A A+ A++

Szczegółowe regulacje dotyczące tworzenia stref czystego transportu znalazły się w konsultowanym właśnie projekcie nowelizacji ustawy o elektromobilności. Resort klimatu i środowiska proponuje, by gminy od przyszłego roku tworzyły obszary, do których nie będą mogły wjeżdżać pojazdy bardziej zanieczyszczające powietrze. Od 2030 r. w miastach powyżej 100 tys. mieszkańców takie strefy byłyby już obowiązkowe. Według projektu w latach 2021‒2025 mogłyby tam wjeżdżać tylko pojazdy spełniające normę Euro 4, w latach 2026‒2030 tylko z Euro 5, a w latach 2031‒2036 – Euro 6.

Teraz przepisy dają możliwość tworzenia takich stref, ale miasta nie są zbytnio nimi zainteresowane. Wszystko przez to, że wydzielone obszary mogą być dostępne tylko dla pojazdów elektrycznych, napędzanych wodorem lub gazem ziemnym. Dotąd na wyznaczenie strefy zdecydował się jedynie Kraków, który chciał znacznie ograniczyć wjazd aut na Kazimierz. Tyle że po kilku miesiącach restrykcje praktycznie przestały działać, bo radni miasta zezwolili na wjazd np. klientom sklepów na Kazimierzu. Każdy skontrolowany kierowca mógł więc powiedzieć, że przyjechał na zakupy. Strefę ostatecznie zlikwidowano, a miasto… podwyższyło opłaty za parkowanie.

Niemiecki rząd sypie miliardami na rozwój samochodów elektrycznych
Niemiecki rząd sypie miliardami na rozwój samochodów elektrycznych

Zobacz również

Nowe zasady tworzenia stref czystego transportu miały sprawiać, że miasta będą bardziej nimi zainteresowane. Jednak organizacje pozarządowe wskazują, że projekt ma mnóstwo wad i w efekcie nie ma co liczyć na zmniejszenie emisji zanieczyszczeń przez samochody. Krytycznie o projekcie zmian w ustawie o elektromobilności we wspólnym stanowisku wypowiedziały się m.in. Polski Alarm Smogowy, Fundacja Promocji Pojazdów Elektrycznych czy Polski Klub Ekologiczny. Eksperci zwracają uwagę, że obostrzenia nie będą dotyczyć mieszkańców wyznaczanych stref. Przykładowo według badań przeprowadzonych w Krakowie 60 proc. jeżdżących tam aut należy do mieszkańców miasta. – Jeśli tak duży odsetek aut nie będzie musiał spełniać standardów emisji spalin, to poprawa jakości będzie niemożliwa. W Europie istnieje ponad 230 stref czystego transportu i w każdej z nich wymagania dotyczą także mieszkańców – mówi Bartosz Piłat z Polskiego Alarmu Smogowego.

Organizacja zwraca też uwagę, że dużym błędem jest zrównywanie samochodów z silnikiem benzynowym i z silnikiem Diesla. W obu przypadkach spełnianie określonych norm np. Euro 4 i czy Euro 5 oznacza zupełnie inną skalę emisji zanieczyszczeń. “Oznacza to, że gdyby dziś ustanowiono strefę czystego transportu w Warszawie, to na jej ulice nie mógłby wjechać pojazd benzynowy wyprodukowany w 2004 r., za to emitujący wielokrotnie więcej pyłów czy tlenków azotu pojazd z silnikiem Diesla wyprodukowany w 2010 r. wjeżdżałby bez problemu” – zwraca uwagę Polski Alarm Smogowy.

Organizacja zaznacza też, że lista wyjątków oraz zasad, określających, kto może wjechać do strefy bez spełniania wymogów emisyjnych, jest długa i skomplikowana. W efekcie przepisy będą niemożliwe do wyegzekwowania. Oprócz mieszkańców po strefie będą mogły poruszać się np. samochody należące do mikroprzedsiębiorców i do małych przedsiębiorstw. W praktyce ten zapis wyłącza co najmniej 2 mln pojazdów w całym kraju.

‒ Naszym zdaniem na początek poprzeczka powinna być zawieszona nisko, ale tak żeby rzeczywiście wyeliminować z miast pojazdy najbardziej kopcące. Można by np. na razie zakazać wjazdu pojazdom np. z normą Euro 3 dla aut benzynowych i Euro 4 dla diesli. W kolejnych latach wymogi można sukcesywnie zwiększać – mówi Bar … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułInformacja o posiedzeniu Komisji Rewizyjnej Rady Miejskiej w Olecku
Następny artykułReklama dźwignią handlu