– Sam jestem Polakiem i mam żonę Ukrainkę od dwóch lat – przekonuje Zdzisław Kierszko, właściciel biura matrymonialnego ukraińsko-polskiego z Kędzierzyna-Koźla. – Nie muszę przekonywać, że bardzo sobie chwalę obecne życie. Nadia jest moją trzecią żoną, dwie poprzednie były Polkami. Ale to dopiero u boku Ukrainki znalazłem szczęście.
Jak twierdzi Zdzisław Kierszko, zainteresowanie Polaków Ukrainkami nie maleje, grono klientów jego biura matrymonialnego stale rośnie, jednak pandemia uniemożliwia spotkania, bo Ukrainki przyjeżdżające do Polski w celach turystycznych z powodu zamknięcia granic praktycznie nie mają szans na przekroczenie polskiej granicy. – Jednak w Polsce jest dużo Ukrainek, które tu mieszkają i pracują. I nawet te, które na Ukrainie są mężatkami, to i tak szukają sobie mężów w Polsce.
A dlaczego Polacy tak chętnie wiążą się z Ukrainkami? Zdaniem Zdzisława Kierszko, Ukrainki doceniają to, co mają i przede wszystkim umieją docenić mężczyzn. – Polki mają coraz większe oczekiwania, wymagania, cały czas im mało – tak wynika z listów, które dostaję od naszych klientów – przekonuje Zdzisław Kierszko. – Piszą, że Polak, żeby zaimponować Polce, to musi nie wiem, jak bardzo się starać. Ukrainki nie mają w ich odczuciu wygórowanych oczekiwań i doceniają mężczyznę jako głowę rodziny.
Przeczytaj: Meghan Markle i książę Harry mieli układ. Emisja wywiadu była uzależniona od stanu zdrowia księcia Filipa
Jak wynika z badań przeprowadzonych w 2019 r. przez profesora Piotra Szukalskiego z Uniwersytetu Łódzkiego, liczba małżeństwo polsko-ukraińskich w przeciągu ostatnich 20 lat dynamicznie rośnie (298 małżeństw w 2011 r., 424 w 2013 r., 573 w 2015 r., 1035 w 2017 r. i 1338 w 2018 r.). Choć jak twierdzi profesor Szukalski w badaniu “Małżeństwa polsko-ukraińskie – czy widoczny jest wpływ imigracji ukraińskiej do Polski?”, pewna liczba małżeństw binacjonalnych zawieranych przez polskich obywateli ma miejsce w kraju pochodzenia jednego z małżonków lub w kraju faktycznego zamieszkiwania. Jak wynika z analizy danych, małżeństw binacjonalnych zawieranych poza granicami kraju jest z reguły 3-4-krotnie więcej niż tych w Polsce.
Co jest przyczyną coraz większej liczby małżeństw Polaków z Ukrainkami? – My, Polacy, coraz mniej jesteśmy nastawieni negatywnie do odmiennych kultur – mówi dr Anna Kiedrzyńska-Tui, kulturoznawczyni z Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
– Taka nasza postawa ma też odzwierciedlenie w danych i statystykach, ale łatwo możemy też zaobserwować ją w mediach społecznościowych. Oznacza to, że kulturowo ten inny, obcy coraz mniej wydaje nam się straszny. To efekt globalnej wioski, z która mamy do czynienia, a także świadomości najmłodszego pokolenia (jak wynika z raportu CEO 2020), czyli osób w wieku 17-35 lat, które mają świadomość, że wyzwaniami globalnego świata są migracje. I nie ma znaczenia skąd dokąd. Czy to chodzi o Ukraińców, czy o Białorusinów, którzy zaraz po tych pierwszych są największą grupą mniejszości etnicznej w Polsce. Stanowią oni razem aż 65 proc. migrantów. Mamy do czynienia z poważną zmiana kulturową, bo to młode pokolenie mówi, że migrantom trzeba zapewnić normalny i godny byt i nie godzi się na traktowanie ich jak obywateli drugiej kategorii. Można zatem zaryzykować tezę, że Polska staje się coraz bardziej wielokulturowa, różnorodna, co z perspektywy kulturoznawczej ma mnóstwo plusów – dodaje.
39-letni Piotr jest operatorem kamery w dużej stacji telewizyjnej. O sześciu lat jego żoną jest Ukrainka, Anna. – Pracując w tak zwanym showbiznesie poznałem wiele kobiet, a mimo to z żadną nie byłem w stanie stworzyć dłuższej, głębokiej wartościowej relacji – opowiada mężczyzna. – W pewnym momencie uświadomiłem sobie, jaki mam system wartości i co jest dla mnie ważne. Że np. nie lubię co piątek balować do szóstej rano, nie chcę spłacać kredytu za wielkie mieszkanie w apartamentowcu i zarzynać się do końca życia, żeby „żyć na poziomie”. Szukałem więc takiej kobiety, której to wystarczy. I wtedy na rajdzie konnym na Ukrainie poznałem Annę, lekarkę weterynarii.
Koleżanki Piotra z pracy złośliwie naśmiewały się, że na pewno wziął Annę, żeby miał kto mu sprzątać, prać i gotować. – Właśnie tak Polakom kojarzą się kobiety z Ukrainy – mówi z żalem w głosie. – Tymczasem to są kobiety, przynajmniej te, które poznałem, zrównoważone psychicznie, nie popadają w histerię z byle powodu, a nowa hybryda na paznokciach u nóg nie jest ich najważniejszym celem – dodaje złośliwie. Jego zdaniem to kwestia innej kultury, nawet nie tyle że mniej nowoczesnej, co mniej nastawionej na potrzeby indywidualne. – U nas jest kult jednostki – mówi Piotr. – Najważniejsze jest moje samopoczucie, moje sprawy, moje potrzeby. Mam poczucie, że w Ukrainie jest inaczej. Tam ważniejsza jest wspólnota.
Zobacz: Czy w tym roku uda się zorganizować komunijne przyjęcie?
– W Polsce ciągle żywy jest stereotyp kobiet ze wschodu, Ukrainek, Białorusinek, które są bardziej skłonne do tradycyjnego podziału ról w związku, które wolą dbać o domowe ognisko, gdy tymczasem ich partner zarabia na życie – uważa dr Anna Kiedrzyńska-Tui.
– I mimo że takie kobiety zapewne są i trafiają do Polski, to warto też przyjrzeć się w tym kontekście Polkom. Dysponujemy badaniami, z których jasno wynika, że w Polsce większość kobiet zostaje w domu i zajmuje się rodziną, więc to wyzwolenie Polek jest dyskusyjne. Myślę, że może być tak, że cześć mężczyzn, którzy wybierają Ukrainki na żony, bardzo łakną tradycyjnych ról kobiecych i męskich, w których chcieliby się widzieć. Z tego też powodu poszukiwania kierują tam, gdzie ich zdaniem ten stereotyp jest wciąż żywy, choć nie mają świadomości, że to jest stereotyp właśnie. Skoro wierzą, że w Ukrainie i Białorusi wciąż mieszkają miłośniczki tradycyjnego podziału ról, to tam szukają partnerki takiej, jaką chcą znaleźć – kwituje.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS