Na protest przyszli kucharze i kelnerzy, menedżerowie i właściciele restauracji, barów, pubów i kawiarń. Przynieśli transparenty: “Dość pogardy”, “Sztab kryzysowy gastronomii polskiej żąda merytorycznych rozmów z rządem RP” i “Czarna polewka dla rządu RP, ostatnia zupa polskiej gastronomii”, a także “Zadbamy bez pseudo rządów o bezpieczeństwo konsumpcji w polskiej gastronomii”, “Rząd zabija świadomie restauracje, fitness, rozrywkę i hotele” oraz “1 milion ludzi bez pracy to odpowiedzialność premiera RP”
Wkurzeni i rozczarowani
Od momentu, kiedy zapowiedziany został #GASTROPROTEST i wydarzenie CZARNA POLEWKA DLA RZĄDU RP, sytuacja branży jeszcze się pogorszyła. W październiku rząd podjął bowiem decyzję, by zamknąć lokale gastronomiczne na dwa tygodnie. Teraz przedłużył decyzję bezterminowo. Rozporządzenie w tej sprawie zostało opublikowane w poniedziałek w nocy.
Ci, którzy utrzymują się z pracy w gastronomii, są zrozpaczeni: – Umieramy w zastraszającym tempie – mówił Rafał, współwłaściciel włoskie restauracji “W Bramie” przy ul. Fredry. – Mateusz Morawiecki po prostu sobie z nas kpi – mówił przed urzędem wojewódzkim. Na protest przyszedł z drugim współwłaścicielem lokalu i transparentem “Dość pogardy!”.
Pracownicy i właściciele lokali gastronomicznych mają pretensje, że rząd z nimi nie rozmawia i całkowicie lekceważy: – Nasz poprzedni protest, w ostatnią niedzielę października, nie przyniósł żadnego odzewu. Rząd zmienia zasady z dnia na dzień, niczego z nami nie konsultując. A my jako branża przygotowywaliśmy się do jesiennego wzrostu zachorowań całe lato, by bezpiecznie przyjmować gości. Wtedy rząd zajęty był kampanią wyborczą – mówił Piotr Częstochowski, jeden ze współorganizatorów gastroprotestu.
Słaba tarcza
W związku z obostrzeniami, branża gastronomiczna może skorzystać z nowej “tarczy antykryzysowej”. To m.in. jednorazowe świadczenie w wysokości 2,4 tys. zł, tylko na listopad, a dostaną je przedsiębiorcy, którzy zanotowali 40-proc. spadek przychodów w porównaniu do października i listopada ubiegłego roku.
Zdaniem Częstochowskiego ta pomoc jest niewspółmierna do strat, jakie ponoszą. – Na dodatek pewnie wypłacone zostanie nam to po kilku miesiącach – mówił. Dodał, że sprzedaż na wynos to 10 proc. utargu, więc nie da się z tego utrzymać pracowników i zapłacić czynsz.
Komentował też, że zniżki czynszu, jakie oferuje miasto Poznań. Ci, co wynajmują na gastronomię lokale od miasta dostaną 25 proc. zniżki od połowy października do końca roku. – To też kropla w morzu potrzeb, ale i tak więcej niż to, co oferuje rząd. Tyle, że większość z nas wynajmuje od prywatnych właścicieli, a tu już żadna zasada nie obowiązuje – komentował Częstochowski.
Petycja do premiera
Zebrani podpisywali petycję do premiera Morawieckiego i każdy po kolei oddawał ją w informacji urzędu wojewódzkiego. Wszystkie mają trafić do premiera za pośrednictwem wojewody Łukasza Mikołajczyka.
W petycji pracownicy gastronomii precyzują, czego oczekują od rządu. Zależy im m.in. na tym, by premier przedstawił merytoryczny plan wychodzenia z kryzysu na 6 miesięcy. Chcą też zwolnienia pracodawców i pracowników z ZUS na 6 miesięcy, stałej stawki VAT w wysokości 8 proc., bezwarunkowego umorzenia 25 proc. dotacji, które firmy otrzymały z Polskiego Funduszu Rozwoju. Domagają się również dodatkowej pomocy dla firm gastronomicznych, zamrożenia tematu wymiany kas fiskalnych do końca 2021 r. i zniesienia ograniczeń czasowych otwarcia wszystkich lokali.
Przedstawiciele branży gastronomicznej planują kolejny protest na 8 listopada.
Koronawirus w Polsce. Zapisz się na specjalny newsletter, w którym zawsze znajdziesz sprawdzone informacje
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS