A A+ A++

W niedzielę o godzinie 21 w katowickim Spodku rozpocznie się finał mistrzostw świata, w którym Polska zmierzy się z Włochami. Jeżeli nasz zespół wygra, to będziemy świętować trzecie z rzędu złoto MŚ. Czegoś takiego w historii siatkówki dokonały tylko reprezentacje Włoch i Brazylii.

Zobacz wideo
Dawid Kubacki pokazał wpadkę na treningu

Już możliwość zagrania o tytuł jest wspaniałą nagrodą dla siatkarzy prowadzonych przez Nikolę Grbicia. A jeśli wygrają finał, na pewno najwięcej szczęścia dadzą im złote medale. Dla wielkich sportowców to zawsze najlepsza nagroda za włożoną pracę. Ale na mocy umów z Polskim Związkiem Piłki Siatkowej nasi świetni gracze są też pewni, że ich sukces zostanie doceniony finansowo.

Światowa federacja daje tylko 200 tys. dolarów

W siatkówce nie ma wielkich pieniędzy. Międzynarodowa federacja FIVB dla mistrza świata przeznacza śmieszną w zestawieniu z innymi sportami nagrodę w wysokości 200 tys. dolarów (a dla srebrnych medalistów – 125 tys. dolarów).

Gdyby 14 mistrzów świata miało się podzielić tylko kwotą 200 tys. dolarów, to przy równym podziale każdy dostałby 14 tys. dolarów, a więc około 65 tys. złotych. Ale w przypadku finałowego zwycięstwa PZPS wypłaci siatkarzom kwoty znacznie wyższe. Jakie?

Zysk z biletów całkiem inny. Kasa od miast też

Jak słyszymy, pula przewidziana dla zespołu jest o ponad dwa razy niższa niż w rekordowym 2014 roku. Wówczas zawodnikom przekazano łącznie 10 milionów złotych. Każdy przed startem turnieju miał zapewnione, że za złoto dostanie 160 tys. euro, co było wówczas równowartością 700 tys. złotych.

Nieoficjalnie dowiadujemy się, że teraz PZPS stara się mieć dla drużyny pięć mln złotych, jeśli ta znów zdobędzie finał. Gdyby się udało, wyszłoby średnio po 350 tys. złotych dla siatkarza. Średnio, bo nie wiemy, czy znów każdy dostałby tyle samo, czy wprowadzono by system podziału oparty na tym, kto ile grał w mistrzostwach (słyszeliśmy, że był omawiany taki system).

W każdym razie premie dla siatkarzy na pewno będą dużo mniejsze niż osiem lat temu. Ale to zrozumiałe, bo zupełnie inne są realia. Turniej w 2014 roku Polska organizowała samodzielnie, w naszych halach rozegrano 103 mecze, na które sprzedano aż 563 263 bilety. PZPS chwalił się, że zysk był większy niż ze sprzedaży biletów na piłkarskich Euro 2012 (Polska zrobiła je z Ukrainą, u nas rozegrano 15 meczów).

Poza tym w 2014 roku bardzo duże pieniądze do kasy PZPS-u wpłaciły miasta, w których odbywał się turniej. Wrocław zapłacił aż osiem milionów złotych za to, by w pierwszej fazie grała w nim reprezentacja Polski, kilka milionów dołożyła Łódź, która gościła Polaków w następnej fazie, a Katowice – gdzie walczono o medale – musiało zapłacić najwięcej.

Tamte mistrzostwa były wielkie, te są małe

Kończący się właśnie turniej zorganizowaliśmy pospiesznie razem ze Słowenią. Na kilka miesięcy przed planowanym terminem mistrzostw przejęliśmy je od Rosji. Ze względu na rosyjską agresję na Ukrainę gospodarza trzeba było zmienić i tym razem chodziło bardziej o to, by po prostu zminimalizować koszty, niż dobrze zarobić.

Nie bez znaczenia jest i to, że teraz mistrzostwa mają inną formułę. W 2022 roku w ich ramach zaplanowano tylko 52 mecze (przypomnijmy, że w 2014 roku rozegrano aż 103 spotkania). W Polsce tylko 22.

Wtorek u premiera i prezydenta

Bardzo możliwe, że nasi siatkarze poza nagrodami od PZPS-u dostaną dodatkowe pieniądze. W 2018 roku premier postanowił przekazać pięć milionów złotych do podziału dla drużyny, która obroniła mistrzostwo z 2014 roku.

Teraz siatkarze mają zaplanowane spotkanie z premierem na wtorek. Tego samego dnia mają się też spotkać z prezydentem. Możliwe, że zostaną odznaczeni. Jeśli Polska znów zostanie mistrzem świata, to na szczególe uznanie będzie zasługiwał Paweł Zatorski. Dla niego byłby to bowiem już trzeci tytuł.

Jeśli Polska skończy mistrzostwa za srebrem, to do spotkań kadry z politykami też ma dojść. Ale nagrody na pewno będą niższe. Również od PZPS-u. Premie za wicemistrzostwo świata mają być o dwa-trzy razy mniejsze niż za złoto. A to m.in. dlatego, że tylko po mistrzostwie do związku wpływają dodatkowe pieniądze. Umowy ze sponsorami federacji są ponoć skonstruowane tak, że po wielkich sukcesach ci sponsorzy wpłacają po kilkaset tysięcy złotych bonusu za dobrą promocję zrobioną im przez siatkarzy.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułZa nami Rajd Śląska. “Mega wymagający, jeśli chodzi o pogodę”
Następny artykułUEFA odwołuje mecz Ligi Mistrzów. I dodaje do tego dziwną decyzję