Poniedziałek, godz. 10. Toruński Sztab Pomocy Ukrainie przy ul. Kościuszki 23 zaczyna pracę. Od poniedziałku do piątku otwarty jest w godz. 10-18, w sobotę 11-14. Niedziele są wolne – tak w trosce o wolontariuszy zarządziła Julia, obecnie uchodźczyni z Ukrainy, wcześniej dyrektorka do spraw pracowniczych. Jeden wolny dzień w tygodniu jest ważny, żeby wolontariusze się nie wypalili. Od samego początku działają na pełnych obrotach. Sztab założyło już w pierwszym dniu wojny kilka toruńskich organizacji pozarządowych. Przez pierwszy miesiąc przez sztab przewinęło się ponad 300 dorosłych Ukraińców i zbliżona do tego liczba dzieci.
Toruński Sztab Pomocy Ukrainie na Kościuszki. Fot. Maciej Wasilewski / Agencja Wyborcza.pl
Mieszkanie, praca, potrzebne rzeczy
Już kilka minut po godz. 10. Paulina Kaczyńska, 19-letnia wolontariuszka, tegoroczna maturzystka, rozmawia z Ukrainką, która prosi o pomoc w znalezieniu mieszkania. Paulina nauczyła się ukraińskiego jeszcze przed wojną. Mówi biegle. Ukrainka, której pomaga, po przyjeździe zatrzymała się w hotelu. Sztab spróbuje ulokować ją u jakiejś rodziny. Niestety, lista dostępnych mieszkań maleje, a nowych nie przybywa. – Wcześniej zgłosiła się do nas firma, która za darmo udostępniła cztery mieszkania dla uchodźców, na razie na czas nieokreślony. Niektóre osoby prywatne też udostępniają mieszkania, które wcześniej były przeznaczone na wynajem. Większość jednak zaprasza Ukraińców do swoich domów, oferując pokój – mówi Hrystyna Bordiuch. Ona i jej mąż Andrej koordynują pracę sztabu. Pochodzą z okolic Kijowa, do Polski przeprowadzili się kilka lat temu.
Wolontariusze zawsze starają się najpierw spotkać z osobą, która chce przyjąć uchodźców. Potem jadą zobaczyć warunki zakwaterowania. Zdarza się, że odrzucają ofertę.
Praca sztabu uzupełnia się z działalnością punktów informacyjnych i recepcyjnych rządu i samorządu. – Nie jest tajemnicą, że trzeci sektor może w wielu kwestiach pozwolić sobie na więcej. Możemy np. zadzwonić do prywatnych osób i ulokować u nich uchodźców, władza nie może tego zrobić. Są też rzeczy, które oni mogą zrobić, a my nie, więc nasze działania się uzupełniają – mówi Bordiuch.
Przy biurku obok Hrystyny siedzi Weronika Matusz, Ukrainka z obwodu lwowskiego, która w 2019 roku przyjechała do Torunia studiować dziennikarstwo i komunikację społeczną. – 24 lutego wpadłam w panikę, nie wiedziałam, co mam robić. Dowiedziałam się, że Andrij organizuje protest. Dał mi kiedyś swoją wizytówkę. Poszłam na protest i zaczęliśmy działać razem – opowiada Weronika. Wspomina tamte dni: – Na początku nawet się sobie nie przedstawiliśmy, po prostu działaliśmy. Znajomi i rodzina z Ukrainy pisali do nas, że jadą do Polski, a my staraliśmy się szukać dla nich mieszkań. Zdarzało się, że przyjmowaliśmy osoby w nocy. Spały w siedzibie sztabu, a rano próbowaliśmy je gdzieś ulokować. Teraz już jest lepiej, ludzie nie przyjeżdżają w środku nocy, ale w naszej bazie jest coraz mniej mieszkań. Weronika pomaga Ukraińcom m.in. w szukaniu pracy. Większość ofert dotyczy sprzątania, część Polaków jest też otwarta na ukraińskie nianie.
Toruński Sztab Pomocy Ukrainie na Kościuszki. Fot. Maciej Wasilewski / Agencja Wyborcza.pl
Dziesiątki ważnych kontaktów
Przy ul. Kościuszki udzielana jest pilniejsza pomoc – w sprawie mieszkania, pracy i potrzebnych artykułów higienicznych. Osobno działa centrum integracyjne ze świetlicą dla dzieci, warsztatami dla kobiet i lekcjami języka polskiego.
Lokal przy ul. Kościuszki jest przestronny. Po prawej stronie, za biurkiem siedzi dziś Swietłana, która 6 marca przyjechała do Torunia z Kijowa. Teraz pomaga jako wolontariuszka, wydając uchodźcom środki higieniczne. Dalej jest przestrzeń biurowa – to tu koncentruje się życie sztabu. Na korkowych tablicach wiszą przydatne adresy i numery telefonów: do pomocy psychologicznej, medycznej i prawnej. Są też numery telefonów do żłobków, biur poselskich i innych instytucji zajmujących się pomocą, m.in. do MOPR-u, Toruńskiej Brygady Feministycznej, pełnomocnika wojewody ds. rozwoju społeczeństwa obywatelskiego i współpracy z organizacjami pozarządowymi, do Centrum Onkologii w Bydgoszczy. Jest też adres świetlicy dla dzieci. Na biurku leżą ulotki z numerem konta sztabu i listą potrzebnych rzeczy. Na środku pokoju stoją kartony z rzeczami z motobazaru, który odbył się w weekend. Są w nich cukierki krówki, kubki i koszulki z napisami, m.in. „Fuck Putin” i „Stop War”. Jedna kosztuje 50 złotych, ale można oczywiście zapłacić więcej.
Toruński Sztab Pomocy Ukrainie na Kościuszki. Fot. Maciej Wasilewski / Agencja Wyborcza.pl
Toruński Sztab Pomocy Ukrainie na Kościuszki. Fot. Maciej Wasilewski / Agencja Wyborcza.pl
W siedzibie sztabu jest też kuchnia. Udało się nawiązać współpracę z kilkoma restauracjami, które codziennie za darmo dowożą ciepły posiłek dla wolontariuszy. Stołówki dla uchodźców sztab nie prowadzi, robią to inne instytucje.
Uchodźczynie wolontariuszki
W sztabie pracują codziennie dwie wolontariuszki uchodźczynie: Oksana Szewczenko i Julia Hernuha. Nie chcą siedzieć bezczynnie w domu. Pierwsza z nich jest prawniczką, druga pracowała jako dyrektorka do spraw pracowniczych. Teraz Julia przez osiem godzin zajmuje się w sztabie pierwszym kontaktem z uchodźcami. Tworzy z nimi CV i pomaga szukać pracy. Oksana koordynuje pracę sztabu – wysyła wolontariuszy tam, gdzie są potrzebni, nadzoruje akcje specjalne, np. jarmark czy motobazar.
Julia dobrze rozumie osoby, które przyjmuje. Kilka tygodni temu (z Kijowa wyjechała 25 lutego) była w takiej samej sytuacji jak one. Teraz pomaga w znalezieniu pracy. To głównie praca fizyczna, bo bez znajomości polskiego nawet osoby z wyższym wykształceniem nie znajdą tu zajęcia w swoim zawodzie. Julia stara się, żeby w jednym miejscu zatrudniło się kilka uchodźczyń, wtedy jest im raźniej, mogą rozmawiać w swoim języku.
Toruński Sztab Pomocy Ukrainie na Kościuszki. Fot. Maciej Wasilewski / Agencja Wyborcza.pl
Toruński Sztab Pomocy Ukrainie na Kościuszki. Fot. Maciej Wasilewski / Agencja Wyborcza.pl
Julia przyjechała do Polski z rodzicami 9 marca. Podróż samochodem zajęła im dwa dni. Andrij, z którym znała się już wcześniej, ulokował ją i jej rodzinę w jednym z udostępnionych przez torunian prywatnych mieszkań. Jego właściciel dał także pracę rodzicom Julii. Dzień po przyjeździe do Torunia została wolontariuszką sztabu. – Kiedy tu przyjechałam, poczułam się bezpieczna. W końcu mogłam odetchnąć. Przez pierwsze dwa tygodnie wojny byłam na Ukrainie bezczynna, nie miałam jak pomóc. Tutaj mogę pomagać i Ukrainie, i uchodźcom – mówi Julia.
Oksana przyjechała z Kijowa do rodziny w Toruniu 28 lutego. Przez dwa dni się aklimatyzowała, ale potem postanowiła zostać wolontariuszką Toruńskiego Sztabu Pomocy Ukrainie. Zaczęła od najprostszych zadań, m.in. sortowania darów, ale z czasem zajęła się koordynacją, poszukiwaniem wolontariuszy, zaopatrywaniem sztabu i magazynu. – Tu mogę pomagać bardziej niż w Kijowie – mówi Oksana.
Jej mąż został w Ukrainie, ona przyjechała do Polski z dziećmi – czteroletnią córką i sześcioletnim synem. Udało się jej zapisać je do żłobka i przedszkola. Oksana uczy się polskiego. Chciałaby docelowo znaleźć pracę w zawodzie, jako prawniczka, ale na ten moment – jak mówi – może pracować jako sprzątaczka albo w sklepie. To jej pierwszy pobyt w Polsce, ale rozumie język, choć na razie nie mówi po polsku.
Toruński Sztab Pomocy Ukrainie na Kościuszki. Fot. Maciej Wasilewski / Agencja Wyborcza.pl
117 tys. zł dla Ukrainy
Lokal przy ul. Kościuszki oraz magazyn przy Legionów sztab otrzymał od miasta za darmo. To spora ulga, bo sztab nie dostaje dofinansowania na swoje działania. Przez pierwszy miesiąc wolontariusze zebrali 117 tys. zł. Pieniądze już wydano – około 100 tys. na pomoc dla Ukrainy, resztę na działania sztabu w Toruniu, np. wynajęcie pokoi hotelowych dla uchodźców, kiedy w punktach recepcyjnych brakowało miejsc. Ponieważ zdarzało się, że Ukraińcy przyjeżdżali w środku nocy i nie było gdzie ich ulokować, na marzec sztab wynajął mieszkanie za 4800 zł miesięcznie. – Na początku kwietnia zrezygnowaliśmy z wynajmowania, bo nie ma już nagłych sytuacji, wolimy przeznaczyć te pieniądze na coś innego – mówi Bordiuch.
Duży wydatek to również transport. Na początku kierowcy wożący dary do Ukrainy sami płacili za paliwo. Teraz jednak odpowiedzialność spadła na sztab. Koszty paliwa to około 1000 zł miesięcznie. Nie chodzi tylko o transport do Ukrainy. Wolontariusze jeżdżą też po mieście. W samym Toruniu przejeżdżają czasem ponad 150 km dziennie. Kolejne koszty to przystosowanie mieszkań. Czasem ktoś jest gotowy oddać swoje lokum uchodźcom, ale np. nie działa w nim zamek. Wtedy sztab pokrywa koszty naprawy.
Pomoc i w Ukrainie, i na miejscu
Około godz. 14 wchodzimy do magazynu. Na wejściu stoją dziesiątki palet. Transport do Ukrainy jest gotowy; zapełni jeden tir. Na naszą wschodnią granicę pojedzie m.in. sprzęt medyczny – kule, wózki, nosze. Sztab wysyła teraz do Ukrainy jeden transport w tygodniu, przedtem zdarzało się ich kilka. Wcześniej wysyłano m.in. noktowizory (23 sztuki) oraz środki ochrony osobistej (gogle, zatyczki do uszu, ochraniacze na kolana). Sztab kupił też dziesięć dronów, z których każdy kosztował kilka tysięcy złotych. Wysyłane są też opatrunki i apteczki.
Magazyn Toruńskiego Sztabu Pomocy Ukrainie. Fot. Maciej Wasilewski / Agencja Wyborcza.pl
Magazyn Toruńskiego Sztabu Pomocy Ukrainie. Fot. Maciej Wasilewski / Agencja Wyborcza.pl
Magazyn Toruńskiego Sztabu Pomocy Ukrainie. Fot. Maciej Wasilewski / Agencja Wyborcza.pl
Po magazynie oprowadza nas Aleksander Zmuda-Trzebiatowski, kujawsko-pomorski koordynator pomocy Ukrainie. Pokazuje nam miejsce przyjmowania transportów, które przyjeżdżają nawet z zagranicy, z Hiszpanii, Francji, Niemiec. W magazynie oprócz darów dla Ukrainy są także artykuły potrzebne uchodźcom w Toruniu – środki higieny osobistej, żywność dla dzieci, pampersy.
Magazyn Toruńskiego Sztabu Pomocy Ukrainie. Fot. Maciej Wasilewski / Agencja Wyborcza.pl
W magazynie jest też pomieszczenie, w którym stoi kilkanaście wózków dla dzieci. Przyjeżdżające do Torunia Ukrainki mogą je brać dla swoich dzieci. Kiedy jesteśmy w magazynie, przychodzi kobieta z prośbą o rzeczy dla uchodźców, których przyjęła. Głównie o żywność. Do mieszkania po swojej zmarłej mamie przyjęła osiem osób, teraz przyjeżdża kolejnych sześcioro gości z Ukrainy. Pytam, czy na wyżywienie uchodźców nie starczy jej rządowe 40 zł dziennie na osobę. Mówi, że jeszcze nie ma tych pieniędzy, bo wnioski składa się wstecz, a nie z wyprzedzeniem, więc pieniądze trzeba wyłożyć z własnej kieszeni. Ukrainki, które gości, są na razie zadowolone. Ich dzieci chodzą już do szkoły, matki mają założone konta bankowe, z jej pomocą złożyły wnioski o 500 plus.
Ubrania do wyboru
W magazynie jest też sporo ubrań. Zebrano ich tak dużo, że zbiórka ubrań jest czasowo wstrzymana. Wiele z nich nadaje się do przekazania uchodźcom, ale są też takie, których ktoś ewidentnie chciał się pozbyć, bo nie są już zdatne do użycia. – Pamiętajmy, że po drugiej stronie też jest człowiek, i to po trudnych przeżyciach: śmierci bliskich, rozłące, utracie wszystkiego, więc traktujmy go z szacunkiem, w taki sposób, w jaki sami oczekiwalibyśmy wsparcia – mówi Zmuda-Trzebiatowski.
Magazyn Toruńskiego Sztabu Pomocy Ukrainie. Fot. Maciej Wasilewski / Agencja Wyborcza.pl
Magazyn Toruńskiego Sztabu Pomocy Ukrainie. Fot. Maciej Wasilewski / Agencja Wyborcza.pl
Codziennie od godz. 14 do 18 nasi goście mogą przychodzić bezpośrednio do magazynu i wybierać potrzebne rzeczy. Są tu kosze kurtek, regały pełne ubranek dziecięcych, nowa bielizna i skarpety. Sztab potrzebuje regałów i wieszaków, żeby lepiej zorganizować tę część magazynu. Wychodząc, mijamy kilka kobiet, które przyszły po ubrania.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS