Prof. Jakub Andrzejczak nazywa to “piwnicami” świata. Zamieszkują je dzieci w wieku od kilku do kilkunastu lat. Drzwi do tych miejsc zazwyczaj są schowane przed oczami dorosłych – nie można ich znaleźć w internetowych wyszukiwarkach. Aby tam zejść, trzeba mieć specjalne linki i hasła. – To świat rządzony przez dzieci, swoista pajdokracja – tłumaczy socjolog i pedagog, który od lat bada to “podziemie”.
W tym celu założył ponad 200 fikcyjnych kont i około 500 profili w mediach społecznościowych. Gdy jednak ujawnił istnienie “piwnic”, kilkadziesiąt tysięcy dzieci postanowiło ruszyć z odwetem. Umówiły się, że jego profil na Facebooku “spadnie z rowerka”. W ankiecie wybrały dzień i godzinę ataku, po czym rozpoczęły “rajd”, czyli zmasowany atak spamerski.
– Takie rajdy robią zazwyczaj późnym wieczorem lub w nocy, gdy właściciel profilu śpi. Wpadają tam jak szarańcza i zostawiają pod postami mnóstwo negatywnych komentarzy. Załączają zdjęcia pornograficzne, a nawet pedofilskie, by następnie masowo zgłaszać je jako “niezgodne ze standardami społeczności”. W efekcie konto jest często usuwane. Nad moim groźba bana wisiała przez rok. Ale na tym dzieciaki nie poprzestały. Znalazły mój numer w sieci i nękały mnie nocnymi telefonami. Groziły mojej rodzinie. Sugerowały, że wiedzą, do których szkół chodzą moi synowie i że zrobią im krzywdę. Pisały też do władz mojej uczelni donosy – opisuje.
Jak dodaje, poświęcił sporo czasu, by dotrzeć do głównych sprawców napaści, ich szkół i rodziców. Te rozmowy wspomina jako trudne. Dzieci płakały, a rodzice płonęli ze wstydu. – Pewien ojciec nie mógł dopuścić do siebie myśli o tym, do czego posuwała się jego nastoletnia córka. Gdy wspólnie zaczęliśmy z nią rozmawiać, przyznała, że administruje prawie setką grup w podziemiu. A tam były nie tylko te rajdy, ale też przemoc wobec maluchów poniżej czwartego roku życia. Nastolatki udostępniały artykuły o tragicznych wypadkach z udziałem małych dzieci, np. “Pies zagryzł 17-miesięczną dziewczynkę”, po czym ruszała lawina komentarzy. Pisały np.: “Jednego bachora mniej” czy “Szkoda psa” – przytacza mój rozmówca.
Internetowe gangi małolatów
Wspomniany ojciec był z zawodu informatykiem, a mimo to nie miał pojęcia o istnieniu tego dziecięcego “darknetu”. Nie wie o nim również większość rodziców. Gdy dziecko zamyka się w swoim pokoju, matka czy ojciec zazwyczaj uznają, że jest bezpieczne. Bo nie włóczy się nocami po mieście ani nie zagląda do ciemnych zaułków.
– Tymczasem jak najbardziej to robi, tyle że inaczej niż pokolenie urodzone np. w latach 90. Teraz zamiast do piwnic w blokach czy pustostanów na obrzeżach miast dzieci częściej zaglądają do zamkniętych grup na Discordzie, WhatsAppie, Messengerze. A nawet na Facebooku, o który mówi się, że jest dla młodych zbyt boomerski, by z niego korzystali. W tych miejscach chowają się przed wścibskim spojrzeniami i gumowymi uszami dorosłych. Ci z kolei im odpuszczają, bo często nie nadążają za rozwojem technologii. Nie są w stanie dogonić cyfrowego króliczka – opisuje prof. Jakub Andrzejczak.
Socjolog zastrzega, że spora część tych wirtualnych “piwnic” to zupełnie bezpieczne przestrzenie. Młodzi dzielą się tam muzyką, piszą o sportowych czy tanecznych “zajawkach”, a nawet pomagają sobie w nauce. Niekiedy jednak wystarczy jeden link, by “darknet” ich zassał. Klikają go z ciekawości i po chwili są w miejscu, gdzie hejtuje się osoby z niepełnosprawnościami. Obserwują kilkadziesiąt tysięcy rówieśników, którzy napędzają się w nienawiści i radykalizmie. Ktoś publikuje zdjęcie dziewczynki na wózku, a inni komentują: “Ale bym jej wykur…a!”, “Wyjeb…bym przez okno”, “Ten pizd…rod ma downa czy jaki ch…?”.
Co dla 8-letniego Antka jeszcze chwilę wcześniej było szokujące, teraz staje się “tylko takim pisaniem”. W piwnicy przecież nie znajduje nikogo, kto zauważy, że to przemoc w czystej postaci. Antek nie czuje się więc winy, gdy udostępnia nienawistny komentarz lub podbija go lajkiem. – Rozpoczyna się proces normalizacji przekonań, według których dziewczynka z niepełnosprawnością zasługuje na przemoc. Chłopiec zatrzasnął się w miejscu, w którym nie ma żadnych alternatywnych opinii, poglądów, postaw – tłumaczy pedagog.
W “podziemiu” dzieciaki gloryfikują przemoc nie tylko wobec niepełnosprawnych, ale również uchodźców i osób LGBT. Jak mówi prof. Andrzejczak, do wirtualnych „piwnic” przenikają „demony nienawiści” ze świata dorosłych. Spod klawiatur nawet kilkulatków wylatują więc komentarze: “Piękne to ono” (sarkastycznie o osobie transpłciowej) albo “Ale bym zaj…bał!” (o uchodźcy).
Dzieci robią też rajdy na strony poświęcone rodzicielstwu i metodom wychowawczym. Nie zgadzają się z nimi i uważają je za boomerskie. Gdy opisuje się tam kary w rodzaju “nie odrobisz lekcji – zabiorę ci telefon”, to w internetowych “gangach” małolatów wywołuje to bunt i żądzę odwetu.
– Tylko dlaczego Antek nie ucieka w pierwszym momencie, gdy czuje się źle na widok hejtu np. wobec uchodźców? – pytam prof. Andrzejczaka.
– Może szukać w grupie akceptacji, uznania i zaspokojenia potrzeby przynależności. Dorosły z łatwością oceni, że chłopiec źle trafił, bo aby poczuć akceptację grupy, będzie musiał powielać przemocowe opinie. Tylko że dorosłego tam nie ma. A czy Antek sam umie rozpoznać, w czym zaczyna uczestniczyć? Niekoniecznie – stwierdza.
– A gdy już zalegalizuje w sobie przemoc, to dziewczynka na wózku powinna bać się go na ulicy? – dociekam.
– To jak z brutalnymi grami komputerowymi. Kiedyś straszono, że zaczniemy przez nie wychodzić na ulice np. z siekierami. Po latach jednak udowodniono, że nic takiego się nie dzieje. Że krwawe gry nie wywołują w nas potrzeby zadawania przemocy, tylko ją normalizują. Czyli bardziej prawdopodobne jest, że obojętnie przejdziemy obok osoby, którą ktoś na ulicy wyzywa. Bo stwierdzimy: “A tam, nic złego się nie dzieje”. Tak samo jest z wirtualnymi piwnicami. Młody człowiek, który wychodzi z niej na ulicę, z mniejszym prawdopodobieństwem zareaguje na krzywdę osoby z niepełnosprawnością – wyjaśnia socjolog.
Nękanie bez wytchnienia
W “piwnicach” dzieci nękają również siebie nawzajem. Wystarczy, że jakiś chłopiec z ich miejscowości jest nieśmiały, a całymi miesiącami nagrywają go w szkole i wrzucają do „podziemia” jego filmiki. Na jednym ma głupią minę, na innym niemodny sweter, a na kolejnym podstawiona dziewczyna go zawstydza. Za każdym razem rusza lawina hejtu i wyszydzania: “Jaki on okropny!”, “Co za idiota”, “Jutro podejdę i powiem mu, jaki jest brzydki”.
– Nie muszę chyba dodawać, że zazwyczaj ten hejt dociera do ofiary i jest dla niej bardzo dotkliwy. Tu wychodzi kolejna różnica między blokowymi piwnicami z lat 90. a tymi wirtualnymi. Bo kiedyś, jak byłem nękany w grupie rówieśniczej, to mogłem uciec do domu lub na trening koszykówki. Tam znajdowałem wytchnienie. A cyfrowa rzeczywistość go nie daje. Muszę być nieustannie do niej podłączony. Skoro tak, to ciągle widzę, co o mnie piszą. Dzień po dniu, tydzień po tygodniu i miesiąc po miesiącu – tłumaczy prof. Jakub Andrzejczak.
Ofiarami nękania są też nastoletnie dziewczyny, które kiedyś sfotografowały się nago dla swoich chłopaków. Związki się rozpadły, a partnerzy zrobili z “nudesów” narzędzie zemsty. Wrzucili je do podziemia i odtąd krążą tam bez końca.
– Po jednym z polskich miasteczek rozszedł się filmik, na którym dziewczyna uprawia seks z psem. Przypominała konkretną uczennicę pierwszej klasy szkoły średniej, którą w wirtualnych “piwnicach” wskazano z nazwiska. Tak się złożyło, że ta 14-latka miała psa tej samej rasy, który był widoczny na wideo. Dzieciaki potraktowały to jako dowód rozstrzygający. Obudziła się pewnego ranka i zobaczyła, że tysiące ludzi ją nęka. To była dla niej ogromna trauma – opowiada pedagog.
Jak dodaje, jesteśmy w przededniu rewolucji, która te dziecięce traumy tylko wzmocni. Chodzi o technologię deep fake, za pomocą której małolaty z “podziemia” mogą dowolnie przerabiać zdjęcia, filmiki i głosówki rówieśników. – W Polsce to zjawisko jeszcze nie przybrało istotnej skali, natomiast w Australii już raportują wzrost przypadków takiej formy cyberprzemocy. Jeśli wirtualne piwnice zaleje pornografia dziecięca tworzona z udziałem sztucznej inteligencji, będziemy mieć poważny problem – ostrzega mój rozmówca.
Orgie w grze edukacyjnej
Socjolog wskazuje na brytyjskie badania Internet Watch Foundation, według których dzieci do 10. roku życia odpowiadają za nawet 10 proc. ruchu na stronach pornograficznych. Wynika z tego, że znacznie obniżył się wiek dzieci, które oglądają porno.
Jak tłumaczy prof. Andrzejczak, takie kilkulatki nie są jeszcze świadome swojej seksualności. Zaglądają na strony porno, bo w podziemiu dostały do nich linki. – Często więc odbywa się to nieintencjonalnie. Klikają i oglądają z ciekawości, ponieważ mają silną potrzebę odkrywania świata i eksperymentowania. Jeśli zabiorę dzieci w góry, to zanim zdążę powiedzieć, by nie zaglądały do jaskini, to one już stamtąd wychodzą. W przypadku pornografii działa ten sam mechanizm. Jej wpływ na kilkulatki może być szkodliwy. Nie mogą być przecież przygotowane na wyreżyserowane sceny gwałtu, a linki do takich materiałów rozchodzą się po wirtualnych piwnicach – podkreśla.
Kolejnym problemem są dorośli “myśliwi”, którzy zaglądają do cyfrowego świata dzieci. Aż 81 proc. kont na TikToku, które należą do dziewczyn poniżej 14. roku życia, jest obserwowanych przez dorosłych mężczyzn. I to takich, którzy nie są członkami rodzin tych nastolatek – wynika z badań prof. Andrzejczaka. – Po co “MisiaczekKrzyś”, który ma ok. 50 lat i na zdjęciu profilowym pozuje z nagim torsem, obserwuje tiktoki 11-letniej Wiktorii? Nie wiadomo. Ale sama jego obecność tam jest niepokojąca – stwierdza.
To nie wszystko, co mamy dla Ciebie w TOK FM Premium. Spróbuj, posłuchaj i skorzystaj z oferty “taniej na zawsze”. Wejdź tutaj, by znaleźć >>
Dorośli “myśliwi” zaglądają też do cyfrowych pokojów na Robloksie. To edukacyjna gra, w której dzieciaki budują cyfrowe światy i która wydaje się rodzicom zupełnie bezpiecznym miejscem. – Są tam jednak pokoje, w których dzieci za pomocą wirtualnych postaci odgrywają orgie seksualne. Właśnie te przestrzenie eksplorują dorośli podglądacze – mówi naukowiec.
“Bardzo tęsknię za śmiercią”
Najbardziej poruszyła go historia 13-latki, która trafiła do grupy poświęconej koreańskim animacjom. Spotkała tam grupę dorosłych mężczyzn, którzy przez kilka miesięcy przesyłali jej coraz bardziej “depresyjne” zdjęcia i filmy. Były wśród nich fragmenty anime o samookaleczeniach i samobójstwach. W końcu dostała instrukcję, jak może odebrać sobie życie. Mężczyźni ją namawiali, by nagrała moment, w którym kończy ze sobą. – Podjęła próbę samobójczą. Niestety, skuteczną. Nie wiem, dlaczego dorośli to zrobili. Może chcieli mieć poczucie sprawstwa i władzy nad tą dziewczyną? – zastanawia się prof. Andrzejczak.
Schodząc do najniższego kręgu “darknetu” dla dzieci, natrafiamy właśnie na samookaleczenia i próby samobójcze. Spotykają się tam nastolatki, które instruują się, w jaki sposób zadawać sobie rany. Dzielą się również zdjęciami pociętych przedramion.
– Gdyby 13-letnia dziewczyna pocięła się i chciała pokazać to w szkole, to napotkałaby na różne opinie. Jedna jej rówieśniczka powiedziałaby: “Świetne, chyba też tak zrobię!”, ale druga dodałaby: “Znam inne sposoby na radzenie sobie z problemami”. Ktoś może zechciałby jej pomóc. A w wirtualnej grupie poświęconej okaleczaniu się, wszyscy utwierdzą nastolatkę w przekonaniu, że to jedyny sposób na regulowanie swoich emocji i że każdy tak robi – mówi.
Niektóre dzieci piszą: “Bardzo tęsknię za śmiercią”. Same do siebie wysyłają wiadomości – czasem z fikcyjnych kont – o treści: “Jesteś taka słaba, że idź się powiesić”. Co im to daje? – To samo, co robienie sobie ran na ciele – odpowiada pedagog.
“Nieśmiertelni jak supermani”
Mój rozmówca stara się interweniować, gdy widzi agresję i autoagresję dzieci. Próbuje docierać do ich rodziców czy starszego rodzeństwa i opisać, co dzieje się w “piwnicach”. Często widzi, jak ojcowie i matki zaprzeczają tym opowieściom. Wypierają fakt istnienia “podziemia”. Albo sięgają po proste rozwiązania: odcinanie internetu i wyrywanie kabli z komputera.
– Więc co mają zrobić rodzice, którzy z tego tekstu dowiedzą się o “darknecie”? – pytam.
– Przede wszystkim przestać wierzyć, że coś da krzyczenie na dziecko: “Jesteś uzależniony od internetu. Wyłącz to gówno!”, “Oczy ci od tego wyjdą, mózg ci się zlasuje!”, “Twoi znajomi stamtąd to jakiś żart!”, “Przestań, bo pójdziesz do piekła!”. To są cytaty z wypowiedzi rodziców, które przekazały mi dzieci. Nam, dorosłym, nie uda się odciągnąć ich od świata cyfrowego. Próbując to zrobić, skażemy się tylko na frustrację – podkreśla pedagog.
Jak dodaje, nie pomoże też straszenie negatywnymi konsekwencjami zamykania się w “darknecie”. Bo dzieci często są ich świadome. – Rzecz w tym, że czują się nieśmiertelne jak supermani. To trochę jak z zażywaniem dopalaczy. Nastolatkowie wiedzą, co złego może się stać, gdy je zażyją. Ale myślą: “Mnie to nie zaszkodzi”. Bo świadomość konsekwencji ma o wiele mniejszą siłę niż emocje, które towarzyszą eksperymentowaniu. Przebijają racjonalny sposób myślenia – tłumaczy.
W jego ocenie na niewiele zdadzą się również aplikacje do kontroli rodzicielskiej. Bo nie da się zastąpić rozmowy z dzieckiem technologią. – Z tych aplikacji możemy dowiedzieć się jedynie, że córka czy syn krąży po jakichś zamkniętych grupach w internecie. Ale raczej i tak się tam nie dostaniemy. Nie dowiemy się, co tam przeżywają. Dopiero, gdy zbudujemy z nimi bliskie relacje, przyjdą do nas i o tym opowiedzą. Dopiero wtedy będziemy mogli z nimi porozmawiać o ich emocjach i zagrożeniach. Dopiero wtedy będziemy mogli dać im inne wzorce wartości, postaw i poglądów niż te, którymi przesiąkają w “piwnicach” – podsumowuje mój rozmówca.
Jeśli przeżywasz trudności i myślisz o odebraniu sobie życia lub chcesz pomóc osobie zagrożonej samobójstwem, pamiętaj, że możesz skorzystać z bezpłatnych numerów pomocowych:
Centrum Wsparcia dla osób dorosłych w kryzysie psychicznym: 800-70-2222
Telefon zaufania dla Dzieci i Młodzieży: 116 111
Masz temat? Napisz do autora: [email protected]
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS