7 marca 2020 roku czarną datą polskiego boksu. Nie opadł jeszcze niesmak po werdykcie w walce wieczoru na gali w Łomży, gdy Adam Kownacki (20-1, 15 KO) przegrał na własnym terenie w Nowym Jorku ze skazywanym na ścięcie Robertem Heleniusem (30-3, 19 KO). Napisać, że to szok, to nie napisać nic…
84 do 49 – tak wyglądała przewaga w liczbie doprowadzonych do celu ciosów na korzyść Polaka. Po raz kolejny okazało się jednak, że w wadze ciężkiej tak naprawdę wystarczy jedno uderzenie, by zmienić obraz rywalizacji. Tak, Kownacki dominował w pierwszych rundach. Tak, wyglądało na to, że sukcesywnie kruszy rywala i powoli dobiera mu się do skóry.
To wszystko przestało się liczyć w czwartej rundzie, gdy rozochocony w ofensywie „Babyface” został skarcony pojedynczym ciosem z prawej ręki. Sędzia był tak zdziwiony widokiem Kownackiego na deskach (bo kto nie był?), że nie zauważył nokdaunu i nie podjął liczenia. Po chwili stało się jednak jasne, że Polak stoi na miękkich nogach. Helenius poczuł krew i po chwili po raz drugi zwalił rywala z nóg. Tym razem arbiter liczył… Po chwili było już po wszystkim – walka została przerwana, gdy Kownacki znalazł się na skraju naprawdę ciężkiego KO.
Pokonany szybko opuścił ring w towarzystwie medyków. „Był twardym ciastkiem. To naprawdę bardzo dobry bokser” – powiedział nieoczekiwany triumfator. To jedna z największych niespodzianek ostatnich lat w wadze ciężkiej. Kursy na wygraną Kownackiego plasowały się w okolicach 1.05 i to nie bez przyczyny. Powiedzmy sobie uczciwie: Helenius sprawiał wrażenie rozbitego pięściarza. Dość powiedzieć, że o 6 lat starszy od Adama Fin przegrał niedawno z Geraldem Washingtonem (20-4-1, 16 KO) – tym samym, którego Polak znokautował już w drugiej rundzie.
Tego typu zależności w boksie często nie znaczą jednak nic. W dłuższej perspektywie można się zastanawiać, czy o porażce nie zdecydował styl Kownackiego, który dał się poznać jako pięściarz na wskroś ofensywny. Ciosom się nie kłaniał, ale… do czasu. W boksie właściwie każda szczęka ma datę graniczną – a już zwłaszcza w wadze ciężkiej.
Porażka boli tym bardziej, że to miała być typowa walka „na przeczekanie”. Niepokonany Polak do tej pory przechodził przez kolejne szczeble i wyglądało na to, że jest na ostatniej prostej do walki o pas. W międzyczasie sytuacja się co prawda skomplikowała – tytuł stracił Deontay Wilder (42-1-1, 41 KO) – ale wcześniej potencjalna walka z długoletnim mistrzem organizacji WBC wydawała się przez moment naturalna.
Co dalej? Przede wszystkim trzeba mieć nadzieję, że ten nokaut nie odbił się ciężko na zdrowiu Adama. W dalszej kolejności trzeba się zastanowić… nad właściwie wszystkim. Można się dalej łudzić, że wnoszenie do ringu 122 kilogramów nie odbija się negatywnie na postawie pięściarza, ale po co? Polski boks wciąż czeka na pierwszego mistrza świata wagi ciężkiej i wszystko wskazuje na to, że, niestety, poczeka jeszcze wiele długich lat.
Fot. Newspix.pl
TKO an undefeated fighter✔️
Get 30th win✔️It’s safe to say Robert Helenius had an amazing night! #KownackiHelenius pic.twitter.com/BuOkEdfeq7
— FOX Sports: PBC (@PBConFOX) March 8, 2020
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS