A A+ A++

Vadym Denysenko, dyrektor think tanku Ukrainian Institute for Future, wraz z grupą swoich współpracowników, opublikowali na stronie Atlantic Council artykuł prezentujący opinię na temat obecnej sytuacji i wyzwań, które rysują się przed Kijowem. W ich opinii obecne uspokojenie w Donbasie i na granicy z Rosją, w związku z decyzją ministra Szojgu o wycofaniu części oddziałów przerzuconych w poprzednich miesiącach na Krym nie powinno uśpić czujności ukraińskich władz, wręcz przeciwnie, właśnie teraz należy działać z większą stanowczością i determinacją. Nie chodzi tylko o to, iż nadal nie do końca wiadomo co w praktyce oznacza rozkaz wycofania wojsk. W gruncie rzeczy, jak zauważają ukraińscy analitycy, nie mamy pełnej orientacji na czym polegał pierwotny scenariusz Moskwy. Czy tylko na pokazaniu światu, iż Federacja Rosyjska dysponuje potencjałem wojskowym którego nie zawaha się użyć jeśli uzna, że przekroczone zostały „czerwone linie”? A  może mieliśmy do czynienia z rodzajem próby generalnej i dopiero na podstawie zdobytych w ostatnich tygodniach doświadczeń, zarówno związanych z obszarem wojskowym jak i politycznym oraz dyplomatycznym Moskwa dopiero teraz rozpoczyna przygotowania do właściwej rozgrywki?

Sytuacja w każdej chwili może znów zostać decyzją Moskwy zaostrzona

To, że możemy mieć do czynienia z tego rodzaju scenariuszem świadczą informacje ujawnione wczoraj przez Jurija Butusowa, znanego ukraińskiego dziennikarza specjalizującego się w kwestiach wojskowych. Otóż jak napisał, w ostatnich dniach pojawiły się informacje o rozmieszczeniu w Kamyszynie i Wołgogradzie, w bliskiej odległości od granic Ukrainy, nowej rosyjskiej 20. dywizji zmechanizowanej wchodzącej w skład 8. Armii Południowego Okręgu Wojskowego. Jednocześnie 56. Brygada Desantowo – Szturmowa, a jest to jedna z najlepszych jednostek w rosyjskiej armii została, jak informuje Butusow przeniesiona z Kamyszyna na Krym. Tylko te ruchy oznaczają, w jego opinii, że Moskwa tworzy 4 – 6 nowych, wzmocnionych brygadowych grup bojowych, które rozmieszczone są w takiej odległości od granic Ukrainy (400 – 600 km), że można ją przebyć w ciągu 24 godzin, tym bardziej, że stosowny manewr był intensywnie ćwiczony w ostatnich tygodniach. W Pogonowie, pod Woroneżem nadal utrzymany został wielki obóz rosyjskich sił zbrojnych, którego się nie likwiduje, bo jak powiedział Szojgu, zgrupowana w nim technika wojskowa ma wziąć udział w strategicznych ćwiczeniach Zapad-21. Butusow przypomina też deklaracje Sergieja Szojgu, który 21 kwietnia na posiedzeniu kolegium Ministerstwa Obrony powiedział, że tylko w kryzysowym 2020 roku jednostki wojskowe Południowego Okręgu Wojskowego otrzymały 3200 sztuk najnowszego sprzętu, w tym nowe czołgi, i dziś 70 proc. tego czym dysponują odpowiada najnowocześniejszym standardom. Warto również, jego zdaniem, odnotować, że w miniony poniedziałek Putin zarządził coroczne zgrupowanie rezerwistów. Innymi słowy, nawet jeśli za dobrą monetę brać słowa Szojgu o powrocie rosyjskich jednostek z Krymu do koszar, to sytuacja w każdej chwili może znów zostać decyzją Moskwy zaostrzona.

Wydaje się, że prezydent Zełenski, który 3 maja będzie w Warszawie ma świadomość tego, że w każdej chwili sytuacja znów może podlegać eskalacji. W wywiadzie dla dziennika The Financial Times zaapelował o „modernizację” Formatu Normandzkiego przez wprowadzenie doń Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Kanady. Denysenko i współpracownicy, w przywoływanym wcześniej artykule proponują, aby w związku z ewolucją postawy Mińska, który przestał już być w ich oczach bezstronnym organizatorem rozmów przenieść negocjacje do Budapesztu, Nursułtanu (Kazachstan) czy Istambułu. Już wcześniej przedstawiciele Moskwy otwarcie mówili o tym, że zmiana formatu i miejsca negocjacji w sprawie Donbasu wymaga zgody wszystkich stron, a Rosja jest przeciwna, Pieskow nawet powiedział, że tego rodzaju propozycję są „zatrważającym sygnałem”, więc wydaje się, że Kijów ma pełną świadomość iż zgłaszane przez Zełenskiego, czy szerzej stronę ukraińską, propozycje w tym zakresie nie zmaterializują się. O co zatem chodzi? Wyjaśnił to sam Zełenski mówiąc w wywiadzie o istnieniu dwóch możliwości – jedną jest skorygowanie Formatu Normandzkiego tak aby bardziej odpowiadał on obecnym wyzwaniom a nie oddawał realia 2014 roku, lub, i to jest ta druga perspektywa, można zastąpić narzędzie, które się zużyło, nowym. Wydaje się, że to jest właśnie formuła na którą dziś stawia Kijów. Niezależnie od tego czy Waszyngton podejmie grę podpowiadaną mu przez Zełenskiego, deklaracje prezydenta Ukrainy, niezależnie od uspokajających wypowiedzi trzeba też odebrać w kategoriach szczególnego rodzaju votum nieufności wobec dotychczasowych wysiłków dyplomacji Niemiec i Francji. Generalnie wydaje się, że Kijów nie miałby nic przeciwko temu gdyby Format Normandzki przeszedł do historii.

Gonitwa myśli”

Tatiana Silina, komentator międzynarodowy Dzerkała Tyżnia jest zdania, iż mamy do czynienia nie tyle z dojrzałą strategią polityczną Kijowa, ale z czymś w rodzaju „gonitwy myśli” prezydenta Zełenskiego będącą w gruncie rzeczy świadectwem braku pomysłów jak wyjść z obecnej sytuacji. W efekcie Zełenski w izraelskiej telewizji proponuje premierowi Netanjahu aby ten zorganizował spotkanie z prezydenta Ukrainy z Putinem, aby kilka dni później przedłożyć publicznie nowy pomysł, tym razem związany z Formatem Normandzkim. Zdaniem ukraińskiej publicystki ta żonglerka pomysłami jest w obecnej sytuacji niecelowa i w gruncie rzeczy aktualnie Kijowowi winno przede wszystkim zależeć na tym, aby maksymalnie dużo uzyskać od Stanów Zjednoczonych. Dziś istniejące „okienko możliwości” może, jej zdaniem, wraz z wykrystalizowaniem się polityki Waszyngtonu wobec Ukrainy i w efekcie planowanego spotkania Bidena z Putinem, w nieodległej przyszłości zamknąć się, a z pewnością nowe realia utrudnią działanie dyplomacji.

Dmytro Kuleba, minister spraw zagranicznych Ukrainy, który wystąpił przed kilkoma dniami w telewizyjnym show BBC Hard Talk odpowiedział na pytanie prowadzącego, który nazwał „fantazjami” nadzieje Kijowa na przystąpienie do Unii Europejskiej i NATO, iż w podobny sposób stara Europa reagowała pod koniec ubiegłego stulecia na podobne aspiracje Bałtów. Również wówczas, tak jak i teraz, uważano, że byłoby to przekroczenie wyznaczonych przez Moskwę „czerwonych linii”. Jednocześnie powiedział, że w razie ponownego zaostrzenia sytuacji między Ukrainą a Rosją, Kijów oczekuje szybkiej reakcji sojuszników. Mówił o dolegliwych sankcjach sektorowych, ale w Frankfurter Allgemaine Zeitung niedawno pisał o tym, że Ukraina poprosiła Niemcy o wymierną pomoc wojskową, w tym dostawy precyzyjnie wyliczonych systemów rakietowych, dzięki której mogłyby wzrosnąć jej możliwości obrony. Andriej Senczenko, publicysta portalu cenzor.net napisał też o zabiegach Kijowa o to aby amerykańska pomoc wojskowa była wydatniejsza. Mowa jest o amerykańskich rakietach umożliwiających obronę wybrzeża czarnomorskiego, a w sytuacji dalszego zaostrzenia konfliktu o prośbie utworzenia na całym obszarze Ukrainy „strefy wolnej od lotów”.

Być może temu służy ostatnia aktywność Zełenskiego, który z jednej strony manifestuje gotowość do rozmów z Putinem i chęć kontynuowania dialogu, a z drugiej wizytował w miniony poniedziałek pozycje ukraińskich sił zbrojnych na granicy z Krymem i po tej inspekcji zarządził w trybie pilnym zwołanie Rady Bezpieczeństwa i Obrony.

Mielibyśmy do czynienia ewidentną próbą balansowania

Nie spodziewając się, po niedawnych wypowiedziach Heiko Maasa, który odrzucił perspektywę zaostrzenia unijnej polityki sankcyjnej wobec Rosji, zmiany stanowiska „starej Europy” Kijów może chcieć uzyskać od niej pomoc wojskową w myśl zasady, że najlepszą obrona pokoju jest wzmocnienie własnej armii tak aby ewentualnego przeciwnika pozbawić nadziei na „krótką, zwycięską wojnę”. To na użytek Berlina i Paryża Zełenski manifestuje gotowość do rozmów zaznaczając jednocześnie nieukontentowanie dotychczasowymi wynikami rozmów w Formacie Normandzkim. Mielibyśmy do czynienia w tym wypadku z ewidentną próbą balansowania ze strony Kijowa, wykorzystania wyraźnej różnicy zdań między Waszyngtonem a Europą, po to aby ugrać coś dla siebie u każdej ze stron. Dlatego z jednej strony szef administracji Zełenskiego Andriej Yermak uczestniczy w kolejnej turze negocjacji w Formacie Normandzkim a prezydent Ukrainy równolegle poddaje w wątpliwość przydatność tego formatu. Nie zamykając sobie żadnej drogi Kijów chce w ten sposób być może ugrać coś więcej. W przypadku Ameryki gra toczy się nie tylko o zwiększenie pomocy wojskowej. Jeśliby starania o plan członkostwa w NATO okazały się nieskuteczne, choć gra rozmowy trwają, to być może Kijowowi „na otarcie łez” udałoby się uzyskać status uprzywilejowanego regionalnego sojusznika Stanów Zjednoczonych.


POLECAMY NOWOŚĆ! Książka Marka Budzisza „Wszystko jest wojną. Rosyjska kultura strategiczna”, dostępna w naszym wSklepiku.pl

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułJABŁONNA. Policjanci patrolują Przylesie – ciąg dalszy sprawy zuchwałych włamań
Następny artykułBiedronka wydłuża czas pracy sklepów przed majówką dla wygody klientów