Kilka dni temu Wojewódzki Sąd Administracyjny w Kielcach stwierdził nieważność uchwały rady miasta nakazującej wjazd na któryś z kieleckich dworców autobusowych (bo są dwa). Domagały się tego jeden przewoźnik i jedno stowarzyszenie, argumentując, że samorząd nie może nakazywać przewoźnikom tras przejazdu, a dojazd do dworca jest nieopłacalny.
Czy dokładnie te argumenty przekonały sąd, dowiemy się po publikacji uzasadnienia wyroku.
Oczywiście argument przewoźników, że dojazd na dworzec, z którego nikt nie odjeżdża, jest nieopłacalny, brzmi logicznie. Ale moim zdaniem to argument pozorny i tak naprawdę sprowadza się do tego, kto zapłaci za dojazd na dworzec i złotówkę za sam wjazd. To tak jakby dyskutować, kto zapłaci za zmywanie naczyń po klientach w restauracji.
Co ciekawe, przewoźnicy nie mówią, o ile musieliby podnieść cenę biletów na danej linii, żeby pokryć te koszty – o 20 czy o 50 gr? Bo chyba nie o złotówkę, skoro linie mają po kilkadziesiąt kilometrów, a po mieście trzeba nadłożyć kilka.
Wjazd na dworzec pod kontrolą
Może więc w tym sporze chodzi o coś innego? Nie jest tajemnicą, że jazda według rozkładów jazdy niektórych przewoźników – i nie chodzi mi o autorów skargi do sądu – często pięknie wygląda tylko na papierze. Sam się o tym nie tak dawno przekonałem, gdy bus na ul. Żytnią nie przyjechał, a podanego na rozkładzie telefonu przewoźnik nie odbierał. Tymczasem wjazdy na dworzec znacznie łatwiej skontrolować.
CZYTAJ TEŻ: Kielecki dworzec idzie na rekord. Będzie tysiąc odjazdów na dobę
Uważam, że miasto powinno za wszelką cenę szukać innych pomysłów na zmuszenie przewoźników, żeby jednak wjeżdżali na któryś z dworców, najlepiej ten miejski. Bo to naprawdę nie jest normalne, że chociaż są dwa dworce obok siebie, to pasażer, który dojedzie na któryś z nich, musi szukać poza nimi przystanku na jakiejś ulicy, żeby kontynuować podróż. To było patologiczne już w latach 90., a co dopiero teraz!
Dlatego też, skoro przewoźnicy tak bardzo powołują się na prawo, miasto też po prostu powinno je skrupulatnie egzekwować. Przede wszystkim zacząć kontrole, czy faktycznie rozkłady jazdy są realizowane, co teraz jest prawdziwą rzadkością, jeżeli chodzi o prywatnych przewoźników. Na pewno pomógłby też montaż monitoringu na przystankach, który pozwoliłby zweryfikować, czy busy rzeczywiście odjeżdżają o czasie.
Apeluję też, żeby miasto na przystankach umieściło w widocznym miejscu numer telefonu i adres mailowy do organu, który wydaje zezwolenia, czyli Urzędu Miasta Kielce i urzędu marszałkowskiego, żeby maksymalnie ułatwić sposób składania skarg na przewoźników, którzy lekceważą pasażerów. To kosztuje niewiele, a przewoźnicy, którzy jeżdżą zgodnie z rozkładami, powinni się tylko cieszyć.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS