Wojna śniła się co noc. – Przywiązanie do kamieni – oczy mu się szklą, gdy mówi o mamie – Ona wierzy, że bomby będą spadać, ale nigdy na ich dom – mówi ukraiński aktor Artem Manuilov. To jego historia rodzinna.
1.
Dwudziesty trzeci dzień lutego. Telefon od przyjaciółki z Charkowa. – Dziwna atmosfera. Od każdego czuć nerw, ale wszyscy milczą. Cisza przed burzą – mówiła wieczorem. O czwartej rano zaczęła się wojna.
Żona Artema, Natalia, z dwójką dzieci mieszkała w Charkowie. Ostatnie dwa lata zajmowała się ceramiką, zainwestowała oszczędności w profesjonalny sprzęt, kupiła specjalny piec. Wkładała w rzemiosło całe serce. Wszystko zostało na miejscu.
On jako aktor współpracuje z Teatrem Powszechnym w Warszawie. W przerwach od prób planował zobaczyć się z rodziną. W tym samym czasie przyjaciel z Australii zaczął mu wysyłać angielskie artykuły, które informowały, że wszystko wskazuje na to, że jednak dojdzie do wojny. Zachód był zaniepokojony. Jak zwykle, zaniepokojony. Kijowskie media nie podejmowały tematu, Natalia niechętna była na wyjazd. Głosów o wojnie, jednak przybywało. Na dzień przed planowanym wylotem, wsiadła do samolotu. Tydzień później Putin rozpoczął inwazję.
2.
Dzwonię do teściów – mówi Artem – i do swoich rodziców, i tłumaczę, jak nie chcecie wyjechać, proszę bardzo, ale musicie zebrać rzeczy, walizy, pieniądze, dokumenty, na wypadek jak się zacznie, musicie mieć plan B. Ale co będzie, co będzie? Rozpisałem wszystko, wysłałem pieniądze. Teść ma dwa samochody, wystarczyłoby miejsca dla wszystkich, bo oprócz teściów na wschodzie Ukrainy żyje mama, brat i osiemdziesięciotrzyletnia babcia. Wszystko zaplanowałem – zrezygnowali.
Wojna śniła się co noc. – Przywiązanie do kamieni – oczy mu się szklą, gdy mówi o mamie – Ona wierzy, że bomby będą spadać, ale nigdy na ich dom. Przeszło dziesięć dni dzwoniłem, już nie wytrzymuję. Mówiłem, że wojna wybuchnie. Co ty, żartujesz? Przecież cicho jest.
Wszystko było zaplanowane, wystarczyło wsiąść w pociąg i dojechać do Charkowa, do teściów. Pytam matki, dlaczego nie pojechała. Bo nikt nie chciał mnie dowieźć sześćdziesiąt kilometrów na stację. Bali się. U kogo pytałaś? Mamy tu jednego taksówkarza na osiedlu, to u niego. A u kogoś jeszcze? A kogo ja jeszcze znam? Mama, ty zapytałaś jednego taksówkarza w mieście, gdzie wszyscy jeżdżą taksówką albo na rowerach? Tam taksówkarzy więcej niż kogokolwiek. Każdy kto ma samochód jest taksówkarzem.
Po tej sytuacji po raz kolejny przekonałem się, że radziecka świadomość nie bierze odpowiedzialności ani za swoje życie, ani za bliskich. Ludzie żyją w bezradności – tłumaczy mi – Kiedy trzeba działać, mówią, że nie wiedzą jak, nie mają siły, za późno.
A jednak, zaczęło się. Rakiety skrzydlate, najnowocześniejsze technologie, czołgi, samoloty.
To nie sen.
Grafika: Jura Dziwakou
Fot.: Jura Dziwakou / Jura Dziwakou
3.
– Jakbyś przyszedł na „Jak ocalić świat na małej scenie?”, to byś zrozumiał.
– Widziałem.
– No to jest moja mama. Wtedy pełna siły, a teraz, przywiązana i zmęczona życiem. Jak przyjeżdża do Polski na trzy miesiące i zarabia pieniądze, to odżywa. Potem wraca do domu i przygasa. To historia mojej rodziny.
W monologu przedstawienia w reżyserii Pawła Łysaka, wystawionego w Teatrze Powszechnym w Warszawie w 2018 roku, aktor wspomina dzieciństwo:
„Siedzę w pokoju, nasłuchuję. Boję się wyjść, bo wiem, że za ścianą jest ojciec. Przez pół roku go nie było, wyjechał gdzieś do Koreańczyków zbierać marchewkę. Bardzo czekałem na jego powrót, przygotowywałem się. A teraz boję się wyjść. W piwnicy w naszym bloku ojciec zbudował siłownię. Ściągnął jakiś stary sprzęt. Uczył mnie jak być silnym. Kiedy wyjechał, schodziłem na siłownię sam. Ćwiczyłem każdego dnia. Nie miałem innego wyjścia. Zostałem w domu z matką i młodszym bratem. To ja byłem najstarszym mężczyzną w domu. Musiałem być silny. Ale kiedy już wrócił, to po prostu paraliż, boję się wyjść. Wiem, że dzisiaj mogę pokazać, że jestem silny. Że jestem tygrysem. Nie chcę, żeby mnie widział. Zaczynam się skradać, żeby po cichu uciec na podwórko. Nagle czuję: – Artem! Chodź tu. Dobry jesteś? Ćwiczyłeś? Pokaż mięśnie. Ojciec był takim ironmanem. Silny. W wojsku był desantowcem. Błękitny beret, wielkie ramiona, czarne gęste wąsy. Urodzony w roku tygrysa, co często podkreślał, żeby jeszcze dodać sobie siły. I stoją teraz naprzeciwko siebie te dwa tygrysy. Powoli ściągam koszulkę i z całych sił napinam mięśnie, żeby pokazać jak bardzo urosły. Ojciec wyciąga zapałkę, przykłada mi do klatki piersiowej i mówi: – Trzymaj! Zapałka spada. – No Artem, nieźle, ale zapałki jeszcze nie umiesz utrzymać. Musisz robić Samsona. Widzisz? (improwizacja po rosyjsku) Teraz możesz ćwiczyć wszędzie. Usiedliśmy. Ojciec nalał mi wódki. Aż mi się ręce trzęsły z emocji. Napiliśmy się. Miałem 13 lat. Poczułem się wtedy prawdziwym mężczyzną”.
To co robi dla rodziny i rodaków, to tylko ciąg dalszy.
4.
Linia Warszawa-Charków. Artem dzwoni do matki swojej żony. Słabo słychać przez huk i świst bomb. – Nie mogę teraz – mówi mu – biegam między domem, garażem i piwnicą i przenoszę jedzenie. W razie jak bomba spadnie na jeden budynek, to zapasy będą w drugim. Część szczury zjadły, muszę szczelniej zamykać.
Po nalocie powiedziała, że już koniec, wyjeżdża.
Jej starsza siostra zarzekała się, że nie ruszy się z Charkowa na krok. Ale jak młodsza wsiadła do pociągu, to pojechała następnym. Tak jak stała.
Jak to Artem opowiada, rodzina od strony żony dojeżdża do granicy. Teściowa z walizką, teść z torbą na ramieniu, ciocia z małym woreczkiem. – Trudno jest mi się pogodzić z tym, w jak nieprzygotowany sposób zdecydowali się na wyjazd. „Bo tam dom jest, wszystko, jak wejdą, okradną”. Blać! Życie to dar, dom ci go nie zastąpi. Najważniejsze jest dobro bliskich.
5.
W charkowskim schronie siedzą starsi ludzie, proszą o wodę i chleb. Od cztery dni nic nie włożyli do ust. Mam przyjaciela muzykanta – mówi Artem – Oleg Kadanov, artysta, pod kulami karabinów rozwozi jedzenie, od schronu do schronu. To bohater. Pomagają mu inni dzielni artyści, Igor Klyuchnik i Serhij Żadan. Otworzyli publiczną zbiórkę na transport humanitarny, z czego duża część idzie na paliwo, które jest coraz droższe, coraz trudniej dostępne.
Artem pomaga w Warszawie. W godzinę inwazji otworzył stronę „Dom bez wojny”, żeby zbierać zgłoszenia osób gotowych przyjąć uchodźców pod swój dach. Na nasze spotkanie przyszedł w kurtce stylizowanej na wojskowy mundur. – Wiem, że teraz jest dużo na mnie, mam odpowiedzialność za rodzinę, przyjeżdżają teściowie, mamę, brata chcę wyciągnąć, ale codziennie budzi mnie myśl, że może już czas, pojechać, wziąć broń i stanąć z przyjaciółmi na froncie? Nigdy w życiu nie trzymałem prawdziwej broni. W filmach grałem, wiem, jak ją trzymać, ale nie wiem, jak można zabić człowieka.
Mam w sobie wiele nienawiści i złości do ludzi, którzy kłamią, którzy wiedzą, gdzie jadą, a potem mówią, że „my nie wiedzieliśmy, gdzie jedziemy, to miały być szkolenia, przepraszamy”. Nigdy im tego nie wybaczymy – wszystko to mówi półgłosem, bo pod sufitem na scenie, techniczni wykonują swoją pracę. – Kurwa, wszyscy wiedzą, może prócz kilku młodych, większość wie, po co, jak i do czego chcą doprowadzić. Mam w Rosji tylu przyjaciół, a tylko dwie osoby odezwały się z pytaniem, gdzie jestem.
Przekazują dalej to gówno, które się leje z góry. Wata w głowach. Co nie nalejesz, wszystko się przyjmie. Tam nie ma żadnej selekcji informacji. Jeden z rosyjskich narodnych artystów, Nikołaj Baskow, na zdjęciu stał z hasłem: „#kadyrow jest bohaterem Rosji”. To jest koniec rosyjskiego świata. Tam już nie ma duszy, myśli i honoru. Tylko pieniądze i nienawiść. Tylko deal. Białoruś, Czeczenia, Syria, Korea. Nikt więcej nie trzyma z Putinem.
Grafika: Jura Dziwakou
Fot.: Jura Dziwakou / Jura Dziwakou
6.
O tym wszystkim rozmawiamy na Małej Scenie Teatru Powszechnego, gdzie dzień wcześniej Artem opowiadał widzom o tym, jak wojna Rosji z Ukrainą zabrała jego przyjaciela. Śmierć Pashy Lee obiegła świat. Media wspominają go jako utalentowanego aktora, wokalistę, wziętego artystę ukraińskich scen. Dla Artema był to ktoś więcej. Brat – mówi o nim – wspominając wielokrotne wspólne imprezy, największe koncerty sylwestrowe w Kijowie. Pokazuje mi jeden z nich. Na filmiku, który jest dziś ważną pamiątką, widzę go w roli Kapelusznika z „Alicji w Krainie Czarów”, mistrza ceremonii dla półtoratysięcznej dziecięcej widowni. Pośrodku niej stoi Artem i szczerze go podziwia. Pokazuje mi go na zdjęciach, sprzed wojny, gdy promienieje mu twarz, a oczy świecą radością i z czasu wojny, gdzie spojrzenie ma cięte i pełne gniewu. Media pokazują to drugie.
Los chciał, że w dzień śmierci Pashy, Artem miał wyjść na scenę i grać „Nastię” według Sorokina. Po rosyjsku. Ciało odmawiało posłuszeństwa, rankiem miał atak paniki. Ale zrobił to. Wypowiedział wszystkie słowa zapisane w postaci, pełne wyższości i przeznaczenia do celów najwyższych, z pogardą do wszystkiego co nierosyjskie.
7.
W spektaklu białoruskiego reżysera Jury Dziwakou, język rosyjski jest narzędziem przemocy. Posługują się nim polscy, białoruscy i ukraińscy artyści. W ich ustach brzmi, jak wyraz protestu, interpretacja obnaża Kreml.
W czasie pracy nad „Nastią” wybucha wojna, do Polski napłynął milion uchodźców. Twórcy oddają wszystko, co mogą, na rzecz ich wsparcia. Pomagają językowo, urzędowo, z dokumentami, prowadzą samochody na granice, komunikują ich z Polakami, którzy gotowi są udostępniać swoje mieszkania i pokoje.
Artem otwiera „Dom bez wojny”. Lawinowo odzywają się do niego ukraińscy bliżsi i dalsi znajomi. W kilka dni na stronie pojawia się trzy tysiące zgłoszeń. Na pomoc przychodzi 20 wolontariuszy, ale i to jest kroplą w morzu potrzeb. Los dopomaga, asystentką reżysera jest Bazhena Shamovich, białoruska studentka, która do Polski zbiegła przed wyrokiem na sześć lat więzienia. Od roku działa na rzecz uchodźców w Białoruskim Młodzieżowym Hubie, który mieści się na Placu Konstytucji. Siedzibę dostał on w schedzie po „Solidarności”.
8.
Zmienił się Teatr Powszechny, biblioteka zamieniła w noclegownię, teatralna stołówka stała się miejscem spotkań ludzi z Polski, Białorusi, Ukrainy, ale i Nepalu. Osoby z różnych stron świata, o różnym kolorze skóry, wieku i wykształceniu, czekają tu na zielone światło na nowe życie, w Polsce lub dalej. Spotkałem tam doktorantkę z dwójką dzieci. Czekają na wizę do Anglii. Na stole leżały zestawy obiadowe, które dostarcza Czerwony Rower. Nad zapasami wiszą plakaty z dawnych spektakli. Thomas Bernhard, Leopold Tyrmand, Artur Miller, Witkacy. Jest swobodnie.
Na koniec pytam Artema, czy poznał Zełeńskiego, w końcu obaj to ukraińscy aktorzy.
– Tak, kiedyś, we Lwowie, gdzie miał plan zdjęciowy.
– Zaskoczył cię swoją przemianą?
– Bardzo. Jego przemówienie w Parlamencie Europejskim przejdzie do historii.
Potem wsiadł w samochód i pojechał na granicę, po rodziców swojej żony.
Gdy oddaję tekst do publikacji są już bezpieczni, przystań znaleźli w polskim domu w Zielonce.
Cytaty pochodzą ze scenariusza spektaklu „Jak ocalić świat na małej scenie?”, pisanego na podstawie słowa mówionego Anny Ilczuk, Mamadou Góo Bâ, Artema Manuilova i Pawła Łysaka, przez Pawła Sztarbowskiego i Pawła Łysaka.
…
Przydatne kontakty:
Białoruski Młodzieżowy Hub
+48 727 888 800
Koordynacja transportu po stronie polskiej tymczasowe zakwaterowanie
Wsparcie psychologiczne
bit.ly/transpartby – link do propozycji transportu
bit.ly/opendoorby – link do wypełnienia formularzu o nocleg
byhub.org/help – link dla potrzebujących pomocy
Partyzanki
Pomoc prawna infolinia +48 600 384 500
Kanał dla osób zmuszonych do opuszczenia Ukrainy i Białorusi t.me/partyzanka_rb_pl
Anonimowy chat w Telegramie- @PartyzankaBot.
FreeShop Partyzanka
Magazyn pomocy humanitarnej https://www.facebook.com/FreeShopPartyzanka
BYSOL
Kanał w Telegramie Fundacji BYSOL informujący o wyjeździe i ewakuacji z Ukrainy, Białorusi i Rosji.
Konto konsultacyjne: @help_bysol
Dom bez wojny
https://www.facebook.com/groups/721096105682923
Czytaj też: Foremniak: Ludzie, którzy przechodzą przez liczne problemy, mają sposoby na pokonanie słabości
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS