Cichy protest, który odbył się przed lubelskim ratuszem podczas majowej sesji rady miasta nie poskutkował, więc w ubiegły czwartek pracownicy MOPR w Lubinie przyszli pod magistrat, w którym obradowali radni, już głośno wykrzykując swoje postulaty, a kiedy nikt z przedstawicieli władz miasta do nich nie wyszedł, wkroczyli na sesję.
O lepsze pensje pracownicy MOPR walczą od ponad roku, a od lipca ubiegłego roku związkowcy z MOPR są w sporze zbiorowym z pracodawcą. Domagają się 500 zł podwyżki z wyrównaniem od lipca 2021 i kolejnych 500 zł z wyrównaniem od stycznia tego roku. Dotychczasowe rozmowy, negocjacje oraz mediacje z pracodawcą i przedstawicielami prezydenta nic nie dały. 26 maja zdesperowani pracownicy zorganizowali akcję protestacyjną przed ratuszem, w którym właśnie trwała sesja rady miasta. Protest był nietypowy, bo „niemy”. O powodach protestu i postulatach informowały tylko przyniesione przez nich plansze i transparenty.
– Cichy protest nie przyniósł żadnego efektu. Nasza sytuacja nie zmieniła się i nikt nawet z nami nie rozmawiał. W dalszym ciągu jesteśmy przeciążeni coraz większymi obowiązkami i zadaniami do realizacji. W ślad za tym, nie idzie wzrost wynagrodzeń, co powoduje niezadowolenie i frustrację – mówi Grzegorz Orłowski, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Pomocy Społecznej w MOPR w Lublinie. – Władze miasta bardzo często podkreślają, że pracownicy MOPR pełnią służbę, misję.
My pomagamy mieszkańcom naszego miasta, seniorom oraz osobom przybyłym do nas z Ukrainy, a kto pomoże nam? Dlatego też mając świadomość roli jaką pełnimy, organizujemy po raz kolejny, protest poza godzinami pracy, tak aby nie zostawić osób wymagających wsparcia bez pomocy.
Jednakże z misji i służby nie da się godnie żyć, niejednokrotnie nasze wynagrodzenia są niższe niż dochód naszych podopiecznych, a dodatkowo bardzo wysoka inflacja jeszcze bardziej nas zubaża. Zarówno poprzedni protest, jak i obecny jest wołaniem o pomoc pracowników MOPR w Lubinie, którzy aby skutecznie pomagać muszą godziwie zarabiać. Apelujemy zatem do władz miasta o podjęcie konkretnych działań w celu zapewnienia wzrostu wynagrodzeń pracowników MOPR w Lublinie – dodaje G. Orłowski, tłumacząc powody kolejnej akcji protestacyjnej.
Tym razem nie było ani cicho, ani spokojnie. Kilkudziesięciu protestujących skandowało pod ratuszem swoje postulaty przy dźwiękach przyniesionych wuwuzeli, bębna i syreny strażackiej. Domagali się spotkania z radnymi i prezydentem, a że nikt się do nich nie pofatygował postanowili wejść na salę obrad. Doszło do przepychanek ze strażnikami miejskimi, którzy stanęli im na drodze. Sytuację próbował uspokoić sekretarz miasta Andrzej Wojewódzki, do którego dołączyła wiceprezydent Monika Lipińska.
Sekretarz przekonywał, że miasto jest otwarte na rozmowy, a prezydent Krzysztof Żuk wraz z innym samorządowcami, upomina się w rządzie o dodatkowe pieniądze na wynagrodzenia dla pracowników pomocy społecznej, i że rząd obiecuje dodatkowe środki na podwyżki dla sfery budżetowej, bo miasto swoich funduszy na podwyżki, których koszt obliczany jest na 7,2 mln zł rocznie, nie ma. W końcu kilkunastu protestujących wpuszczono na sesję, a po krótkiej kłótni pod salę weszli również pozostali protestujący. Ich przedstawicielom udało się porozmawiać z prezydentem Żukiem i umówić na spotkanie 30 czerwca i rozmowy o ich postulatach. ZM
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS