A A+ A++

– Sytuacja jest bardzo dynamiczna, może się zdarzyć wszystko. Może jutro nie być Trójki. Mogą podjąć decyzję o scrossowaniu anteny z innym programem Polskiego Radia albo o zamknięciu budynku. Mogą wydać polecenie, że na teren radia można wejść tylko ze specjalnym zezwoleniem – mówi dziennikarka, która jeszcze nie rzuciła pracy.

– Duża część zespołu jest na zwolnieniach lekarskich, spora część rzuciła papierami, na przykład Agnieszki: Szydłowska i Obszańska. To oznacza, że przestał istnieć cały Radiowy Dom Kultury. Teraz to już lawina, jest problem z obsadą programów. Oni teraz siedzą i kombinują, jak zrobić ramówkę, żeby w ogóle obsadzić program. Bo w Trójce nie został już praktycznie nikt, tylko kilkoro porządnych ludzi oraz paru usłużnych łamistrajków, którzy są na każde zawołanie władzy, a potem pewnie będą brać ordery od Kaczyńskiego za wierną służbę – mówi dziennikarka, która jeszcze nie – relacjonuje sytuację wewnątrz stacji.

Inni pracownicy Trójki opowiadają: obsady programów ustala się wieczorem, żeby rano ktoś przyjechał do pracy. Ludzi na antenę bierze się z łapanki.

– Poranne pasmo Trójkowy Budzik między 4:00 a 6:00 grano dzisiaj z komputera, bo nie było prowadzącego do audycji. Satyrycy Filip Jaślar, Łukasz Błąd i Krzysztof Szubzda, którzy codziennie o 6:50 mają „Urywki z kalendarza”, nagrali specjalne podziękowania, w których były m.in. słynne werble z piosenki zespołu Maanam. Nie pozwolono im na emisję, więc zamieścili pożegnalną audycję na Facebooku – dodaje dziennikarz z kilkunastoletnim stażem.

– Nie ma Niedźwiedzia, odeszli redaktorzy muzyczni. Radio praktycznie przestało istnieć – mówi kolejny dziennikarz. Zaznacza, że nie słucha, co się tam dzieje, bo nie chce się denerwować.

Na pozór zresztą nic się nie zmieniło. Serwisy informacyjne nadawane są co godzinę, podobnie jak audycje muzyczne i publicystyczne. Tyle tylko, że telefonów od słuchaczy jest więcej niż zwykle, a wszystkie brzmią podobnie: słucham was i płaczę. Ludzie mówią, że są związani z Trójką od kilkudziesięciu lat, że jest ona dla nich jak rodzina. I obiecują, że nigdy jej nie opuszczą.

Znikająca Lista Przebojów

Wszystko zaczęło się w zeszłą sobotę, gdy wybuchło zamieszanie związane z piątkowym notowaniem Listy Przebojów. Pierwsze miejsce zajęła w niej piosenka Kazika Staszewskiego „Twój ból jest lepszy niż mój”. Powszechnie odczytana jako krytyka wizyty Jarosława Kaczyńskiego na Powązkach 10 kwietnia, w samym szczycie epidemii koronawirusa, gdy cmentarze w całej Polsce były zamknięte.

Informacje o piątkowym notowaniu szybko zniknęły ze stron internetowych Trójki. W sobotę dyrektor-redaktor naczelny rozgłośni Tomasz Kowalczewski poinformował, że „złamano regulamin” podczas 1998. notowania Listy Przebojów, więc redakcja unieważniła głosowanie. Kowalczewski przekazał też, że winę za zamieszanie ponosi prowadzący audycję Marek Niedźwiecki, który miał przesunąć utwór Kazika na pierwsze miejsce. Wprost zasugerował oszustwo.

Szybko jednak obalił to oskarżenie dziennikarz Trójki Bartosz Gil, który pracował przy przygotowywaniu listy i został zawieszony, gdy odmówił podpisania oświadczenia, że przy liczeniu głosów doszło do manipulacji. Gil ujawnił, że w nocy, już po Liście Przebojów, dyrektor muzyczny Piotr Metz otrzymał od dyrektora Kowalczewskiego SMS-a: „Piotrze, dopilnuj aby piosenka o której rozmawialiśmy nie była na Antenie”.

