– Im bliżej tego momentu, tym bardziej to do mnie dochodzi – mówił Jakub Błaszczykowski w rozmowie z kanałem Łączy Nas Piłka. Choć w swojej karierze wizualizował sobie różne rzeczy: jak kogoś kiwał, jak strzelał gola, jak dostawał powołanie do kadry, to tego momentu wizualizować się nie dało. A może wybitny reprezentant Polski nigdy nie chciał tego robić.
Piękny i smutny dzień w loży Jakuba
To pożegnanie zaczęło się już na rozgrzewce. 45 minut przed meczem Stadion Narodowy był już w połowie wypełniony. Kibice wstali i gorąco przywitali wychodzącą na rozgrzewkę kadrę brawami.
Koszulek z numerem 16 kibice na sobie za wiele nie mieli. Widać, że przez niemal cztery lata od ostatniego meczu Jakuba Błaszczykowskiego w kadrze, czas zrobił swoje. Najbardziej popularne są teraz koszulki z napisem “Lewandowski”, choć i tak większość kibiców nosi na nich już swoje nazwiska.
Wyjątkiem była loża Kuby, to tu zasiadła jego rodzina przyjaciele, koledzy z boiska. Był i Jerzy Brzęczek, był brat Dawid, była żona i dzieci. Był też Łukasz Fabiański. Były bramkarz naszej kadry i jeden z najlepszych kolegów Błaszczykowskiego, najgłośniej krzyczał wraz z byłym selekcjonerem, gdy spiker wyczytywał skład kadry. Przy numerze 16 cały stadion wrzasnął zresztą z całych sił. Na sektorze w loży Błaszczykowskiego było kilkadziesiąt osób. Poddenerwowanych, wzruszonych i przeżywających ten piękny, ale i smutny dzień.
Jakub Błaszczykowski, który zgodnie z przewidywaniami wyszedł w pierwszym składzie w opasce kapitana, dostał od prezesa PZPN pamiątkową koszulkę w ramce z numerem 109 – to liczba jego meczów w kadrze. Spiker przy wyczytywaniu składu meczowego, po przeczytaniu nazwiska Kuby zrobił przerwę. Publiczność mogła pierwszy raz mocno wesprzeć pomocnika kadry. A potem zaczął się mecz. Ostatni.
Szpaler i do bliskich
Kuba na boisku ustawiał się wysoko, sporo biegał do rywali. Po jednym z kontaktów z przeciwnikiem przez chwilę leżał na boisku. Dobrze włączył się w jedną z groźniejszych akcji Polaków w pierwszej połowie, gdy zagrywał do Bartosza Bereszyńskiego. Publiczność kilka razy skandowała jego nazwisko i wstała z miejsc, gdy Błaszczykowski dostał piłkę na wolną przestrzeń.
Był on i Antonio Rudiger. Polak utrzymywał się przy piłce, próbując wyjść sam na sam z bramkarzem, długo przepychał z rywalem, ale ten w końcu wytrącił mu piłkę. To mógł być najpiękniejszy scenariusz sportowego pożegnania Błaszczykowskiego. Znowu wyszłoby na jego. Bo kiedy wracał, kiedy było trudno od strony zdrowotnej i sportowej, to na boisku zawsze robił coś z niczego. Jak wtedy gdy pięć lat temu z meczu z Portugalią, przy krytyce dotyczącej powołań wszedł na końcówkę i strzelił gola.
Błaszczykowski boisko opuszczał, przechodząc przez szpaler, który zrobili mu zawodnicy dwóch drużyn. Kibice krzyczeli “Błaszczyyyykowski” a potem “Dziękujemy”. Błaszczykowski poszedł do szatni przytulając się pod drodze ze swoją najbliższą rodziną, a potem do loży do swych bliskich. Trybuny przed tą lożą opustoszały jeszcze przed końcem pierwszej połowy, bo wtedy już w środku w sali VIP wszyscy poszli wyściskiwać Kubę.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS