Chciałbym się politycznie zadeklarować. Jestem za przełożeniem wyborów prezydenckich. Nawet na pięć lat – jeśli sytuacja będzie tego wymagać – ale jak nie, to choćby na dwa. Naprawdę nie można wymagać, żeby wyborcy szli do urn, kiedy ludzie umierają. Ani wtedy gdy będą leczyć rany po epidemii. Wprowadziłbym tę zasadę twardo, na stałe: jeśli w Polsce w ciągu miesiąca umrze ponad 30 osób, wybory zawsze odwołujemy. Przekładamy o jedną kadencję. Prezydent i rząd mają mandat społeczny, żeby sprawować władzę, więc niech ją nadal sprawują. Dzięki temu będzie szansa, aby na zawsze już uniknąć głosowania, bo przecież w Polsce co miesiąc umiera tych 30 obywateli. Będzie demokratycznie i spokojnie. A także zdrowo.
A że konstytucja mówi o jakichś kadencjach? No litości. Kiedy sondaże pokazują, że nasi nie są w stanie wygrać, kiedy ośrodki badania opinii publicznej wykazują, że bardziej lubiani są przeciwnicy, wtedy nie czas na głosowanie. Otumaniona histerią związaną z kowidem społeczność mogłaby głosować inaczej niż ta sama społeczność otumaniona histerią, że w Polsce wali się demokracja i sądy zostały zniewolone. No bo histeria wywoływana przez opozycję jest z natury słuszna i uzasadniona, a ta, na której fali płynie władza, jest nieuczciwa i budzi obrzydzenie.
Nie wiem, czy obecnie rządzący nie zmienią zdania. Na razie się upierają, że konstytucyjnych zasad trzeba się trzymać, a wybory muszą się odbyć w terminie. Ale wiadomo: to władza z natury totalitarna, niechętna europejskim standardom i w ogóle antydemokratyczna. A w dodatku jej wyborcy to zgraja prostaków, zabobonnych prymitywów, którzy boją się epidemii, nie tęsknią za pubami i galeriami handlowymi, więc do urn też nie pójdą ze strachu. Więc pewnie władzunia, w trosce o swoje interesy, w końcu wprowadzi stan wojenny, czołgi staną na skrzyżowaniach, a wybory zostaną odłożone.
Już sobie wyobrażam, jak ci, którzy dziś domagają się zmiany terminu wyborów – ich kandydatka oraz jej wyjątkowo mało błyskotliwy szef partii wygłaszają kolejne głupoty – będą histeryzować, że władza ogranicza demokrację i prawa obywatelskie. Ale zapewniam: nawet stan wojenny nie powstrzyma tych państwa przed autokompromitacją. Nawet jeśli media publiczne nie zechcą transmitować ich enuncjacji (a powinny), to sprawę załatwi bliska im stacja prywatna. Niech wyborcy słuchają.
Felieton ukazał się w tygodniku „Sieci” nr 14/2020.
W związku z problemami z dystrybucją drukowanej wersji tygodnika „Sieci” (zamykane punkty sprzedaży, ograniczona mobilność społeczna) zwracamy się do państwa z uprzejmą prośbą o wsparcie i zakup prenumeraty elektronicznej – teraz w wyjątkowo korzystnej cenie! Z góry dziękujemy!
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS