A A+ A++

W tej lidze nikt nie odda nawet centymetra pakietu. Nikt nie odda punktów za darmo. Nikt – mimo często teoretycznie beznadziejnej sytuacji – nie poprosi o jak najniższy wymiar kary. Przekonały się o tym Przemyskie Niedźwiadki w starciu z outsiderem z Międzychodu. Potrzebowały aż 25 minut, aby przemóc niezwykle ambitnego, ale i nie mającego nic do stracenia, rywala. Finalnie odniosły trzecie z rzędu, jak najbardziej zasłużone, zwycięstwo. Sprawiły, że dla ich kibiców będą to przyjemne święta Bożego Narodzenia.

Chyba po raz pierwszy w trwającym sezonie team Daniela Puchalskiego był faworytem meczu o mistrzowskie I-ligowe punkty. Było kilka powodów tak stawianej sprawy. Po pierwsze: coraz lepsza, pewniejsza, jakościowa gra Niedźwiadków. Po drugie: skład personalny rywali, w którym aż roiło się od absencji. Trener Marcin Chodkiewicz miał do dyspozycji na parkiecie hali POSiR siedmiu w pełni sprawnych zawodników. Bo przecież Marcin Wróbel – choć wybiegał na plac gry – takim od dłuższego czasu nie jest. Tyle, że można było być pewnym, że „sokoły” będą walczyć o każdą piłkę, będą wkładać w grę całe serce. Nie mieli wszak nic do stracenia.

Refleksja przyszła w porę

Gospodarze z pewnością o tym wiedzieli, ale nie przełożyli tej wiedzy na parkiet. Po pierwszych 10 minutach nie można było uciec od myśli, że chyba jednak lekko zlekceważyli przeciwnika, nie uszanowali jego woli walki i determinacji. I zostali za to przykładnie ukarani. Defensywa była tylko z nazwy. W ataku też nie było lepiej. Nie funkcjonował rzut z dystansu, brakowało kolektywnej gry. 34 stracone punkty mówią wszystko.

Kiedy w 11. min trafił, „wożący” indywidualnie rywali, Mikołaj Smarzy, było już 21:36. Za moment, kiedy trafił M. Wróbel, kibice niedowierzali. Sokół miał już 17 punktów przewagi – 22:39. To nie była jeszcze tragedia, bo w baskecie to żadna przewaga…

Refleksja przyszła w porę. Wystarczyło tylko poprawić grę w defensywie. Być bliżej przeciwnika, wywierać presję. Rodziły się przechwyty, rodziły się niecelne rzuty i możliwość ponawiania akcji. Fragment między 13. a 17. min przemyślanie wygrali 16:2 i na trzy minuty przed końcem I połowy mieli rywala na wyciągnięcie ręki. Było 38:41, a dyrygentami „powrotowej” niedźwiadkowej orkiestry byli CJ Wilson i Rafał Serwański. Opanowaniem imponował Michał Chrabota. Wynik po I połowie (50:52) na sekundę przez zejściem do szatni ustalił kapitan przemyślan. Nie ma co owijać w bawełnę: 52 punkty stracone na własnym parkiecie w 20 minut budziło grozę.

Szymon Janczak w II połowie włączył się z rzutem. Jego punktów tej drużynie potrzeba jak tlenu. Fot. Grzegorz Gajdzik

Podkręcili tempo

Wyrównana walka trwała jeszcze przez 5 minut III ćwiartki. Wreszcie z rzutem włączył się Szymon Janczak, bardzo dobrą zmianę dał Sebastian Rompa, który po urazie we Wrocławiu miał być oszczędzany przez D. Puchalskiego, ale sytuacja wymagała, aby na parkiecie się jednak pojawił. To po jego „trójce” w 22. min Niedźwiadki przejęły inicjatywę. Było 62:57. Ale goście jeszcze przez kilka chwil nie spasowali. Byli w stanie w 24. min odzyskać prowadzenie (62:64), ale nie byli w stanie utrzymać tempa gry. To z kolei podkręcali gospodarze. Końcówka należała do odważnie penetrującego „pomalowane” Maciej Puchalskiego. Przez finalnymi 10 minutami przewaga punktowa może nie była duża (78:74), ale dało się odczuć, że jakość i pewność siebie coraz bardziej lgną do Niedźwiadków.

Ostatnia ćwiartka nie pozostawiła żadnych wątpliwości. Seria 9:2 na jej powitanie wytrącała kolejne argumenty gościom. Choć prawdę powiedziawszy mieli ich już bardzo mało… W 34. min CJ Wilson trafił na 87:76, a za moment przykładnie i skutecznie pchający się pod deskę M. Chrabota na 91:77. Na ponad 3 minuty przed końcem M. Puchalski nie pomylił się z linii rzutów wolnych i gospodarze wygrywali najwyżej w tym spotkaniu – 93:77.

Może gdzieś tam komuś kolebało się w głowie marzenie o trzeciej z rzędu (!) „setce” Niedźwiadków, ale licznik zatrzymał się na 98 punktach. To nie ma jednak żadnego znaczenia. Znaczenie ma za to trzecie z rzędu i siódme w lidze zwycięstwo. Po meczu, za który identyczne brawa należą się Przemyskim Niedźwiadkom, jak i piekielnie ambitnej ekipie z Międzychodu.

Niedźwiadki Chemart Przemyśl – Sokół Międzychód 98:82 (21:34, 29:18, 28:22, 20:8)

  • Punkty: C. Wilson jr 22 (2×3), M. Chrabota 21, M. Puchalski 15 (1×3), R. Serwański 15 (1×3), S. Rompa 12 (2×3), Sz. Janczak 10 (2×3), Ł. Uberna 3, B. Chalicki 0, M. Mboya Kotieno 0 (N); M. Smarzy 30 (5×3) J. Nowak 22 (4×3), N. Lynch 10 (1×3), M. Małachowski 8, J. Kunc 7 (1×3), M. Wróbel 2, J. Lewis 0 (S).

Sędziowali: Tomasz Trojanowski, Michał Pogon i Mateusz Foltyn (wszyscy Kraków). Widzów: 700.

Autor: Mariusz Godos
/ Życie Podkarpackie

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułA gdyby tak Jezus przyszedł na świat teraz i tu…
Następny artykułDrogowy armagedon w Lublinie. Ulice zamieniły się w lodowisko. Karambol, kolizje, zablokowana obwodnica