Flemming Graversen jest jednym z najlepszych tunerów świata. To na silnikach spod jego ręki Leon Madsen zdobył w sezonie 2019 w debiucie srebro w cyklu Grand Prix. Duńczyk w ostatnim turnieju w Toruniu o mały włos nie prześcignął Bartosza Zmarzlika.
Kamil Hynek
Kamil Hynek, WP Sportowe Fakty: Odczuwa pan już negatywny wpływ koronawirusa na swoją fabrykę?
Flemming Graversen, jeden z najlepszych tunerów świata, w tym m.in. srebrnego medalisty cyklu Grand Prix Leona Madsena:
Chyba nie ma firmy, która przejdzie suchą stopą przez problemy wynikające z pandemii, więc to oczywiste, że nas też nie ominą jej skutki. Podobnie będzie z całą dyscypliną. Tunerzy nie są w tym względzie wyjątkowi. Nie wiemy, co przyniesie przyszłość, jak będzie wyglądało nasze życie, gdy już wszystko wróci na w miarę normalny tor.
Rok bez speedway’a będzie dla waszej branży katastrofą?
Na pewno będzie szalenie ciężko, ale nie demonizowałbym tej sytuacji. Siedzenie i rozmyślanie nad losem jest bez sensu, nic to nie zmieni. Mam co robić, moja głowa jest zajęta innymi rzeczami. Wykorzystuje ten czas do przeróżnych testów, wprowadzania nowości, udoskonaleń w swoich silnikach.
Zawodników czekają trudne rozmowy ze swoimi pracodawcami w kontekście renegocjacji kontraktów. Jest szansa, że wy pójdziecie na ustępstwa i będzie w stanie zjechać z cenami, czy to rynek je podyktuje?
Uznaję się za człowieka, który jest skłonny pójść na ustępstwa. Mamy trudny moment, nie unikniemy cięć. Wszystkim powinno zależeć, aby dojść do kompromisu. Biorę pod uwagę, że zejście z kosztów np. za usługi będzie niezbędne, żeby ponownie stanąć na nogi.
ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2020: Wielcy Speedwaya – Leigh Adams
W zimie jeszcze przed wybuchem zarazy, od zawodników poszły zamówienia na silniki. Później wraz z rozprzestrzenianiem się koronawirusa po całej Europie, kluby wpadały w większe bądź mniejsze kłopoty finansowe. Był problem z wypłatą pieniędzy za podpis i przygotowania do sezonu. Czy w związku z tym dużo jednostek czeka w pana garażu na odbiór?
Nie jest źle, z częścią zawodników udało się dogadać. Każdy zmaga się z kryzysem, ale też stara dbać o własny interes. Ja też. To normalne. Jestem w tym biznesie bardzo długo i naprawdę wiele już widziałem.
We Włoszech, gdzie mieści się fabryka GM, wirus wymknął się spod kontroli. Codzienna liczba ofiar w Italii mrozi krew w żyłach. Jak jest z dostępnością do silników?
Na razie mogę odetchnąć z ulgą. Odrobinę wyszedłem przed szereg. Zaopatrzyłem się w niezbędny sprzęt oraz komponenty zanim zakończył się miniony sezon. Jak widać wcześniejsze zakupy wyszły mi na dobre.
Polski mechanik Jacek Filip powiedział mi niedawno, że najlepsi tunerzy rok rocznie wydają ogromne środki na przeróżne, nowe maszyny. Wszystko po to, aby bez przerwy próbować zaszachować konkurencje, być krok przed nią?
To prawda. Nie można stać w miejscu, tutaj chwila nieuwagi powoduje, że zostajesz w tyle. Trzeba mieć oczy dookoła głowy i stale się rozwijać. Szukać czegoś, czym zaskoczysz kolegów. Nasze środowisko jest bardzo ambitne, dąży do perfekcji. To powoduje, że wzajemnie się nakręcamy, a korzystają zawodnicy.
Leon Madsen zrobił panu świetną reklamę. W lidze polskiej jest piorunująco szybki. W debiucie w cyklu Grand Prix zdobył wicemistrzostwo świata. To sprawia, że przed sezonem 2020 więcej zawodników niż zazwyczaj zgłosiło się do pana z prośbą o zrobienie silnika?
Odpowiem dyplomatycznie. Wszyscy zawodnicy, którzy osiągają znakomite rezultaty na twoim sprzęcie, są doskonałym ambasadorem marki. Leon wywiązuje się z tej roli perfekcyjnie i obaj jesteśmy zadowoleni ze współpracy. Myślę, że jeszcze sporo przed nami.
Może pan wyjawić, jacy nowi zawodnicy zawitali przed tym sezonem do pana “stajni”?
Proszę wybaczyć, ale wolałbym tę informację przetrzymać w tajemnicy.
No dobrze, idźmy dalej. Wierzyliście do końca cyklu, że jesteście w stanie dopaść mistrza – Bartosza Zmarzlika. Na ostatnie zawody do Torunia wzięliście zamiast motocykla rakietę. Na Motoarenie Leon fruwał, dokonał nie lada wyczynu, wykręcił dużego maxa, czyli dwadzieścia jeden punktów. Kibice w Polsce przed półfinałami dostawali palpitacji serca. Przygotowaliście coś specjalnego na te zawody? To była jakaś tajna broń i zaplanowana akcja?
Mogę zdradzić, że faktycznie próbowaliśmy pewnej nowinki, która perfekcyjnie zdała egzamin. Licho nie śpi, więc tajniki zachowam dla siebie, ale dorzucę, że miała ona ujrzeć światło dzienne dopiero na starcie rozgrywek 2020 roku. Udało nam się jednak prace ukończyć przed czasem, więc pomyśleliśmy, że Motoarena będzie doskonałym poligonem doświadczalnym. Próba generalna wyszła znakomicie i jesteśmy mądrzejsi w pewnych kwestiach.
Na początku wspomniał pan, że o zamknięciu warsztatu nie ma mowy, nadal mimo zastoju w gospodarce spędza pan w nim mnóstwo czasu.
Pracuję ciężko, często z niego nie wychodzę do późnych godzin, ale nie zapominam także o najbliższej rodzinie. Żona ma ze mnie aktualnie odrobinę więcej pożytku (śmiech). Zachowuję spokój na ile jest to możliwe i cierpliwie oczekuję na rozwój wypadków.
CZYTAJ TAKŻE: Ratownikiem może zostać każdy nas. Zostań w domu!
CZYTAJ TAKŻE: Lekarz GKM-u na pierwszej linii frontu
POLECAMY: Kup bilet na finał TAURON Speedway Euro Championship w Chorzowie
Czy Leon Madsen będzie w przyszłości mistrzem świata?
zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS