynuacja daje spokój do dokończenia tej reformy, która moim zdaniem jest dobra i sprzyja rozwojowi uniwersytetu.
Czy dostrzega pan już jej efekty?
– Myślę, że tak. Choć te zamiany nie były obliczone na sukces wyborczy. Wręcz odwrotnie. Miałem pewne obawy, czy zostaną dobrze ocenione i docenione przez wszystkich naszych pracowników, którzy być może mieli inny pomysł na funkcjonowanie uniwersytetu. Skoro jednak zostałem wybrany ponownie, to mam legitymację do tego, by te reformy kontynuować i ugruntować.
Myślę, że najbardziej czytelny w tych zmianach jest wyraźny awans naukowy uniwersytetu, jeśli zmierzyć go samymi publikacjami. W amerykańskim rankingu US News Global, który ukazał się kilka tygodni temu, jesteśmy w gronie 30 najlepszych uczelni polskich i na 10. miejscu wśród uniwersytetów. To wysoka pozycja, która bardzo cieszy i jest efektem naszych ponadczteroletnich działań, by naukę uczynić lokomotywą rozwoju uniwersytetu i by wykorzystać wszystko to, co do tej pory w uniwersytecie zaistniało w postaci nowej infrastruktury, wyposażonych laboratoriów. To wyraźny sygnał, że ten kierunek należy utrzymać, wynik obronić, a może nawet poprawić. Bo są jeszcze bardzo duże rezerwy.
To ranking, który po raz pierwszy pojawił się w Polsce. Pokazuje inne nasze miejsce wśród uczelni polskich niż dotychczasowe rankingi publikowane w kraju. To, że przed nami są wielkie uczelnie i renomowane uczelnie, nie dziwi. Ale że za nami są uczelnie, które funkcjonują dłużej od nas, które uważa się za uczelnie o większym potencjale ludzkim, infrastrukturalnym, a przede wszystkim o dłużej tradycji, to pokazuje, jak bardzo jesteśmy zdeterminowani, żeby dorównać tym najlepszym.
Jakie ma pan plany na nadchodzącą kadencję?
– Chciałbym, aby przewodnią dla wszystkich działań w uniwersytecie stała się idea dążenia do doskonałości. Moim celem na kolejne cztery lata jest realizacja programu podwyższania poziomu w każdym możliwym miejscu w uniwersytecie: od obsługi studentów w dziekanatach, przez działania popularyzujące naukę, po badania naukowe. Każde miejsce w uniwersytecie powinno być zaznaczone ideą doskonałości, a nie przetrwania, stabilizacji, osiągnięcia pewnego pułapu. Te czasy w szkolnictwie wyższym już się skończyły. System, który teraz mamy, obliguje nas do ustawicznej konkurencji, musimy konkurować ze wszystkimi wokoło. Z tej konkurencji wyłania się nasza pozycja. Obowiązujące nas czteroletnie okresy oceny dyscyplin naukowych być może dla niektórych okażą się zabójcze. Ale nie ma innej rzeczywistości, trzeba się w to wpisać. Tak samo musimy konkurować o granty badawcze w Narodowym Centrum Nauki, które bardzo trudno uzyskać. Wszyscy startujemy z tej samej pozycji, musimy się więc nauczyć konkurencyjności i uwierzyć w siebie. Moim celem jest, by ci, którzy są tuż po doktoratach, lub ci tuż przed doktoratami byli bardziej aktywni, uwierzyli, że mogą wygrać konkurencję z kolegami z Warszawy, Krakowa czy Poznania. Trzeba tylko mieć ciekawy pomysł i umieć go realizować.
Dążenie do doskonałości powinno być celem każdego z nas w uniwersytecie.
Czy to, co się wydarzyło na świecie w związku z pandemią, zweryfikowało pana program na najbliższe cztery lata?
– Za wcześnie na takie korekty, bo jest jeszcze bardzo wiele niewiadomych. Z całą pewnością rzeczywistość po pandemii nie będzie taka jak przed. Pytanie, w jakim zakresie odczujemy to choćby pod względem finansowania nauki. Nie wiadomo, jak zareagują nasi potencjalni studenci. Czy wybiorą Uniwersytet Rzeszowski, pójdą do innych uczelni, a może w ogóle przestaną studiować. Trudno powiedzieć.
Ale jest też pozytywny aspekt pandemii: ta sytuacja zmusza do innego sposobu myślenia o dydaktyce. E-learning przed koronawirusem był w powijakach. Teraz widzimy, że sporą część zajęć można w ten sposób prowadzić.
Ale pandemia pokazała przede wszystkim, jak ważny jest szpital uniwersytecki. Od lat prowadzimy starania, by rozpocząć tę inwestycję, a teraz dostaliśmy potwierdzenie, że to niezbędne nie tylko dla Uniwersytetu Rzeszowskiego, ale też dla miasta i regionu.
Rozmawiała Agata Kulczycka
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS