A A+ A++

Facebook, Instagram, TikTok to maszyny inwigilacyjne. Gdyby ludzie mieli świadomość, na jaką skalę są wykorzystywane ich informacje, to prawdopodobnie zmieniliby sposób korzystania z tych narzędzi. Nieświadomość jest jednak powszechna, myślimy “a tam, i tak nic istotnego ode mnie nie zdobędą” – tłumaczy Petros Psyllos, elektronik, programista i innowator.

Rafał Bolanowski: Felietonista “The Washington Post” odkrył, że Google, Meta i Microsoft używają naszych rozmów, zdjęć lub dokumentów, aby doskonalić swoją wersję sztucznej inteligencji. Wiadomość, którą chyba można było przewidzieć?

Petros Psyllos*: – Już wcześniej to robili do celów marketingowych, ta sztuczna inteligencja miała nam podsuwać profilowane treści, różne reklamy. Z kolei w przypadku generatywnej odsłony sztucznej inteligencji potrzebujemy masy danych, żeby potrafiła cokolwiek sensownie zrobić – generować naturalnie brzmiące teksty, obrazy, prezentacje, dźwięki czy w przyszłości filmy. AI nie potrafi się jeszcze uczyć na mniejszych zbiorach, więc potrzebujemy olbrzymiej ilości danych do nauki algorytmów. Modele językowe, AI do generowania grafik, a także różne boty do odpowiadania na nasze pytania potrzebują terabajtów informacji.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułRada Miasta jednomyślna sprawie nazwy skweru. „Uchwała weszła w życie z dniem podjęcia”
Następny artykułNie gryzła się w język. Konkretnie odpowiedziała hejterom