We wtorek potwierdził to sam Metz: pokazał SMS-a w filmiku, który opublikowała na swoim Facebooku Monika Olejnik, dziennikarka TVN24, a przez lata gwiazda Trójki. – Nie wiem, czy ten SMS był ważny dla dyrektora, skoro o nim nie pamięta. Dla mnie był bardzo ważny, a nawet fundamentalny – powiedział Metz i oświadczył, że on też odchodzi z Trójki.

– Najnormalniej w świecie uznałem, że nie mogę akceptować i takiego sposobu zarządzania ludźmi i sposobu traktowanie ludzi, tak jak Marka Niedźwieckiego ostatnio – wytłumaczył.

Sam Marek Niedźwiecki podjął już wtedy decyzję, że odchodzi z Trójki. „W związku z sytuacją, która zaistniała wokół piątkowego notowania LP3 oraz posądzeniem mnie o nieuczciwość w przygotowywaniu audycji, którą prowadzę od ponad 35 lat, kończę współpracę z Programem III Polskiego Radia” – napisał

Zaprotestowali dziennikarze związani z rozgłośnią: w zeszłą niedzielę ustawili się w milczącym szpalerze przed siedzibą Trójki na Myśliwieckiej 3/5/7 w Warszawie. Na nagraniu, które zamieścili na Facebooku, widać kilkadziesiąt osób: stoją w maseczkach, w przepisowej, dwumetrowej odległości, a w dole ekranu przesuwa się treść ich apelu:

„Przez wiele lat pracowaliśmy na to, byście mogli słuchać Trójki z przyjemnością. Żeby to było dobre i mądre radio. Teraz musimy zaprotestować. Przeciwko odebraniu stacji wiarygodności. Przeciwko skandalicznemu traktowaniu dziennikarzy. Przeciwko cenzurze. Przeciwko sukcesywnemu niszczeniu radia. Mamy dość wystawiania Trójki na nieustanne zarzuty zakłamywania rzeczywistości i ingerencji polityków. Stało się za dużo. Dość! Stoimy murem za Markiem Niedźwieckim i Bartoszem Gilem”.

Czytaj także: Trójka odrodzi się dzięki słuchaczom, którzy zebrali pieniądze na nowe radio?

Lawina ruszyła

Od początku tygodnia kolejni dziennikarze Trójki informowali, że nie będą już tam pracować. Redakcja muzyczna właściwie przestała istnieć. Już kilka tygodni temu w geście solidarności wobec zwolnionej Anny Gacek odszedł także Wojciech Mann, legenda rozgłośni. Teraz dołączyli do nich: Hirek Wrona, Piotr Stelmach i Piotr Baron.

I najbardziej znany Piotr Kaczkowski, który w Trójce przepracował 56 lat. „Decyzja dojrzewała we mnie od dawna. Miałem piękne życie radiowe” – napisał w oświadczeniu.

Kaczkowski tak tłumaczył powody swojej decyzji: „Dzień dobry, Domku. Te słowa przez pół wieku towarzyszyły mi na progu Myśliwieckiej 3/5/7. Marzyłem, że tak będzie zawsze. Niestety, od szeregu już lat, dzień po dniu, coraz bardziej blakły i więzły mi w gardle. Dziś chciałbym podziękować Państwu za lata wsparcia, wspólnych wzruszeń, dzielenia się muzyką i słowem” – napisał.

Z Trójką Piotr Kaczkowski był związany od 1963 roku. Prowadził kilkanaście audycji, w ostatnich latach m.in. „Minimax” i „W tonacji Trójki”. Sześć lat temu przeszedł na emeryturę, a mimo to wciąż pracował. Zawsze bardzo strzegł swojej prywatności, nie pokazywał twarzy, ale jego niski, głęboki głos znają kolejne pokolenia słuchaczy. Teraz dzwonią do radia i płaczą: będzie nam pana Piotra bardzo brakowało.

Już wcześniej pożegnał się ze słuchaczami Marcin Kydryński, autor niedzielnej audycji „Siesta”. 17 maja właśnie do niej wrócił po wymuszonej przez pandemię prawie dwumiesięcznej przerwie.

„Mieliśmy nie najgorsze party – trwało 31 lat… Przed nami ostatnia „Siesta” – powiedział łamiącym się ze wzruszenia głosem. Po audycji napisał na swoim fanpejdżu na Facebooku, że radio, które współtworzył od roku 1989, w ostatnich latach zmieniło swoją twarz. „Dziś już jej nie poznaję. I nie jest to znajomość, którą chciałbym kontynuować. W Trójce zostaje wciąż kilka bliskich mi osób. Prosiłbym, by ich nie osądzać, bo każdy z nas jest w innej życiowej sytuacji. Dla mnie decyzja o odejściu – choć w świetle wydarzeń ostatnich miesięcy oczywista – jest trudna. Dla nich może być niemożliwa” – podkreślił. „Siestę” prowadził od 2001 roku.

Dotyczy nas wszystkich

Wszyscy dziennikarze Trójki, z którymi udało mi się porozmawiać, mówią: oskarżenie Marka Niedźwieckiego o oszustwo przy notowaniach Listy Przebojów to o jeden krok za daleko. Podkreślają, że oskarżenia wobec niego są nieprawdziwe i niesprawiedliwe.

Czytaj także: Nie wykluczam, że świat pisowski wykończą raczej Kazik z pomocą Gowina, a nie dzielni opozycjoniści

– Redakcja muzyczna nie doceniała nacisków i koledzy uważali, że aktualności i publicystyka, jak zwykle przesadzają. Jak ruszono „ikonę” okazało się, że dotyczy to wszystkich – mówi pracownica Programu III.

Inni tłumaczą, że afera wokół piosenki Kazika to kulminacja chorej sytuacji, jakie stworzyła prezeska Polskiego Radia Agnieszka Kamińska i dyrektor Trójki Tomasz Kowalczewski. Oboje konsultowali swoje decyzje z Krzysztofem Czabańskim, szefem Rady Mediów Narodowych. Dziennikarze twierdzą, że czasem osobiście ustalali, jakie tematy można poruszać w audycjach publicystycznych, by – jak to określano – nie zdenerwować Nowogrodzkiej, czyli prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.

Teraz prezes Kamińska ogłosiła audyt Listy Przebojów. Ona też zasugerowała, że przy ustalaniu notowań dochodziło do nieprawidłowości, a piosenka Kazika nie wygrała listy nr 1998. I zapowiedziała, że stacja szuka nowych prowadzących i prezenterów: „młodych, zdolnych, nawet tylko chcących”.

– Trójki już nie ma – mówi jeden z pracujących tam wciąż dziennikarzy. – Co z tego, że dyrekcja jakoś sklei program przy pomocy przypadkowo zebranych ludzi, skoro odeszli ci, którzy stanowili o sile naszego radia. To oni byli Trójką.

– Trójka jest jak pod okupacją. Straty potworne – dodaje Adam Łaszyn, prezes agencji Alert Media Communications, który pracował na Myśliwieckiej w latach 90. – Ale ja wierzę, że nie da się anektować i trwałe zasiedlić kolonizatorami najeźdźcy. To nie TVP Info. Zbyt dużo ludzi, słuchaczy dziennikarzy czeka na wyzwolenie. I to takich, którzy tak głęboko mają w sercu tę stację, że stać ich na cierpliwość. Nie takie okupacje wytrwaliśmy.

Czytaj także: Afera wokół Trójki to tylko mały fragment. Artyści patrzą na Polskę i im się ulewa

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułMały Książę: Oskar Kruschke
Następny artykułGwiazda programu TTV przeszła ogromną metamorfozę. Kiedyś ważyła 106 kg