- Stany Zjednoczone są gospodarczo i militarnie państwem, z którym nikt nie jest w stanie konkurować, Porównywalnym z USA mocarstwem są, co prawda, Chiny i mogłaby nim być też Unia Europejska, ale UE jest karłem politycznym i militarnym na scenie światowej, a i Chinom daleko do Stanów Zjednoczonych
- System wymusza na prezydentach USA raczej kontynuację, a nie zmianę.
- Nawet Donald Trump tak naprawdę zmienił jedynie styl i ewentualnie metodę, ale już nie istotę polityki zagranicznej USA.
- Analogicznie ktokolwiek od stycznia 2021 r. zasiądzie w Białym Domu na kolejne 4 lata, to zmianie ulegną raczej akcenty i styl, a nie treść polityki. Z punktu widzenia Polski nie jest to zła wiadomość. O ile oczywiście rządzący Polską w ogóle interesują się polityką zagraniczną. A jeśli już się interesują to o ile są w stanie odróżnić to, co istotne, czyli treść od tego, co drugorzędne czyli formy. To zaś wcale pewne nie jest
PKB i zbrojenia mówią jasno
Produkt Krajowy Brutto Państwa Środka to nadal zaledwie ca. 65% PKB Stanów Zjednoczonych (ok. 20 bilionów, czyli 20.000 miliardów dolarów w USA, a ok. 14 bilionów w wypadku Chin). Jeśli spojrzeć na PKB liczony według parytetu siły nabywczej tj. z uwzględnieniem cen w danych państwach, to okazuje się, że Chiny prześcignęły już Stany Zjednoczone, ale z kolei Waszyngton ma nadal ogromną przewagę jak chodzi o PKB per capita. Aby uświadomić sobie skalę przewagi Stanów Zjednoczonych nad wszystkimi innymi państwami wystarczy uświadomić sobie, że o ile PKB Stanów Zjednoczonych to wspomniane już ok. 20 bilionów, a Chin około 14, to już Japonia to jedynie 4,9, Niemcy 3,8, Wielka Brytania ok. 2,8, Indie i Francja po około 2,5, Włochy 1,8, Kanada, Korea Południowa i Rosja po ca. 1,5, a Polska ca. 0,5. Warto dodać, że Unia Europejska łącznie ma PKB na poziomie Chin.
Supermocarstwem czynią również Stany Zjednoczone wielokrotnie wyższe od chińskich wydatki zbrojeniowe oraz przewaga technologiczna. Wydatki zbrojeniowe USA wynoszą około 730 miliardów dolarów. Dopiero łączny budżet obronny kolejnych 11 państw tj. Chin, Indii, Rosji, Arabii Saudyjskiej, Francji, Niemiec, Wielkiej Brytanii, Japonii, Korei Południowej oraz Brazylii równa się amerykańskim wydatkom na zbrojenia.
Wybory prezydenckie w USA. 10 rzeczy, które należy wiedzieć
Niewymierne aspekty mocarstwowości
Prezydentura Donalda Trumpa nie osłabiła w istotny sposób żadnego z powyższych składników amerykańskiej potęgi. Mocarstwowy status USA wynika jednak z jeszcze kilku innych, mniej wymiernych, czynników. Po pierwsze z istnienia sieci dobrowolnych sojuszników rozsianych po całym świecie, po drugie ze sprawnego funkcjonowania pewnego modelu relacji, który jakkolwiek nierówny fundamentalnie jednak różni się od jakiegokolwiek do tej pory istniejącego modelu relacji supermocarstwa z państwami sojuszniczymi i wreszcie po trzecie z będącej magnesem kultury, moralnego przykładu oraz przewidywalności USA jako sojusznika. W odniesieniu do tych mniej wymiernych składowych amerykańskiej potęgi bilans prezydentury Donalda Trumpa jest już mocno kontrowersyjny.
Amerykański system polityczny oparty jest o zasadę „checks and balances” czyli o mechanizm kontroli i równowagi. Mechanizm ten powoduje, że żadna z władz (wykonawcza, legislacyjna i sądowa) nie jest w stanie uzyskać samodzielnie pełnej kontroli nad systemem. Wysoce oryginalna osobowość Donalda Trumpa nie była dzięki temu w stanie w fundamentalny sposób zmienić amerykańskiej polityki.
Kto doradza Bidenowi ws. Polski?
Fakt, iż prezydent Stanów Zjednoczonych jest równocześnie głową państwa oraz szefem rządu i ma tym samym władzę nieporównywalną z jakimkolwiek – poza zapewne prezydentem Chin, Rosji i w jakimś stopniu prezydentem Francji – innym przywódcą na świecie oznaczało, że niezależnie od wspomnianego systemu Donald Trump w istocie mógł odcisnąć ogromne piętno na amerykańskiej polityce, w tym na polityce zagranicznej. Tu pojawiało się jednak inne ograniczenie: Trump zderzył się z potęgą amerykańskiej machiny urzędniczej i administracyjnej. Frustracja, że nie może zmieniać polityki jak tylko ma ochotę powodowała wielokrotne kadrowe trzęsienia ziemi w Białym Domu. Nawet one jednak nie były w stanie spowodować, by Trump robił, co mu się żywnie podobało.
Najlepszym tego przykładem było to, że słabość Trumpa do Władimira Putina dawała o sobie znać bardziej w retoryce, niż w realnej polityce, gdzie z jednej strony sankcje wprowadzone przez Kongres, a z … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS