A A+ A++

Nie tak miały wyglądać eliminacje do turnieju, który w drugiej połowie stycznia 2022 roku rozegrany zostanie na Węgrzech i Słowacji. Polacy mieli je rozpocząć na początku listopada ubiegłego roku na wyjeździe ze Słowenią oraz w Płocku z Holandią. Oba te mecze, podobnie jak kilkanaście innych, Europejska Federacja Piłki Ręcznej (EHF) wówczas przełożyła. W „polskiej” grupie 5. zdołało się odbyć tylko jedno spotkanie: Holandia pokonała u siebie Turcję 27:26. Kalendarz jest jednak tak ciasny, że zdecydowano, iż część zaległych pojedynków odbędzie się już na początku stycznia. Nietypowo, bo pierwsze dwa tygodnie roku narodowe zespoły zawsze przeznaczały na przygotowania do kolejnych mistrzostw świata czy Europy. A przypomnijmy, że mundial w Egipcie, także z udziałem Biało-Czerwonych, rozpoczyna się już 13 stycznia.

Trener Patryk Rombel zabrał do Turcji niemal najsilniejszy skład, jakim obecnie dysponuje. Zabrakło jedynie kołowego Paris Saint-Germain Kamila Syprzaka.

– Myślę, że jesteśmy przygotowani i jutro sprzedamy to w jak najlepszej formie i zdobędziemy dwa punkty – mówił we wtorkowy wieczór w materiale ZPRP z Turcji szkoleniowiec reprezentacji Polski.

Polacy rozpoczęli spotkanie z dużym animuszem, na środku rozegrania dobrze spisywał się zaledwie 19-letni Michał Olejniczak. Co z tego, skoro koledzy zawodnika Łomży Vive Kielce w ofensywie byli mało skuteczni, m.in. nie wykorzystali dwóch rzutów karnych. Zbyt łagodnie nasz zespół traktował rywali także w obronie. Zbyt dużo miejsca miał najlepszy turecki gracz, obecnie występujący w Bundeslidze, a w minionym sezonie w Vive, 22-letni Doruk Pehlivan. Na szczęście niemoc Polaków trwała tylko kilka minut, a sygnał do odrabiania strat dał obchodzący tego dnia 33. urodziny bramkarz Piotr Wyszomirski.

Po kwadransie gry Patryk Rombel, niczym Tałant Dujszebajew w Łomży Vive, wymienił większość składu. I nasz zespół tylko raz dał doprowadzić gospodarzom do remisu. Lepsza gra w ataku, potężne rzuty m.in. Szymona Sićko i skutecznie wykorzystywane rzuty karne przez Arkadiusza Moryto sprawiły, że minutę przed przerwą Biało-Czerwoni prowadzili już 15:11.

Chwilowy kryzys Polaków przyszedł kilka minut po przerwie. Dwie proste straty w ataku sprawiły, że gospodarze rzutami przez całe boisko do pustej bramki zdobyli dwa gole w niespełna pół minuty. Patryk Rombel zareagował błyskawicznie, prosząc o czas. Pomogło. Przez kolejne minuty nasz zespół dał sobie rzucić tylko jedną bramką, a zdobył ich cztery.

Polacy grali spokojnie, ale najważniejsze, że skutecznie. Z kolei trener gospodarzy, widząc że jego zespół nie ma raczej szans na wygraną, zaczął wprowadzać rezerwowych graczy. Siedem minut przed końcem – po golu Macieja Gębali – nasz zespół prowadził już 26:19.

Rewanż w sobotę, 9 stycznia, w Płocku. Początek o godz. 20, transmisja w TVP Sport.

Turcja – Polska 24:29 (12:15)

Turcja: Özmusul, Göktepe – Pektas 1, Arifoglu, Erceylan, Celebi 1, Demirezen, Nalbantoglu 1, Sarak 4, Ersin 2, Güldal, Simsar 1, Öztürk 1, Biçer 4 (3 z karnych), Pehlivan 9, Ates. Kary: 10 minut.

Polska: Wyszomirski, Kornecki – Chrapkowski, Pilitowski 3, Przybylski, Daszek 3, Walczak, M. Gębala 3, T. Gębala 6, Krajewski, Czuwara, Majdziński 1, Moryto 6 (2), Sićko 4, Olejniczak 2, Dawydzik 1. Kary: 12 minut.

Sędziowali: Bogdan Stark i Romeo Stefan (Rumunia).

Przebieg meczu: I połowa: 0:2, 4:2, 4:6, 6:8, 8:8, 8:10, 10:12, 11:12, 11:15, 12:15; II połowa: 13:15, 13:17, 15:17, 15:19, 16:19, 16:21, 18:22, 18:24, 19:26, 21:26, 22:28, 24:29.

Inny mecz grupy 5: Holandia – Słowenia 23:34 (15:14).

  1. Słowenia 1 2 34:23
  2. Polska 1 2 29:24
  3. Holandia 2 2 50:60
  4. Turcja 2 0 50:56
Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSzach i mat! Król Kamil Stoch wielki!
Następny artykułKamil Stoch trzeci raz wygrywa Turniej Czterech Skoczni