Wodociągi Dębickie są świetnym przykładem na to, jak małymi działaniami możemy dbać o klimat.
Jest kilka minut po piętnastej, kiedy na parkingu Wodociągów Dębickich podaję rękę Andrzejowi Doboszowi. Nie jest to pierwsze nasze spotkanie. Widzieliśmy się już w sierpniu, kiedy w powietrzu czuć było jeszcze lato i kwiaty. Kwietne łąki posiane zostały bowiem tak na terenie oczyszczalni ścieków, jak i stacji uzdatniania wody należących do miejskiej spółki. Jacek Gil, jej prezes tłumaczy, że są one tam nie tylko po to, by ładnie wyglądały, ale także dla pszczół oraz, by ograniczyć koszenie i zatrzymać wodę w glebie, co w naszym coraz suchszym klimacie jest bardzo ważne. Choć przyznaje też, że w sezonie kwiaty we flakonach stoją właściwie na każdym biurku w firmie.
W ostatnich dniach listopada jednak po kwiatach nie ma już nawet śladu. Pola zostały zaorane, a maki, chabry czy nagietki powrócą dopiero wiosną. Za to dziś cały teren pokrywa biały puch.
– To zające – tłumaczy Andrzej Dobosz, gdy przyglądam się drobnym śladom na śniegu. Twierdzi, że gdybym dobrze się rozejrzał, to znajdę również ślady saren czy bażantów. Warunki mają tam świetne, kilka hektarów ziemi, teren zadrzewiony, położony przy rzece. No i ludzi jak na lekarstwo.
Idziemy w stronę pasieki, którą od czerwca 2021 roku prowadzi na terenie oczyszczalni. Dlaczego akurat tam? A no dlatego, że Andrzej Dobosz od 27 lat pracuje w Wodociągach Dębickich jako elektryk. I pewnego dnia przechadzając się po firmie pomyślał, że podobnie jak jego ojciec kiedyś, chciałby zająć się pszczołami. Przyszło mu też do głowy, że idealnym miejscem, gdzie mógłby postawić ule jest zaciszne i zadrzewione miejsce na jej terenie. Na tyle oddalone od budynków, że pszczoły miałyby tam spokój. Prezesowi tej propozycji nie trzeba było dwa razy powtarzać. Na decyzję potrzebował tylko pół godziny.
– Już wcześniej, tak gdzieś od 2010 roku, gdy rozpoczęliśmy modernizowanie firmy, postawiliśmy na ekologiczne rozwiązania, takie które nie będą szkodzić środowisku, a wręcz przeciwnie, będą dodatnio wpływać na klimat. Pszczoły świetnie się w to wpisywały – tłumaczy Jacek Gil.
Mają własne ciepło, prąd i drzewa tlenowe
Zanim więc w Wodociągach Dębickich prócz ludzi zaczęły też pracować pszczoły, działał tam moduł kogeneracyjny, dzięki któremu spółka do dziś przerabia biogaz na prąd i ciepło. W zimie dzięki temu ogrzane są wszystkie obiekty oczyszczalni i budynek biurowy, a przez cały rok firma ma ciepłą wodę w kranach. Moduł zapewnia też prąd, a wspomaga go farma fotowoltaiczna produkująca energię elektryczną ze słońca.
Jeszcze przed założeniem pasieki na terenie wodociągów zasadzone zostały też drzewa tlenowe. W to również zaangażowali się sami pracownicy, dzięki którym dziś rośnie ich około czterystu.
– Niestety widać, które sadziły panie, a które panowie. Te, które sadziły panie nieco gorzej się przyjęły – śmieje się Agnieszka Jamróz, dyrektor ds. ekonomicznych.
Zauważa przy okazji, że drzewa te, z uwagi na ogromne liście, potrafią wyprodukować nawet dziesięć razy więcej tlenu niż inne rodzime drzewa liściaste. A co za tym idzie pochłaniają też więcej dwutlenku węgla.
Jacek Gil podkreśla, że wiele inicjatyw, które zrealizowali do tej pory, nie byłoby możliwych gdyby nie zaangażowanie pracowników. Szczególnie tych, którzy mają ogrodnicze czy nawet rolnicze doświadczenie i chętnie je wykorzystują w firmie.
– Bywa tak, że nawet pożyczamy od nich sprzęt potrzebny do różnych prac ziemnych, oczywiście odpłatnie. Po co mamy kupować, jeśli potrzebny jest nam tylko kilka razy w roku? – pyta, a właściwie stwierdza prezes.
Żeby pszczoły miały bliżej
Jednym z pasjonatów, na których Wodociągi Dębickie mogą liczyć jest Andrzej Dobosz. Dzięki niemu spółka ma na swoim terenie nie tylko pasiekę składającą się z dziewięciu dużych uli i dwóch małych, tzw. odkładowych, ale również własny produkt znany jako Miody z Wody. Po raz pierwszy owoce pracy pszczelich robotnic udało się zebrać w zeszłym roku. Część pszczelarz pozostawił dla siebie, część otrzymali pracownicy Wodociągów Dębickich. Herbata z własnym miodem smakowała podobno zupełnie inaczej.
Andrzej Dobosz zapowiada, że w przyszłym roku wyśle jego próbki do badania. Po to, by dowiedzieć się, jakiej jest jakości. Choć biorąc pod uwagę w jakich warunkach
żyją jego pszczoły, nie musi się bać oceny. Jednak on i tak cały czas stara się coś ulepszać i to nie tylko po to, by miód był smaczniejszy i bardziej wartościowy. Ale też dla samych pszczół. W tym roku, już po sezonie zdecydował się przenieść ule w inne miejsce. Bliżej łąki.
– Dzięki temu pszczoły nie będą musiały tyle latać, żeby zebrać to, co im potrzebne – tłumaczy.
Gdy dochodzimy do pasieki dłonią omiata ujścia uli, opowiadając przy okazji, czym pszczoły letnie różnią się od tych zimowych, jak na zimę zabezpieczyć ule i kiedy owadom daje się syrop cukrowy, a kiedy ciasto z antybiotykiem i po co. Lekko tylko odchyla pokrywę jednego z uli, by pokazać mi jak ociepla się je na zimę. Szybko jednak odstawia ją na miejsce, by nie chłodzić owadów. To mogłoby im zaszkodzić.
Końcówka roku to dla pszczelarza martwy czas, który może jednak przeznaczyć na czyszczenie ramek i przygotowanie ich na nowy sezon. Andrzej Dobosz robi to w trakcie pracy na co ma oczywiście przyzwolenie pracodawcy. W jednym z budynków oczyszczalni ustawił regały, na których trzyma cały, potrzebny do prowadzenia pasieki, sprzęt. Szczotki, dymiarkę, kwas octowy do czyszczenia ramek, no i same ramki. Te już zużyte, jak i nowe, przygotowane do przyszłego sezonu. Z tych zużytych odzyskuje wosk pszczeli.
– Kupiłem sobie formy i robię z niego świece. Już z nimi nawet na dożynkach byłem – stwierdza nie bez dumy.
Piją wodę z kranu i jeżdżą na rowerach
Gdy dzień później spotykam się z Jackiem Gilem i Agnieszką Jamróz, ci pytają mnie, czy wiem czym pracownicy spółki poruszają się między oczyszczalnią ścieków a znajdującą się w innej części miasta stacją uzdatniania wody. Okazuje się, że nie tylko samochodami, bo mają też do dyspozycji rowery.
– My z prezesem, jak tylko pogoda pozwala, też często z nich korzystamy – podkreśla Agnieszka Jamróz.
W firmie działa bowiem wypożyczalnia rowerów. Pracownicy nie tylko mogą nimi jeździć w czasie pracy, ale też pożyczyć je na weekend, z czego zresztą chętnie korzystają. Dzięki temu nie tylko dbają o zdrowie i kondycję, ale też ograniczają ilość spalin odprowadzanych do atmosfery. To przyczynia się do poprawy klimatu podobnie jak ograniczenie produkcji butelek PET. A do tego Wodociągi Dębickie przyczyniają się promując od blisko siedmiu lat picie wody z kranu. Dębicka Kraniczanka, czyli woda, którą spółka dostarcza mieszkańcom za pośrednictwem sieci wodociągowej, jest zresztą chronionym znakiem towarowym wpisanym do Biuletynu Urzędu Patentowego.
– Picie wody z kranu jest jak najbardziej naturalne. Jeśli mamy dobrą wodę za darmo to jaki jest sens kupować ją w butelkach? – zastanawia się Jacek Gil.
Tak on, jak i Andrzej Dobosz nie osiadają jednak na laurach i snują już kolejne plany. Oczywiście prezes w skali makro, a pszczelarz raczej w mikro.
Nowe ule, sad i park edukacyjny
Ten, który planuje działania na mniejszą skalę chciałby przede wszystkim postawić na terenie oczyszczalni kolejne ule. Choć jeszcze w sierpniu się przed tym wzbraniał, to jak się okazuje apetyt rośnie w miarę jedzenia i dziś marzy mu się rozbudowa pasieki.
– Szczególnie że stoi teraz w innym miejscu i koledzy nie będą już narzekać, że ich pszczoły żądlą – uśmiecha się.
Jacek Gil również chciałby budować, tyle tylko, że edukacyjny park wodny. Jeśli spółce uda się zdobyć dofinansowanie na ten projekt, to powstanie on przy ul. Kosynierów Racławickich na terenie oczyszczalni ścieków. W parku dzieci mogłyby poznawać zasadę działania urządzeń wodnych wynalezionych jeszcze w czasach starożytnych. Prezes tłumaczy, że chciałby w ten sposób zbliżyć dzieci i młodzież do natury, pokazać im, jak wygląda jej obieg w przyrodzie i nauczyć je odpowiedzialnego podejścia do jej oszczędzania.
Planów nie ukrywa też Agnieszka Jamróz. Wiosną chce na terenie stacji uzdatniania wody zasadzić stare gatunki jabłoni i stworzyć sad podobny do tych, które pamiętamy z gospodarstw naszych dziadków. Co więcej drzewka nie będą podlewane wodą z wodociągu, ale tą technologiczną, wykorzystaną już raz w procesie uzdatniania.
Przyznaje, że to może małe działanie, ale przecież i one mogą zrobić wiele dla poprawy klimatu.
Przeczytaj również: Firma Oponiarska Dębica S.A. ma nowego prezesa
Autor: Tomasz Ratuszniak
/ Debica24.eu
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS