W niedzielę Iga Świątek wygrała turniej WTA 250 w Warszawie. W finale pokonała Niemkę Laurę Siegemund 6:0, 6:1. Tym samym została pierwszą polską tenisistką w historii, która w singlu triumfowała w imprezie WTA rozgrywanej w naszym kraju.
Sukces jest tym większy, że rywalizowanie w obecności własnych kibiców jest często dodatkowym wyzwaniem. Świątek podkreślała to nie raz. Pytana przez dziennikarzy kilka dni temu, czy chciałaby występować w innych imprezach tenisowych w Polsce, po krótkim zastanowieniu, odpowiedziała: “Gdybym czuła się bardziej wolna i mniej stresowała, to na pewno. Na razie dość dużo mnie to kosztuje”.
Faworyt u siebie nie zawsze daje radę
Rola absolutnego faworyta i doping z trybun potrafią utrudniać rywalizację na korcie. Na fali sukcesów Ons Jabeur zorganizowano w zeszłym roku pierwszą edycję turnieju w tunezyjskim Monastyrze. Ulubienica trybun nie dała rady wygrać – Jabeur odpadła na poziomie ćwierćfinału. Ciekawe, czy wystąpi w październiku w ojczyźnie i jak jej pójdzie tym razem.
Nawet tak wielki mistrz tenisa jak Novak Djoković, który o presji mówi “to przywilej”, nie zawsze jest w stanie wygrać w rodzinnym Belgradzie. Dwa lata temu przegrał tam w półfinale z Asłanem Karacewem, a sezon później w finale z Andrejem Rublowem (trzeciego seta do zera).
Wracając do kobiecego tenisa, Hiszpanka nigdy nie zwyciężyła w turnieju WTA w Madrycie. Włosi czekają na triumf rodaczki w Rzymie od 1950 roku. Na Roland Garros ostatni raz widzieliśmy wygraną zawodniczki gospodarzy w 2000 roku za sprawą Mary Pierce.
Australijczycy w zeszłym roku w końcu doczekali się triumfu wielkoszlemowego rodaczki w Melbourne. Ashleigh Barty na zakończenie kariery wygrała Australian Open, przerywając serię niepowodzeń tenisistek z tego kraju trwającą od 1978 roku.
Patrząc z tej perspektywy sukces Igi Świątek w Warszawie jest większy niż może się wydawać. Teoretycznie liderka rankingu nie powinna mieć problemów w imprezie rangi WTA 250 (są jeszcze WTA 500, WTA 1000 i najbardziej prestiżowe Wielkie Szlemy). Presja ze strony polskich kibiców, mediów i własna mogła jednak przytłoczyć Igę Świątek.
Suma nieszczęść
Tym bardziej, że nasza tenisistka ostatnio nie miała szczęścia do turniejów w Polsce. Jako juniorka startowała w zawodach Warsaw Sports Group Open organizowanych przez agencję, z którą przez kilka lat współpracowała.
W 2017 roku podczas pierwszej edycji tamtej imprezy Świątek odpadła już w pierwszej rundzie. Przegrała wtedy z Włoszką Martiną Trevisan. Co gorsze – po spotkaniu okazało się, że doznała kontuzji stawku skokowego, która wyeliminowała ją z gry na kilka miesięcy. Rehabilitacja i walka o powrót na kort nie należały do łatwych.
Rok później Iga Świątek znów miała pecha w Warszawie. Podczas kolejnej edycji WSG Open skreczowała w meczu pierwszej rundy z Joanną Zawadzką. Następny krecz w jej wykonaniu miał miejsce dopiero w maju tego roku, gdy musiała zejść z kortu w trakcie gry z Jeleną Rybakiną w Rzymie.
Kolejny występ Świątek w Polsce miał miejsce w lutym 2019 w Zielonej Górze. To tam zorganizowano turniej w ramach drużynowego Pucharu Federacji. Polki rywalizowały z Rosjankami, Dunkami i Ukrainkami. Iga Świątek przegrała z Natalią Wichlancewą z Rosji, pokonała Dunkę Clarę Tauson i uległa Dajanie Jastremskiej. Nasza tenisistka wchodziła wtedy dopiero do zawodowego touru.
Dwa lata później w Gdyni zainaugurował turniej rangi WTA 250 BNP Paribas organizowany m.in. przez Tomasza Świątka, ojca Igi. W pierwszej edycji imprezy jego córka nie mogła wystąpić. W tamtym czasie przygotowywała się bowiem już do nachodzących igrzysk olimpijskich w Tokio.
Rok później zawody przeniesiono do Warszawy, a Świątek doszła w nich do ćwierćfinału. Przegrała wtedy z Caroline Garcią z Francją. W momencie zakończenia tamtego spotkania wynik uznawano za sporą niespodziankę, ale Garcia w drugim półroczu poprzedniego sezonu grała znakomicie – wygrała m.in. kończący sezon turniej WTA Finals. Od czerwca do listopada 2022 jedynie Iga Świątek zdobyła więcej od Francuzki punktów do rankingu kobiecego tenisa.
Przełamanie
Przełamanie w kontekście występów w Polsce nastąpiło w poprzednim sezonie. W Radomiu nasza reprezentacja rywalizowała z Rumunią w ramach Billie Jean King Cup (dawny Puchar Federacji). Świątek nie dała rywalkom żadnych szans – Andrea Prisacariu nie wygrała nawet gema, Mihaela Burzanescu zaledwie jednego.
W ostatnim tygodniu w Warszawie Iga Świątek po raz kolejny udowodniła, jak dojrzałą jest już tenisistką. Udźwignęła presję, wygrywała kolejne spotkania, w których z góry „skazywano” ją na wygraną. To trzeba umieć udowodnić na korcie, a Polka pokazała na Legii, że jest dziś już w zupełnie innym miejscu kariery niż kilka lat temu.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS