A A+ A++

Stoi tam od lat, choć nikomu nie jest już potrzebny. Przez niego kontenery na śmieci nie mają swojego miejsca i tarasują drogę dojazdową. Mieszkańcy chcieli go usunąć, ale administrator nie wyraża na to zgody. Żąda podpisów lokatorów. Dlaczego?

Mieszkańcy ulicy Kościuszki nie mają łatwego życia. Chcą i muszą segregować śmieci, ale nie mają miejsca, żeby ustawić w ładzie śmietniki. Winny jest… trzepak. Nieużywany, zardzewiały, ale z historią. Stoi tam już dobre 60 lat, więc powstał w czasach, kiedy ludziom wystarczał jeden, góra dwa kontenery na odpady. Dzisiaj jest ich sześć. Muszą stać na drodze, po której jeżdżą samochody, bo przecież trzepak zajmuje tak cenne na tym podwórku miejsce. Codziennie stoją w innej konfiguracji.

— Kontenery cały czas są przestawiane. Dlatego, że nie wszystkie mają swoje miejsce. Mamy dwa boksy pod domami. Trzy śmietniki mieszczą się w jednym z nich. W drugim stoi trzepak, więc trzy pozostałe pojemniki muszą mu ustępować miejsca. Dlatego stoją, gdzie popadnie — tłumaczy Piotr Duczymiński, mieszkaniec. — Dlatego wpadłem na pomysł, żeby usunąć trzepak. Nikt, ale to naprawdę nikt z niego nie korzysta. Trzepak stoi na terenie należącym do miasta, więc napisałem pismo, żeby to właśnie miasto go zabrało. Było to rok temu. Żeby doszło to do skutku, na usunięcie trzepaka musieli zgodzić się wszyscy mieszkańcy. Dlatego zacząłem zbierać podpisy. Nie było to łatwe, bo a to kogoś wiecznie nie było, a to ktoś powiedział, że to nie jego sprawa. Usłyszałem też, że choć trzepak mieszkańcowi jest niepotrzebny, nie podpisze, bo… nie podpisuje takich list. Niemniej jednak większość podpisów przedłożyłem miastu. To jednak za mało, bo według urzędników trzepak jest potrzebny. I że stanął tu na prośbę mieszkańców! Ale lata temu! A to, że śmietniki się walają, nie ma znaczenia. Zresztą żaden urzędnik nie pofatygował się, żeby przyjść do nas i zobaczyć, w jakich warunkach mieszkamy. Pod trzepakiem cały czas leżą śmieci. Firma wywozowa opróżnia tylko kontenery, a innych rzeczy nie sprząta. Ale trzepak jest najważniejszy, jest nie do ruszenia.

Trzepak rzeczywiście ma swoje lata ma i wiele widział. Przeżył kilkunastu prezydentów, setki dywanów i słyszał tysiące sąsiedzkich sprzeczek. Kiedyś bawiły się na nim dzieci, a dziś umiera śmiercią naturalną. Bo dzieci mają inne zainteresowania, a dywanów jest w domach mniej. I odkurzacze lepsze, które radzą sobie z kurzem.

— Na Kościuszki wprowadziłem się około 50 lat temu. Trzepak już tu był. Pamiętam, że i ja sam bawiłem się na nim. Ale dziś stoi zapomniany — potwierdza Piotr Duczymiński. — Żałuję, że chciałem się go pozbyć „po bożemu”, zgodnie z urzędowym tokiem. To wszystko ciągnie się już rok i nic nie wskazuje, że trzepak zniknie. Znacznie szybciej byłoby ten trzepak usunąć na własną rękę, nikomu nic nie mówiąc. Ale skoro on taki ważny i nic z nim nie można zrobić, to może figuruje w rejestrze zabytków? Skoro nikt z niego nie korzysta, a stać na podwórku musi? Nie rozumiem tej sytuacji. Nie mogę pojąć, że trzepak jest ważniejszy od człowieka.

O to samo spytaliśmy Zakład Lokali i Budynków Komunalnych, który administruje terenem, na którym stoi trzepak.

— Usunięcie trzepaka zależy od mieszkańców. To oni w większości muszą wyrazić na to zgodę. Bo to na ich prośbę trzepak został ustawiony — mówi Beata Kowalska, kierownik działu eksploatacji Zakładu Lokali i Budynków Komunalnych. — Niestety zbyt mało naszych najemców wypowiedziało się na temat usunięcia trzepaka. To istotne w tej sytuacji, bo my wypowiadamy się tylko w ich imieniu. Lokali komunalnych, które należą do miasta, jest tylko dziesięć. Otrzymaliśmy zgody tylko od trzech najemców, więc to zdecydowana mniejszość. Pozostałe mieszkania są prywatne. Nimi zarządzają wspólnoty mieszkaniowe. Oczywiście otrzymaliśmy listę z ich podpisami, ale była to zwykłą kartka z nazwiskami. Trudno stwierdzić, czy to osoby tam mieszkające.

I dodaje: — Dopóki nie będziemy mieli podpisów naszych mieszkańców, trzepaka nie możemy usunąć. Oczywiście zdanie pozostałych lokatorów też możemy wziąć pod uwagę. Ich podpisy muszą mieć jednak odpowiednią formę. Bo to, co dotyczy części wspólnych, podejmowane jest w formie uchwały wspólnoty mieszkaniowej. Pod nią podpisuje się każdy właściciel lokalu. Ma swoje miejsce w tabeli. Dzięki temu widać, kto się podpisał, kto wstrzymał od głosu, a kto jest przeciwny. To nie może być kartka z nazwiskami, a właśnie uchwała.

ADA ROMANOWSKA

Czytaj e-wydanie
Gazeta Olsztyńska zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze. Roczna prenumerata e-wydania Gazety Olsztyńskiej i tygodnika lokalnego tylko 199 zł.

Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPożar w garażu. Jedna osoba została ranna. Zdarzenie nagrał paralotniarz [WIDEO]
Następny artykułKasia Łaska zaśpiewała dla widzów Polsat News piosenkę nominowaną do Oscara