A A+ A++

Z powodu epidemii wykłady i ćwiczenia na wrocławskich uczelniach w tradycyjnej formule nie odbywają się od środy, 11 marca. Rektorzy zarządzili, aby zajęcia realizowane były zdalnie, za pośrednictwem internetu. Uczelnie błyskawicznie przestawiły się na nową metodę działania.

– Pierwsze trzy obrony prac inżynierskich za pomocą internetu przeprowadzono już 17 marca. Szybko? Zmusiła nas do tego sytuacja. Tego dnia bronili się absolwenci studiów inżynierskich, którzy już zapisali się na studia magisterskie i, aby dopełnić formalności, musieli mieć dyplom studiów I stopnia – mówi dr Marek Wąsowicz, dziekan ds. kształcenia Uniwersytetu Ekonomicznego. – Do tej pory obroniło się już około 70 osób.

Egzamin dyplomowy ma formę zdalnego spotkania członków komisji i studenta. Każdy jest u siebie w domu. Przed egzaminem studenci zostają zapisani do aplikacji oraz dostają wytyczne techniczne, tak aby obrona przebiegła bez problemów.

Dr Wąsowicz: – Potem wszystko odbywa się według tradycyjnej procedury. Pierwszy etap to rozmowa komisji z egzaminowanym na temat jego pracy dyplomowej, komisja zadaje pytania, a dyplomant odpowiada. Część druga realizowana jest bez udziału dyplomanta, to narada członków komisji. Na zakończenie młody człowiek znowu łączy się z komisją i wysłuchuje wyniku egzaminu.

Uczelnia opracowała regulamin egzaminów zdalnych. Egzamin może się odbyć z wykorzystaniem laptopa lub komputera stacjonarnego, w wyjątkowych przypadkach za pośrednictwem telefonu komórkowego. Niezbędne jest połączenie video, a student musi potwierdzić swoją tożsamość, przez okazanie do kamery dokumentu potwierdzającego tożsamość.

Organizatorzy przewidzieli, że połączenia może się niespodziewanie zerwać. Zakładają, że w ciągu kolejnej pół godziny komisja próbuje nawiązać ponownie kontakt. Jeśli to się nie powiedzie, wyznaczany jest nowy termin. Student nie ponosi żadnych konsekwencji takiej sytuacji.

Epidemia stawia wyzwania

– Oczywiście, że część wykładowców miała wątpliwości związane ze zdalnymi egzaminami. Przede wszystkim wynikały one z obaw dotyczących, w jaki sposób przeprowadzić warsztaty czy ćwiczenia, z wykorzystaniem technologii kształcenia na odległość. Wcześniej też nie wszyscy wykładowcy mieli do czynienia na co dzień z oprogramowaniem do prowadzenia zdalnego kształcenia – przyznaje dr Wąsowicz.

– Podejrzewam, że gdyby taki pomysł pojawił się w normalnym czasie, na taką skalę, to opór wykładowców byłby większy. Teraz stajemy przez wyzwaniami wywołanymi przez epidemię. Nie mieliśmy wyjścia, musieliśmy się przestawić na komunikację za pośrednictwem internetu.

Dr Wąsowicz dodaje, że przez pierwszy tydzień część wykładowców potrzebowała wsparcia technicznego. Dzisiaj już prośby o pomoc niemal się nie zdarzają.

Profesor przychodzi do domu

Na Uniwersytecie Ekonomicznym w tym semestrze zaplanowano ok. 4,3 tysiąca tzw. osobo-godzin wykładów, ćwiczeń, laboratoriów. Z wykładami problemów nie ma, bo to prosta formuła. A jak z frekwencją słuchaczy?

– Mamy wrażenie, że dużo lepiej niż w normalnych warunkach, bo sięga 70-80 procent. Słyszałem nawet opinię jednej ze studentek, że to cudowna sprawa, że prowadzący przychodzi do niej do domu – śmieje się wykładowca Uniwersytetu Ekonomicznego.

Wyzwaniem były ćwiczenia i dostęp do specjalistycznego sprzętu. Cześć wykładowców w swoich pracowniach i laboratoriach nagrała filmy z przykładami doświadczeń. Poza tym na Uniwersytecie Ekonomicznym uruchomiono wirtualne laboratorium, które ułatwia korzystanie z oprogramowania do tej pory dostępnego tylko na uczelnianym sprzęcie.

– Dzięki tym wszystkim rozwiązaniom zakładamy, że uda nam się w terminie zrealizować program nauczania zaplanowany na ten semestr – mówi dr Marek Wąsowicz.

Władze uczelni biorą pod uwagę, że trzeba będzie zdalnie przeprowadzić także sesję egzaminacyjną, która obejmuje zaliczenia przedmiotów, a potem same egzaminy.

– Na to też już się przygotowujemy. Tak jak na konieczność przeprowadzenia za pośrednictwem internetu innych procedur związanych z funkcjonowaniem uczelni, na przykład postępowań doktorskich i habilitacyjnych – zapowiada dziekan ds. kształcenia UE. – Tylko z organizacją wspólnych juwenaliów za studenci muszą sobie już sami poradzić. Widziałem już imprezy integracyjne organizowane za pośrednictwem sieci, więc i w tym obszarze studenci na pewno zdadzą egzamin.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułStudenci zostają w domach do 30 kwietnia
Następny artykułKoronawirus na świecie. Raport 8 kwietnia