Numer 1, numer 2, numer 3, numer 4 i numer 5 – aż tyle najwyżej rozstawionych tenisistek na Roland Garros dotarło do ćwierćfinałów. Czyli do najlepszej ósemki turnieju. To dowód, że czołówka WTA stała się bardzo mocna. A top topów, czyli trójka Iga Świątek, Aryna Sabalenka i Jelena Rybakina, bez wątpienia potwierdza, że w tenisie kobiet uformowała się trójka, którą można nazywać wielką.
Świątek wyszła z kłopotów, a Sabalenka mówi szczerze: “To szaleństwo”
Iga Świątek miała w trakcie Roland Garros poważne kłopoty. W drugiej rundzie broniła meczbola, grając z Naomi Osaką. Wróciła ze stanu 7:6, 1:6, 2:5, 0:30 i wygrała tamten mecz 7:6, 1:6, 7:5. Ale jeśli ktoś uznał, że królowa Paryża jest słabsza niż była w 2020, 2022 i 2023 roku, gdy wygrywała Roland Garros, to szybko został wyprowadzony z błędu. W następnych rundach Polka pewnie pokonała Marie Bouzkovą 6:4, 6:2 i rozbiła Anastasiję Potapową 6:0, 6:0.
Świątek jest w wysokiej dyspozycji, a Osaka była dla niej trudną przeszkodą, bo po prostu zagrała kapitalny mecz. Jak z nie tak dawnych przecież czasów, gdy wygrywała cztery turnieje wielkoszlemowe.
Takich sprawdzianów jak ten Igi nie miały w trwającym Roland Garros ani Sabalenka, ani Rybakina. Światowa numer dwa w drodze do ćwierćfinału nie straciła seta i przegrała tylko 18 gemów. Przy wygraniu 48 gemów – dodajmy to, żeby zobrazować, jak pewnie Sabalenka wygrywała kolejne mecze. – Jestem superszczęśliwa z konsekwencji, jaką pokazuję w turniejach wielkoszlemowych – mówiła Aryna na konferencji po pokonaniu Emmy Navarro w czwartej rundzie. A na wiadomość, że to jej siódmy wielkoszlemowy ćwierćfinał z rzędu odpowiedziała: “Szczerze mówiąc, to brzmi dla mnie jak szaleństwo”.
Rybakina aż takiej serii nie ma, ale ona też imponuje. Suchą stopą doszła do ćwierćfinału, czyli już wyrównała swój najlepszy wynik w Paryżu (z 2021 roku). Jej bilans strat w tej drodze to zero setów i tylko 25 gemów.
Jest wielka trójka albo nawet wielka czwórka
Ale popatrzmy na bilans zysków. Sabalenka po wygraniu Australian Open i zadyszce po tym sukcesie absolutnie odzyskała rezon. Ma teraz bilans 29 wygranych i siedmiu przegranych meczów w sezonie. Rybakina z bilansem 34:5 i aż trzema tytułami byłaby rewelacją roku, gdyby nie Świątek. Iga wciąż jest najlepsza – ma cztery tytuły, 42 wygrane mecze i tylko cztery przegrane. Ale one wszystkie są coraz lepsze. Dzięki temu, że się ścigają.
W tę trójkę “wmieszana” jest jeszcze Coco Gauff. Amerykanka to numer trzy rankingu WTA. Jest z tego grona najmłodsza (ona ma 20 lat, Iga 23, Jelena 25, a Aryna 26), jeszcze najmniej utytułowana, ale ona też jest poważną pretendentką do wielkich rzeczy.
Coco w drodze do ćwierćfinału Roland Garros straciła tylko 18 gemów – identycznie jak Sabalenka. Ona w tym turnieju była już kiedyś w finale – dwa lata temu, mecz o tytuł przegrała ze Świątek. Ona ma w tym roku bilans 29:8. Nieźle jak na kogoś, kogo media czasem zaliczają do “wielkiej czwórki”, a czasem z tego towarzystwa wypraszają, zawężając je do TOP3.
U pań stabilniej niż u panów
My spójrzmy jeszcze szerzej: w ćwierćfinale w Paryżu zagra też rozstawiona tu z numerem pięć Marketa Vondrousowa (ze Świątek). Będzie też turniejowa “ósemka” Ons Jabeur (zagra z Coco), będzie rozstawiona z numerem 12 Jasmine Paolini (zmierzy się z Rybakiną). Jedyną niespodzianką w ćwierćfinale będzie Mirra Andriejewa. Ale nie sensacją, bo to tenisistka już znane i też sklasyfikowana wysoko (38. miejsce). W każdym razie po raz pierwszy od sześciu lat na Roland Garros mamy w ćwierćfinale tylko jedną nierozstawioną tenisistkę.
Wnioski: w Paryżu oglądamy siłę kobiet. Już niedawne finały turniejów WTA 1000 w Madrycie i Rzymie pokazały, jak ostro ścigają się najlepsze. Przypomnijmy: w obu meczach światowa numer jeden Świątek pokonała światową numer dwa Sabalenkę. Mieliśmy też w bieżącym sezonie finały Świątek – Rybakina (w Dausze) i Rybakina – Sabalenka (w Brisbane). Mieliśmy potyczki między tą trójką też w innych fazach dużych turniejów (półfinał Sabalenki z Rybakiną w Madrycie, półfinał Igi z Jeleną w Stuttgarcie).
Mamy naprawdę kawał rywalizacji. I – jak widać – formuje się coraz mocniejsza grupa pościgowa za liderkami.
Prawda jest taka, że czołówka tenisa kobiet stała się bardziej stabilna i przewidywalna niż czołówka tenisa mężczyzn. Przez lata kibice powtarzali, że w damskim tenisie wszystko jest możliwe, tak naprawdę skarżąc się, że nie ma w nim nic pewnego. Dziś już nikt tak nie powie. Dziś tego typu opinie dotyczą raczej tenisa panów. Tam wobec kłopotów ostatniego z wielkiej trójki – Novaka Djokovicia oczywiście – czołówka kształtuje się na nowo.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS