ŁKS wyszedł na parkiet w eksperymentalnym składnie. Najwyraźniej trener Alessandro Chiappini chciał dać odpocząć kluczowym siatkarkom. Nie jest tajemnicą, że po ostatnich spotkaniach atmosfera w drużynie nie jest najlepsza. Dlatego być może inny niż zazwyczaj skład był sposobem na złapanie chwili oddechu. W wyjściowej piątce zabrakło m.in. Valentiny Diouf, która boryka się z urazem kolana. Na parkiecie pojawiły się z kolei Julita Piasecka i Aleksandra Gryka. To przełożyło się na początkowy przebieg gry. Łodzianki nie mogły w pierwszym secie przebić się przez szczelną obronę Chemika. Gospodynie natomiast nie miały żadnych problemów z atakiem. ŁKS też próbował atakować, ale mało skutecznie. Różnica poziomów była wyraźna. W pewnym momencie przewaga gospodyń urosła do 12 punktów. Pierwszy set poszedł na straty.
Drugi set lepiej zaczął ŁKS. Głównie dzięki Kamili Witkowskiej, która popisywała się skutecznością w ataku. Łodzianki dobrze pracowały w obronie. Dzięki temu przyjezdne utrzymywały 3-4 punktowe prowadzenie. Chemik jednak znany jest ze świetnej gry z kontry i w trzecim secie właśnie to udowodnił. Czteropunktową serią popisała się Łukasik, dzięki której policzanki wyrównały. Na szczęście nie na długo. Łódzkie Wiewióry wyraźne złapały rytm. Dobrze zagrywały i przede wszystkim atakowały. Końcówka była w ich wykonaniu fantastyczna. Nie tylko odbudowały przewagę, ale wywalczyły piłkę setową, którą wykorzystała Hryshchuk.
POLECAMY
Rollercoaster
Przegrany set wyraźnie wybił z rytmu policzanki. Z kolei mistrzynie Polski poczuły się pewniej. Bardzo swobodnie i skutecznie atakowała Amanda Campos. Działała również asekuracja. Łodzianki nie dawały się zaskoczyć nawet bardzo szczelnym blokiem Chemika. Boisko znajdowały także piłki uderzane przez Julitę Piasecką. W efekcie przewaga urosła do 5 punktów. Gospodynie wyraźnie grały pod presją, do czego w tym sezonie nie są przyzwyczajone. Zaliczka kilku punktów pozwoliła ŁKS na kilka błędów. Na szczęście nie bylo ich zbyt wiele i łodzianki objęły prowadzenie w całym meczu.
To wyraźnie rozwścieczyło gospodynie. Z początku wyrównany czwarty set stawał się coraz bardziej jednostronny. Gra ŁKS-u się posypała. Policzankom z kolei wychodziło wszystko. Przede wszystkim wrócił mocny atak. Znakomicie spisywała się na zagrywce Agnieszka Korneluk. Przy stanie 22:14 łodzianki mogły myśleć tylko o minimalizowaniu strat przed decydującym tie-breakiem.
Ostatnią odsłonę spotkania ŁKS zaczął fantastycznie. Od prowadzenia 6:1. Humory po łódzkiej stronie dopisywały, ale nie można było liczyć na to, że Chemik się podda. Walczył zacięcie, konsekwentnie skracając dystans. Obronił nawet jedną piłkę setową i doprowadził do gry na przewagi. Kibice na trybunach zamarli. Honorio mocno zaatakowała, dając gospodyniom prowadzenie. Później Pierzchała zepsuła serwis, Gryka zdobyła punkt z ataku, a chwilę później powtórzyła to Piasecka. Biało-czerwono-białe ogarnęła euforia. Nie tylko się przełamały, wygrywając bardzo ważny mecz, ale zatrzymały swojego głównego rywala w walce o złoty medal.
Chemik Police — ŁKS Commercecon Łódź 2:3 (25:13, 19:25, 23:25, 25:15, 15:17)
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS