A A+ A++

Opowiada pani biografię Kaliny Jędrusik po kawałeczku, po trochu, wręcz kolejnymi częściami ciała: Oczy, Biust, Nadgarstki, Podniebienie. Skąd taki pomysł i czemu ma służyć ten zabieg?

Ula Ryciak: Poczułam, że skoro opowiadam historię seksbomby, osoby, która istnieje w masowej wyobraźni nie tylko jako aktorka, ale przede wszystkim jako ikona wolności i zmysłowej ekspresji; to ciało jest tu punktem wyjścia. Staje się osobnym bohaterem opowieści. Dlatego tak skonstruowałam książkę, by to ciało wyeksponować. Ale pokazuję je inaczej niż chciałaby nasza patriarchalna kultura, która definiuje ciało kobiety jedynie jako obiekt pożądania. Dla mnie ciało jest mapą, zapisem naszych przeżyć. Tych momentów, gdy coś się w nas przykurczyło na skutek jakiegoś bólu, coś zesztywniało pod wpływem cierpienia. Na tej mapie są chwile euforii i chwilę zranień, to co wyparte, to co ujawnione. A więc nie chodzi o ciało pojmowane w kategoriach estetycznych jako coś, co jest piękne czy brzydkie. To ciało rozumiane jako nasza osobista historia.

Przyjęło się uznawać Kalinę za tę polską Marilyn Monroe, czy rzeczywiście ona taka była? Czy sama się na taką kreowała?

Kalina marzyła o tym, by stać się boginią i zawładnąć zbiorową wyobraźnią, chciała być aktorką światowego formatu. Była zafascynowana gwiazdami kina typu Bardot czy Monroe. Mówi się często, że to Dygat wymyślił koncepcję Kaliny jako Marilyn i “włożył” ją w swoje wyobrażenie. Ale to nie do końca prawda. Owszem, on chciał, by Kalina była polską Monroe, ale ona sama też bardzo pragnęła stać się kobietą symbolem. Wkładała dużo wysiłku w swój wizerunek kusicielki. Jej słynny trzepot rzęs, dekolty, pozy które przybierała, czy ten głosik z tak zwanym szmerkiem – wszystko to były atrybuty gwiazdy. Ale to stało się pułapką. Kalina nie miała szans, aby wyjść poza ten schemat w kinie, wciąż grała epizody uwodzicielek. Dopiero gdzieś u kresu życia zaczęła dostawać dużo bardziej złożone i ciekawsze role. Wtedy, gdy – paradoksalnie – ciało wymsknęło się z pożądanych ram, rozrosło się. Kalina przekroczyła ten schemat kobiety wabiącej, odsłoniła inny wymiar swoich aktorskich możliwości.

Czytając o jej relacjach ze Stanisławem Dygatem, ze zdziwieniem przyjęłam owe 10 punktów, według których Kalina miała postępować, zachowywać się…

Dygat zrobił taką listę, ale trzeba to potraktować z pewnym przymrużeniem oka. Owszem, mąż Kaliny lubił zarządzać jej życiem i wizerunkiem. Dobrze czuł się w roli kreatora własnej żony, ale bądźmy szczerzy – Kalina była osobą pewną siebie i bardzo siebie świadomą. I nie było łatwo nią “zarządzać”. Zawsze robiła to, co chciała. Nie stosowała się do niewygodnych dla niej reguł.

A ta jej poza demoralizatorki, tworzenie z siebie bohaterki, która epatuje seksem; jak to się stało, że przyjęła taką rolę?