A A+ A++

fot.Bundesarchiv, Bild 102-00169A / CC-BY-SA 3.0 Gdzieś na kontynencie trwały krwawe zmagania wielkiej wojny, ale tutaj oprócz docierających wieści frontowych nikt jeszcze nie był świadkiem okropności tego konfliktu (zdj. poglądowe).

Zapewne niewielu mieszkańców angielskiego miasta Folkestone u wybrzeży kanału La Manche spodziewało się, że dzień 25 maja 1917 roku będzie inny niż zwykle. Gdzieś na kontynencie trwały krwawe zmagania wielkiej wojny, ale tutaj oprócz docierających wieści frontowych nikt jeszcze nie był świadkiem okropności tego konfliktu. Nim jednak zapadł zmierzch, blisko stu obywateli Folkestone straciło życie, a prawie dwustu odniosło rany.

Wszyscy oni padli ofiarą niemieckiej Wunderwaffe tamtych czasów – ciężkiego bombowca strategicznego Gotha G.IV. Ten dwusilnikowy dwupłat o rozpiętości skrzydeł przekraczającej 23 metry został zaprojektowany do przenoszenia niespotykanego wówczas na pokładach samolotów wojskowych ładunku 500 kilogramów bomb. Ponadto mógł przelecieć do 800 kilometrów, zatem idealnie nadawał się do uderzeń na Wyspy Brytyjskie.

Turecki Krzyż – pierwszy niemiecki Blitz

Celem pierwszego nalotu 21 maszyn tego typu był oczywiście Londyn. Ze względu jednak na niekorzystne warunki pogodowe kajzerowscy piloci skierowali się na cel zapasowy na angielskim wybrzeżu. W ten sposób szczęście stolicy stało się tragedią Folkestone.

Mimo że jeden z G.IV został zestrzelony przez brytyjski myśliwiec w drodze powrotnej, to niemieckie dowództwo uznało misję za ogromny sukces. Oprócz bowiem sporej liczby ofiar cywilnych zginęło 16 kanadyjskich i dwóch brytyjskich żołnierzy stacjonujących w pobliskiej bazie wojskowej Shorncliffe na wybrzeżu Kentu.

A był to zaledwie początek wielkiej kampanii bombardowania południowej Anglii i brytyjskiej stolicy, nazwanej operacją Türkenkreuz (Krzyż Turecki). W ciągu następnego roku duże formacje samolotów Gotha IV i jeszcze potężniejszych Gotha V zrzuciły na Albion prawie 100 ton bomb, zabijając blisko 1000 osób i dwukrotnie więcej raniąc.

Czytaj też: Pikielhauby w Nowym Jorku. Sny o potędze II Rzeszy

Cygara nad Londynem

Rzecz jasna południowa Anglia była na niemieckim celowniku jeszcze na długo przed pierwszym nalotem. Kiedy bowiem wbrew oczekiwaniom okazało się, że wojna wcale nie zakończy się przed Bożym Narodzeniem, w niemieckim sztabie zaczęto się zastanawiać nad sposobem ukrócenia rozkręcającej się spirali okopowej rzezi. W efekcie burzy mózgów postawiono na strategiczne, sięgające daleko poza linie frontu bombardowanie miast przeciwnika, co miało obniżyć jego morale i w efekcie zmusić do rozmów pokojowych. Odpowiedniego narzędzia do realizacji zwycięskiej ofensywy lotniczej upatrywano w sterowcach.

Rzeczywiście, te podniebne kolosy (niektóre osiągały ponad 200 metrów długości) idealnie nadawały się do siania grozy wśród ludności cywilnej, która na dalekim zapleczu głównych działań wojennych czuła się względnie bezpieczna. I chociaż sterowce poruszały się z mizerną prędkością do 125 km/h, to mogły przenosić do kilku ton bomb i operować w powietrzu przez ponad 24 godziny.

Początkowo niemieckie władze z Wilhelmem II na czele były przeciwne wykorzystywaniu sterowców do siania podniebnego terroru wśród cywilów

fot.domena publiczna Początkowo niemieckie władze z Wilhelmem II na czele były przeciwne wykorzystywaniu sterowców do siania podniebnego terroru wśród cywilów

Początkowo niemieckie władze z Wilhelmem II na czele były przeciwne wykorzystywaniu sterowców do siania podniebnego terroru wśród cywilów. W końcu pod naciskiem sztabowców opór kół rządzących został złamany. Cesarz wyraził zgodę na strategiczne bombardowania, choć zasugerował unikanie nalotów na cele niewojskowe, a już bombardowania pałacu Buckingham miał całkowicie zakazać. Ostatecznie jednak, jak pisze znawca tematu Andrzej Włusek:

Zarówno rozbujały niemiecki militaryzm, jak i ograniczenia techniczne ówczesnego sprzętu, szybko i negatywnie zweryfikowały prośby swego zwierzchnika. 19 stycznia 1915 roku pierwsze sterowce uderzyły w cele cywilne w Anglii.

Ofiarami dziewiczego nalotu niemieckich sterowców padły wówczas położone na południowy wschód od Londynu miejscowości Great Yarmouth i King’s Lynn. Ale to angielska metropolia była głównym celem zbrodniczych zakusów kajzerowskich lotników. Wkrótce też, bo już w maju, nad miastem pojawiło się złowieszcze cygaro, z którego zrzucono 28 bomb burzących i przeszło 90 zapalających.

Dla Londyńczyków był to prawdziwy szok. Choć wojna trwała od prawie roku, to dla cywilnej ludności była wydarzeniem odległym i nierealnym. Lotnictwo kajzera miało ten stan szybko zmienić. Już bowiem w sierpniu 1915 roku miasto bombardowały całe eskadry sterowców. „A w nocnym nalocie z 2 na 3 września 1916 roku wykorzystano aż 16 powietrznych krążowników. W ciągu całego tego roku zeppeliny w 20 nalotach zrzuciły 37 t bomb” – podkreśla badacz zagadnienia Włodzimierz Kaleta.

Czytaj też: Wojna motorem postępu? Najdziwniejsze w dziejach maszyny do zabijania

Nigdy się nie poddamy!

Chociaż sławetne słowa Winstona Churchilla o walce do końca padły ponad 20 lat później, to doskonale oddawały stan ducha Brytyjczyków w 1916 roku. Gdy minął pierwszy szok wywołany niemieckimi nalotami, królewscy planiści wojenni zaczęli organizować środki zaradcze, aby sprostać zagrożeniu ze strony sterowców.

W południowej Anglii pojawiły się nieznane dotąd baterie przeciwlotnicze, a do obrony regionu przesunięto aż 12 eskadr myśliwskich. Jak zauważa wybitny badacz pierwszych lotniczych ataków na Anglię por. Raymond H. Fredette:

Chociaż naloty sterowców przeraziły ludność cywilną, jesienią 1916 r. środki obronne, wraz z pojawieniem się pocisków zapalających, które niszczyły zeppeliny, zaczęły zadawać ogromne straty najeźdźcom. Co najmniej osiem bardzo łatwopalnych sterowców wypełnionych wodorem zostało zniszczonych tylko we wrześniu i październiku.

Wobec ponoszonych strat, których nie można było szybko uzupełnić, pod koniec tego roku Niemcy zawiesiły kampanię masowych zeppelinowych nalotów. Jednocześnie gorączkowo poszukiwano skuteczniejszej i bezpieczniejszej metody dostarczania bomb na angielską ziemię.

Czytaj też: „Więcej rzezi, więcej nieszczęść niż zrodziło się kiedykolwiek przedtem”. Okręty Goeben i Breslau zmieniły bieg wielkiej wojny

Latający wagon

Na początku 1917 roku szefostwo niemieckiej firmy Gothaer Waggonfabrik, produkującej przed wojną tabor kolejowy, wierzyło, że zna sposób na rozwiązanie tej kwestii. Zmuszona przez światowy konflikt do przestawienia się na inne nomen omen tory produkcji fabryka z Gotha zajęła się tworzeniem konstrukcji lotniczych, zwłaszcza bombowców.

Od 1915 roku linie produkcyjne firmy opuściło blisko 60 udanych dwusilnikowych samolotów różnych typów. Żaden z nich jednak nie miał ani wystarczającego zasięgu, ani ładowności, by sprawdzić się jako prawdziwy bombowiec strategiczny.

Zmuszona przez światowy konflikt do przestawienia się na inne nomen omen tory produkcji fabryka z Gotha zajęła się tworzeniem konstrukcji lotniczych, zwłaszcza bombowców.

fot.Bundesarchiv, Bild 146-1971-045-48 / CC-BY-SA 3.0 Zmuszona przez światowy konflikt do przestawienia się na inne nomen omen tory produkcji fabryka z Gotha zajęła się tworzeniem konstrukcji lotniczych, zwłaszcza bombowców.

Dopiero oblatany jesienią 1916 roku model Gotha G.IV zdawał się spełniać te oczekiwania. Choć niespecjalnie szybki (prędkość maksymalna: 135 km/h) i mało zgrabny, mógł przynajmniej dosięgnąć drugiego brzegu kanału La Manche, przewożąc wystarczająco dużo materiałów wybuchowych, aby podróż była opłacalna. Dowództwo sił powietrznych armii Cesarstwa Niemieckiego, czyli Luftstreitkräfte (poprzednik niesławnego Luftwaffe), natychmiast zamówiło 250 tych samolotów.

Szybko też okazało się, że wybór ten był niezwykle trafny. Samoloty Gotha G.IV oraz wprowadzone w ciągu roku do służby modele G.V, mimo swoich sporych rozmiarów oraz wagi, były wyjątkowo zwinne i trudne do zestrzelenia w walce powietrznej. W efekcie ogień przeciwlotniczy i problemy przy lądowaniach przyniosły więcej strat niż ataki samolotów wroga.

Czytaj też: Gęś, która nie chciała latać. Największy drewniany samolot w dziejach

Ogień z nieba

Rozpoczęta w maju 1917 roku operacja Türkenkreuz szybko też zaczęła przynosić bardziej wymierne rezultaty niż naloty wodorowych cygar z lat poprzednich. Jedenaście dni po pierwszym nalocie na Folkestone 22 gothy uderzyły na chroniący dostęp do rzeki Medway fort Sheerness. Bomby spadły też na doświadczoną od XVII wieku przez wojenne zawieruchy stocznię Royal Navy w Chatham. Co prawda efekty tego ataku były mizerne i dodatkowo okupione stratą jednego bombowca, ale dla kajzerowskiej propagandy nie miało to znaczenia. Odtrąbiono niebywały sukces, podkreślając zupełne nieprzygotowanie wyspiarzy do obrony swojej ojczyzny.

I jakby dla potwierdzenia peanów na swoją cześć dowództwo Luftstreitkräfte zorganizowało nalot, który wreszcie dosięgnął angielskiej stolicy. 13 czerwca nad Londynem pojawiło ok. 20 kajzerowskich maszyn i od razu powiało grozą. Bomby zrzucone na miasto zabiły 162 osoby, raniąc blisko 500.

Przyczyn stosunkowo dużej liczby ofiar dopatruje się jednak nie tyle w precyzji niemieckich pilotów, ile w ignorancji Londyńczyków co do zagrożenia, jakie niesie ze sobą bombardowanie miasta w dzień. Jeden z przebywających w stolicy na urlopie brytyjskich pilotów pisał: „Naloty nie stały się bardzo poważną sprawą i wszyscy stłoczyli się na ulicy, aby popatrzeć. Nie chowali się ani nie unikali”.

Co gorsza, wśród śmiertelnych ofiar znalazło się 46 uczniów jednej ze szkół średnich, w którą uderzyła niemiecka bomba. To przeraziło Albion. Nie tak przecież miała wyglądać wojna prowadzona przez dżentelmenów, a to zdawał się sugerować Wilhelm II, zabraniając ataków na niemilitarne cele.

Jednak poza przerażeniem Anglicy nie mogli w tym momencie nic więcej zrobić, co też lotnictwo kajzera skwapliwie wykorzystało. Miesiąc później nad stolicą Albionu ponownie pojawiły się samoloty z czarnymi krzyżami. Tym razem gapiów na ulicach było mniej, zatem i ofiar nie było tak wiele jak poprzednio (54 zabitych i 190 rannych). Ponadto Niemcy stracili jedną maszynę, a trzy zostały uszkodzone kosztem jednego angielskiego myśliwca.

Jak podkreśla pasjonat historii Jacek Ostrowski: „ze względu na brak zdecydowanej reakcji strony brytyjskiej niemieccy piloci mogli praktycznie bezkarnie zrzucać bomby w dzień”. Sytuacja zmieniła się dopiero w sierpniu. Większa aktywność myśliwców Royal Flying Corps (poprzednika RAF-u) oraz ostrzał coraz skuteczniejszej artylerii przeciwlotniczej spowodowały w końcu, że Turecki Krzyż mógł nękać wyspiarzy tylko nocą.

Sytuacja zmieniła się dopiero w sierpniu. Większa aktywność myśliwców Royal Flying Corps (poprzednika RAF-u) oraz ostrzał coraz skuteczniejszej artylerii przeciwlotniczej spowodowały w końcu, że Turecki Krzyż mógł nękać wyspiarzy tylko nocą.

fot.domena publiczna Sytuacja zmieniła się dopiero w sierpniu. Większa aktywność myśliwców Royal Flying Corps (poprzednika RAF-u) oraz ostrzał coraz skuteczniejszej artylerii przeciwlotniczej spowodowały w końcu, że Turecki Krzyż mógł nękać wyspiarzy tylko nocą.

Początki nocnych nalotów zdawały się zachęcające dla niemieckiego dowództwa. Przeprowadzony bowiem 3 września pierwszy, wręcz eksperymentalny nocny rajd 5 goth na nieszczęsną Royal Dockyard w Chatham przyniósł Albionowi dotkliwe straty – m.in. 130 rekrutów królewskiej marynarki.

Szybko jednak wyszły na jaw poważne mankamenty nowej taktyki. Owszem, oszczędzała ona bombowcom konfrontacji z myśliwcami oraz ogniem z ziemi, ale ostatecznie coraz więcej cennych samolotów rozbijało się teraz podczas lądowania w ciemnościach. A przy ówczesnym poziomie techniki również nocna nawigacja była nie lada wyzwaniem. Pomimo tych trudności do końca 1917 i na początku 1918 roku zorganizowano jeszcze 22 nocne naloty.

Czytaj też: Orzeł Morski atakuje

Grande finale

Ostatni nalot na Anglię miał miejsce prawie rok po rozpoczęciu operacji Türkenkreuz. 19 maja 1918 roku 38 maszyn G.IV i G.V wraz z 5 mniejszymi bombowcami uderzyło w szereg celów w Londynie oraz miastach w południowej Anglii. Tym razem kajzerowskie straty były poważne – w wyniku ognia angielskich myśliwców i ostrzału z ziemi do baz na kontynencie nie powróciło aż 6 maszyn, a kolejna uległa zniszczeniu podczas lądowania. I nie mogły tego zrekompensować nikłe straty po stronie brytyjskiej – „zaledwie” 49 zabitych i ok. 170 rannych.

W efekcie dowództwo Luftstreitkräfte uznało, że koszty nalotów zaczęły zdecydowanie przewyższać ich wartość strategiczną. Tym bardziej że Turecki Krzyż pochłonął ponad 60 bombowców, spośród których 24 padło pastwą angielskich karabinów i dział, a 36 nie przetrwało lądowań. Zaniechano więc dalszych misji, przesuwając flotę bombowców do atakowania celów na froncie zachodnim.

Doświadczenia wyniesione z tragicznych w skutkach nalotów sterowców oraz eskadr goth przydały się również po przeszło 20 latach, gdy kolejny Blitz uderzył w Albion.

fot.US Government/domena publiczna Doświadczenia wyniesione z tragicznych w skutkach nalotów sterowców oraz eskadr goth przydały się również po przeszło 20 latach, gdy kolejny Blitz uderzył w Albion.

Ponura pieśń przyszłości

Pomimo ograniczonego sukcesu strategicznego, choć mocno podkreślanego przez kajzerowską propagandę, operacja Türkenkreuz wywarła przede wszystkim silny wpływ psychologiczny na mieszkańców Albionu. Odtąd bowiem brytyjscy cywile nie mogli już oczekiwać, że będą bezpieczni przed atakiem zza kanału. Ale doświadczenia wyniesione z tragicznych w skutkach nalotów sterowców oraz eskadr goth przydały się również po przeszło 20 latach, gdy kolejny Blitz uderzył w Albion.

Operacja Türkenkreuz stała się także ponurą pieśnią przyszłości i wątpliwym wzorcem wykorzystywanym w kolejnych konfliktach. Późniejsze tragedie zbombardowanej Guerniki, Coventry, Drezna, Tokio czy Kambodży były w prostej linii następstwem zabójczych misji powolnych kajzerowskich dwupłatów nad południową Anglią.

Bibliografia

  1. Czapliński W., Galos A., Korta W., Historia Niemiec, Wrocław 2010.
  2. Fredette R.H., Sky on Fire: The First Battle of Britain 1917–1918, New York 1976.
  3. Kaleta W., Zeppeliny – bombowce strategiczne Niemców w czasie I wojny światowej, Wp.pl [dostęp: 17.06.2021].
  4. Ostrowski J., Operacja „Türkenkreuz” – pierwszy niemiecki Blitz, Nowa Strategia.org [dostęp: 18.06.2021].
  5. Sojka Ł., Polowanie na dzieciobójców, Newsweek [dostęp: 19.06.2021].
  6. Steel N., Hart P., Tumult in the Clouds: The British Experience of the War in the Air (1914–1918), London 1997.
  7. Zins H., Historia Anglii, Wrocław 1995.
Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułMH Automatyka MTB Pomerania Maraton E3 Łęczyce – Sport
Następny artykułW Chinach znaleziono szczątki naprawdę dużego nosorożca