Do krajowego etapu konkursu CanSat 2020 przystąpiło kilkadziesiąt zespołów z całej Polski, z których organizatorzy wybrali 25 najciekawszych pomysłów na misje satelitarne. Jednym z nich był zespół Koła Naukowego Elektroniki i Informatyki w Knurowie, którego członkami są uczniowie podstawówek i szkół średnich z Knurowa i Gliwic. – Każdy zespół miał przedstawić swój pomysł na to, jakie badania naukowe ma realizować satelita, oraz jego założenia konstrukcyjne – mówi Mateusz Zmuda, 15-letni członek koła.
Satelita miał zostać w marcu wystrzelony rakietą na poligonie wojskowym w Nowej Dębie na wysokość 3 km i opadając na spadochronie, miał realizować misję naukowo-techniczną.
Satelita musiał wylądować z dokładnością do 20 m
– W naszym przypadku był to autonomiczny lot do wyznaczonego wcześniej celu i wylądowanie z dokładnością do 20 m. To bardzo trudne zarówno technicznie, jak i programistycznie zadanie, a od strony fizyki lotu i związanej z nią matematyką musieliśmy bardzo wyprzedzić program nauczania tych przedmiotów w szkole – mówi Tomasz Kawalec, lat 13.
Do realizacji celu misji konieczne było zaprojektowanie spadochronu szybującego, który wykonany został w dwóch wersjach – większą przygotowała knurowska firma Nemiland, a mniejszą uszyła ręcznie pani Aleksandra, mama Marka Kwoska, 16-letniego koordynatora zespołu.
Koronawirus zmienił zasady gry
Jednym z zadań satelity miało być utrzymywanie stałej łączności radiowej z naziemnym stanowiskiem kierowania lotem. W tym celu zespół przygotował stanowisko składające się z komputera, modułu komunikacyjnego, anteny kierunkowej oraz napisał skomplikowane oprogramowanie do kontroli i zarządzania z ziemi.
Konieczne były loty testowe na terenie Piaskowni Pilchowice, możliwe dzięki dronom wypożyczonym przez gliwicką firmę KP Labs. Aby zmniejszyć liczbę lotów testowych, uczniowie stworzyli symulator lotu satelity służący do wirtualnych lotów.
W marcu organizatorzy wybrali 10 finałowych drużyn. Wśród nich znalazła się drużyna reprezentująca knurowskie koło, w której skład, oprócz Tomka i Marka, weszli także 15-latkowie: Mateusz Zmuda, Szymon Rafałowski, Patryk Kwaśniok oraz 13-letni Łukasz Skrzyszewski.
Niestety z powodu epidemii koronawirusa europejskie finały zostały odwołane, a zasady polskiego etapu uległy zmianie. Lot rakietą został zastąpiony lotem dronem. Na lotnisku w Lesznie satelita z Knurowa został zrzucony z wysokości 500 m. Zespół musiał dostosować satelitę do zmienionych warunków, przebudowując system otwierania się spadochronu. Stres spowodował, że uczniowie zapomnieli o ustalonych wcześniej przez siebie procedurach składania spadochronu. W wyniku niewłaściwego przełożenia jednej z linek satelita wpadł w korkociąg. Zespół przejął nad nim kontrolę z ziemi, próbując ustabilizować lot, ale się to nie udało.
Uczniowie mają plany na przyszły rok
Ostatnią częścią finału były prezentacje projektów w formie wideokonferencji. Uczniowie z knurowskiego koła byli przygotowani do wygłoszenia jej po angielsku, lecz z powodu zmian związanych z pandemią zapadła decyzja, że prezentacje odbędą się w języku polskim. Uczniowie musieli jednak odpowiedzieć na wiele trudnych pytań jurorów.
Według sędziów dwa projekty były tak zaawansowane, że postanowili nie przyznawać drugiego miejsca i wyłonili dwóch zwycięzców: zespół z Knurowa i znacznie starszą drużynę Stella Septima z Krakowa. Uczniowie z Knurowa zostali pozytywnie ocenieni m.in. za to, że potrafili dogłębnie przeanalizować przyczyny problemów w czasie lotu.
– Zadanie, jakie postawili przed sobą młodzi członkowie zespołu, było bardzo ambitne. Zrealizowali je perfekcyjnie. Poświęcili na to ponad rok i setki godzin w pracowni, w zaciszu domowym oraz w terenie w czasie testów o 5.30 rano. Były wzloty i upadki podczas pracy w grupie, ale przetrwali w komplecie, a koronawirus im nie przeszkodził. Nauczył ich współpracy zdalnej i odpowiedzialności za przyjęte do realizacji zadania – mówi Donat Dubiel, opiekun koła.
Jego podopieczni mają już kolejne plany. – Będziemy starali się wygrać ponownie, by móc reprezentować Polskę na arenie europejskiej. Tym razem będziemy musieli mieć jeszcze bardziej skomplikowaną misję i o wiele lepiej przetestowanego satelitę. W związku z tym zespół musi posiadać własny dron, który będzie mógł setki razy wznieść się i zrzucać nowego satelitę – mówi Marek.
W związku z tym chłopcy uruchomili zbiórkę za pośrednictwem portalu Zrzutka.pl. Chcą zebrać 4 tys. zł na zakup drona i 2,4 tys. zł na aparaturę sterującą.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS