Część stresu fundujemy sobie sami, np. uparcie dążąc do perfekcji w każdej dziedzinie życia, narzucając sobie reżim treningowy czy restrykcyjną dietę. Jak z tego wybrnąć?
– Te zdania rozpoczynające się od słów: „muszę być”, „muszę zrobić” nazywam poganiaczami. Jest ich coraz więcej w naszym życiu. Podążając za filozofią american dream, uwierzyliśmy, że we współczesnym świecie jest miejsce jedynie dla osób młodych, modnie ubranych, o idealnej figurze i prezencji. Nie ma natomiast często tolerancji dla jakichkolwiek niedoskonałości. W tym przekonaniu utwierdzają nas media. Ślepa pogoń za doskonałością powoduje, że przestajemy być zadowoleni z tego, kim jesteśmy, jak wyglądamy i dokąd zmierzamy.
Inny szkodliwy komunikat brzmi: musisz być ze wszystkim na bieżąco. Zetknęłam się ze stwierdzeniem, że częste korzystanie ze smartfona potwornie męczy, bo zmusza do ciągłego podejmowania decyzji: w co kliknąć, co obejrzeć, skomentować, zalajkować? Czy pani obserwacje to potwierdzają?
– Zaglądając często do smartfona, jesteśmy ciągle bombardowani rozmaitymi treściami, także zupełnie nieprzydatnymi lub nieprawdziwymi. Dla mózgu taka ilość bodźców i nowych informacji jest nie do przerobienia. Przeciążenie może powodować zmęczenie, ale także drażliwość, poirytowanie. Poza tym niebieskie światło smartfona zaburza wydzielanie melatoniny, a co za tym idzie, naturalny rytm snu i czuwania. W ten sposób przyczynia się do problemów ze snem, które bardzo mocno obniżają jakość życia, wpływając także na zwiększone ryzyko rozwoju chorób somatycznych i zaburzeń psychicznych. Ponadto przebywając ciągle w świecie wirtualnym, tracimy umiejętność komunikowania się w realu. To jest szczególnie widoczne u ludzi młodych, którzy bardzo otwarcie kontaktują się nawet z obcymi osobami za pośrednictwem mediów społecznościowych, ale komunikowanie się w realu bywa dla nich ogromnym stresem. To powoduje utratę więzi społecznych i rodzinnych, które są źródłem satysfakcji i wsparcia w trudnych momentach życiowych. Wirtualne kontakty zwykle tego nie zapewniają.
Czytaj także: „Dosłownie odłączyłam wtyczkę. Od razu lepiej”. Mają po 30 lat i serdecznie dość polityki
Jak w tym kołowrotku zachować zdrowie psychiczne?
– Kluczowa jest świadomość celu, sensu życia i hierarchii wartości. Granica pomiędzy dążeniem do samorealizacji, sukcesu, a wyeksploatowaniem siebie jest bardzo płynna. Samemu trudno zauważyć jak bardzo jesteśmy uwikłani w pułapkę bezrefleksyjnego przyjmowania napływających do nas informacji. Jednocześnie natłok często wzajemnie wykluczających się informacji i opinii jest źródłem poczucia zagubienia i bezradności. Coraz trudniej jest oddzielić ziarno od plew, prawdę od fake newsa, człowieka uczciwego od oszusta. Cieszymy się, że stać nas na coraz więcej, ale nie zdajemy sobie sprawy, że często za zadowoleniem z posiadania rzeczy materialnych stoi kryzys egzystencjalny. Wielu ludzi nie potrafi odpowiedzieć sobie na podstawowe pytanie, dokąd w życiu zmierzają, co jest dla nich wartością. Kiedyś odpowiedź na te pytania rodziła się stopniowo w procesie dorastania. Dziś często refleksja nad dążeniami pojawia się dopiero podczas psychoterapii.
Hormony stresu krążące we krwi mają negatywny wpływ na układ krążenia i układ nerwowy, ale także na mikrobiotę jelitową, która odpowiada za odporność i nastrój. Na czym polega ten związek?
– Wiele lat temu zauważono, że pacjenci z zaburzeniami psychicznymi często cierpią również na zaburzenia gastryczne. Odkryto, że jelita komunikują się z mózgiem za pośrednictwem osi mózgowo-mikrobioto-jelitowej, której jednym z kluczowych elementów jest nerw błędny. Ta komunikacja działa w dwie strony, ale przepływ informacji z jelit do mózgu jest znacznie intensywniejszy niż z mózgu do jelit. Informacje przesyłane z jelit do mózgu nie docierają wprawdzie do świadomości, ale mają ogromny wpływ na funkcjonowanie centralnego układu nerwowego. W ciągu ostatnich kilkunastu lat pojawiło się mnóstwo badań naukowych dowodzących tego, że ważnym ogniwem w tej komunikacji jest także mikrobiota jelitowa, czyli ogół drobnoustrojów zarówno fizjologicznych, jak i patogennych zamieszkujących jelita. Okazuje się, że jej skład ma związek ze stresem i z zaburzeniami nastroju. Kortyzol, czyli hormon wydzielany przez nadnercza, w sytuacjach stresowych może doprowadzić do niekorzystnych zmian w składzie mikrobioty jelitowej. Skutkiem tego może być np. zwiększona przepuszczalność jelit, doprowadzająca do przenikania cząsteczek, które nie powinny przeniknąć przez barierę jelitową, czy zaburzenia syntezy serotoniny potocznie zwanej hormonem szczęścia. Wiemy, że serotonina powstaje w mózgu, ale także w jelitach. Do jej syntezy niezbędne są dobre bakterie metabolizujące tryptofan – aminokwas będący surowcem do produkcji serotoniny.
Jakiego rodzaju stres stanowi zagrożenie dla dobrych bakterii?
– Okazuje się, że groźne są nie tylko traumatyczne wydarzenia życiowe, które wiążą się z drastycznym podniesieniem poziomu kortyzolu, lecz także stresy mniejszego kalibru, jeśli doświadczamy ich długotrwale. To może być stres związany ze złą atmosferą w związku małżeńskim (partnerskim), nadmiernym obciążeniem pracą, ale też niezdrową dietą czy wdychaniem smogu. Czynnikiem uszkadzającym mikrobiotę jelit może być też wiele leków, m.in. antybiotyki, środki przeciwbólowe czy dostępne bez recepty preparaty na zgagę. Często mam do czynienia z pacjentami skarżącymi się na obniżenie nastroju, stany lekowe, zaburzenia snu, które to objawy pojawiły się po antybiotykoterapii, nierzadko kilkoma preparatami stosowanymi jeden po drugim. Wiele wskazuje na to, że przyczyną problemów jest dysbioza – czyli zaburzenia składu mikrobioty wywołane przez antybiotyki. Musimy mieć świadomość, że pod tym względem szkodliwe są także tzw. ksenobiotyki, czyli obecne w żywności m.in. środki ochrony roślin czy antybiotyki.
Mikrobiotę na szczęście można naprawić. Czy to prawda, że probiotyki wykorzystuje się do leczenia zaburzeń nastroju?
– Niedawno ukazało się badanie, z którego wynika, że negatywne skutki zaburzenia składu mikrobioty jelitowej mogą być dziedziczone przez kolejne pokolenia. Próby na modelach zwierzęcych dowiodły, że można to zjawisko odwrócić, podając koktajl bakterii probiotycznych. Próby wpływania na oś jelito-mózg poprzez modulowanie składu mikrobioty jelitowej, czyli podawanie preparatów zawierających wyselekcjonowane szczepy bakterii probiotycznych oddziałujących na mózg, fachowo nazywanych psychobiotykami, są od kilku lat bardzo modnym i zarazem bardzo obiecującym kierunkiem badan naukowych. Rozwiązania teoretyczne, badania na modelach zwierzęcych, a także z udziałem ludzi wskazują na to, ze w ten sposób będziemy mogli w przyszłości pomagać pacjentom cierpiącym na stres pourazowy, zaburzenia lekowe i depresyjne oraz wiele innych. W swojej praktyce często stosuje psychobiotyki jako terapię wspomagającą leczenie depresji i zaburzeń nastroju. Dobre efekty widać szczególnie w terapii zaburzeń, u których podłoża leży przewlekły stan zapalny, czy w sytuacji współwystępowania z zaburzeniami psychicznymi chorób autoimmunologicznych, alergicznych czy zaburzeń gastrycznych.
Czy poleciłaby pani psychobiotyki osobom, które doświadczają przewlekłego stresu, ale chcą chronić się przed zaburzeniami nastroju?
– Zdecydowanie tak, choć równocześnie zaleciłabym także zdrowy tryb życia, czyli zdrową dietę, aktywność fizyczną, odpowiednią dawkę snu. Trzeba jednak pamiętać, że nie wszystkie probiotyki dostępne w aptece mają udokumentowany klinicznie korzystny wpływ na funkcjonowanie mózgu. Dobrze udokumentowane działanie ma zestaw dwóch bakterii probiotycznych: Lactobacillus helveticus oraz Bifidobacterium longum. Ich skuteczność potwierdziło m.in. badanie z udziałem studentów medycyny. Część z nich przed bardzo trudnym egzaminem z farmakologii przyjmowała preparat zawierający wymienione szczepy bakterii. Okazało się, że ci studenci mieli w czasie egzaminu znacznie niższy poziom kortyzolu oraz skarżyli się na mniej objawów psychosomatycznych. Inne badanie pokazało, ze przyjmowanie psychobiotyku przez kobiety w ciąży wiązało się ze zmniejszeniem ryzyka depresji poporodowej, a także występowania u ich dzieci chorób przewlekłych takich jak astma, cukrzyca, atopowe zapalenie skóry.
Podsumowując: styl życia, w tym szczególnie aktywność fizyczna, zbilansowana dieta i równowaga mikrobiotyczna w jelitach w znacznym stopniu decydują o naszym zdrowiu fizycznym i psychicznym.
Czytaj również: Bakterie poprawiają nasze zdrowie
Dr hab. n. med. Hanna Karakuła-Juchnowicz – lekarz, specjalista psychiatrii. Kieruje I Kliniką Psychiatrii, Psychoterapii i Wczesnej Interwencji oraz Zakładem Neuropsychiatrii Klinicznej Katedry Psychiatrii Uniwersytetu Medycznego w Lublinie
Katarzyna Koper – dziennikarka i psychodietetyk. Specjalizuje się w popularyzacji wiedzy o zdrowiu, zdrowym żywieniu oraz psychologii
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS