W Brazylii, Rosji i Turcji w ostatnich
dniach doszło do istotnych podwyżek stóp procentowych. Powodem jest
rosnąca inflacja i ucieczka kapitału zagranicznego.
Czy
może być to sygnał, że rosnące stopy procentowe w USA zaczynają
wywierać presję na rynki wschodzące? Czy stopy procentowe będzie musiała
podnosić też Polska? Istotnie różnimy się od wspomnianych krajów, więc
prostego przełożenia nie ma. Sądzę, że u nas długo podwyżek nie będzie.
Temat podwyżek pojawia się jednak na horyzoncie. Warto zauważyć, że o
podwyżkach kosztu pieniądza zaczyna się już mówić w Czechach, kraju
traktowanym jako bardziej rozwinięty i wiarygodny niż Polska.
Bank
Centralny Brazylii podniósł w środę stopę procentową z 2 do 2,75 proc. W
Rosji wzrosła z 4,25 do 4,5 proc., a w Turcji z 17 do 19 proc. Wszędzie
chodzi oczywiście o krótkookresową stopę banku centralnego, stosowaną w
rozliczeniach w systemie bankowym, która jednak ma wpływ na
oprocentowanie innych instrumentów na rynku.
Marzec
jest pierwszym miesiącem od grudnia 2018 r., gdy aż trzy banki
centralne podniosły koszt pieniądza (licząc grupę 37 najważniejszych
walut oraz strefę euro). Dzieje się to w momencie, gdy szybko rosną
rynkowe stopy procentowe w dolarach na tzw. długim końcu krzywej, czyli
oprocentowanie długookresowych obligacji skarbowych rządu
amerykańskiego. Ten wzrost wywiera presję na inne kraje poprzez ruchy
kapitału portfelowego. Jeżeli stopy w dolarach są wyższe, to słabsze
finansowo kraje muszą płacić inwestorom więcej, by zachęcić ich do
pozostania w kraju.
Aby ułatwić
odpowiedź na pytanie, czy podwyżki stóp w niektórych krajach
wschodzących mogą w końcu dotyczyć też Polski, na wykresie pokazałem
wybrane parametry Brazylii, Rosji i Turcji w porównaniu z Polską i
Czechami. Wybrałem jeszcze Czechy, ponieważ przedstawiciele Czeskiego
Banku Narodowego mówili w ostatnich miesiącach kilkukrotnie, że w 2021
r. będzie możliwe podniesienie stóp procentowych w koronach.
Co z tego porównania wynika?
Przede
wszystkim widać, że Brazylia i Turcja mają nieporównanie większe niż
inne kraje problemy z inflacją i deprecjacją waluty. Są to kraje z
innego koszyka. Mają też znacznie niższe salda rachunku obrotów
bieżących, które pokazują, na ile kraj potrzebuje kapitału zagranicznego
do finansowania inwestycji (jeżeli saldo jest ujemne, to zagraniczny
kapitał musi uzupełniać krajowy w finansowaniu inwestycji). Są
kredytobiorcami, w przeciwieństwie do Polski czy Czech. Warto też
dostrzec, że oba kraje mają lepszy wynik PKB niż Polska w ostatnim
kwartale minionego roku – a to też sprzyja podwyżkom stóp.
Rosja
jest już nieco innym przypadkiem. To kraj bardziej stabilny niż dwa
wcześniej wspomniane, z niższą inflacją i wyższym saldem obrotów
bieżących. Rosja ma jednak dwa bardzo wrażliwe punkty. Po pierwsze,
saldo obrotów bieżących jest mocno uzależnione od cen ropy – gdy te
spadają, nadwyżka Rosji na rachunku bieżącym mocno spada. Po drugie,
bardzo istotne jest ryzyko polityczne w tym kraju. Ostatnie jastrzębie
wypowiedzi prezydenta USA na temat Rosji wzmogły awersję do inwestowania
w rublach. Jednocześnie warto dostrzec, że rosyjski bank centralny ma
dość jastrzębie podejście do inflacji. Rząd rosyjski chce utrzymywać
stabilność makroekonomiczną, zdając sobie zapewne sprawę, że jej brak
znacząco pogarszałby polityczną pozycję Rosji na świecie.
Polska
to inny przypadek. Nie notuje ucieczki od swojej waluty (a przynajmniej
nie na dużą skalę), a nawet gdyby notowała, to ogromna nadwyżka na
rachunku bieżącym sprawia, że wpływ takiej ucieczki na wzrost
gospodarczy byłby ograniczony. Mamy też w miarę stabilną inflację – z
perspektywą wzrostu do 3-4 proc. w tym roku, a nie 5-6 proc. jak w
Rosji.
Warto jednak pamiętać, że taki
błogi spokój bywa złudny. W świecie rosnących rentowności amerykańskich
obligacji łatwo o szybką deprecjację waluty, a jeżeli nałoży się na to
wysoki wzrost płac, to łatwo też o znaczące przyspieszenie inflacji.
Temat podwyżek będzie zatem wisiał w powietrzu.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS