A A+ A++

Lenin miał bródkę, Stalin wąsy, a Trocki grzywę, dzięki której było go widać z dala. Uwodził tłumy. To Trocki w krytycznym momencie wojny domowej zdołał zmobilizować masy, które ostatecznie pokonały białych. Obok Lenina był drugim najbardziej rozpoznawalnym idolem bolszewików – a przecież przyłączył się do nich dopiero w 1917 r., niemal w ostatniej chwili. Wcześniej bliżej mu było do mienszewików, bardziej demokratycznej frakcji rosyjskiej lewicy. Urodził się na ziemiach dzisiejszej południowej Ukrainy w 1879 r. Jak to się stało, że ostatnie lata życia spędził w Meksyku?

Radykał za pieniądze rodziców

„Moje dzieciństwo nie było dzieciństwem głodu i chłodu. W okresie mego przyjścia na świat rodzina moja znała już dostatek” – wspominał. Jego ojciec, Dawid Bronstein, był prostym, ale pracowitym człowiekiem. Dzięki uprawom ziemi osiągnął rzadką w tym regonie stabilność. Sam był analfabetą, ale chciał, by jego dzieci się wykształciły. Młody Lew miał zadatki na intelektualistę – był błyskotliwy i oczytany. Lubił popisywać się elokwencją, co oczywiście przysparzało mu wrogów.

Zobacz także: Okrutny kontynent: Europa tuż po II wojnie światowej

Przełom wieku XIX i XX w Rosji to czas rozkwitu różnych ideologii: komunistycznej, anarchistycznej i czas przebudzenia narodów zamieszkujących imperium. Wszyscy chcieli obalić stary porządek symbolizowany przez rodzinę carską. Zamachy, strajki, nielegalne gazety, procesy polityczne – tym żyła opinia publiczna.

Młody Lew Bronstein wiedział, że państwo rządzone przez Romanowów to dla milionów ludzi więzienie. Po szkole średniej rzucił się w wir rewolucyjnej konspiracji. Nie poszedł na studia, jego błyskotliwa inteligencja nie nabrała dyscypliny i pozostał zdolnym, ale jednak dyletantem. Do końca życia czytał dużo, o wszystkim miał coś do powiedzenia, ale w żadnej dziedzinie jego wiedza nie była porządnie ugruntowana.

Młody Bronstein długo nie pokonspirował – w 1899 r. wylądował z wyrokiem na Syberii. Tam też urodziły się jego dwie córki z małżeństwa z Aleksandrą Sokołowską. Mimo że idee, jakie nim kierowały, były wymierzone wprost w ludzi takich jak jego rodzice, ci, zapatrzeni w swego synka, wspierali go cały czas – zwłaszcza finansowo. Bywali na jego procesach i choć niewiele rozumieli z jego płomiennych przemówień, byli wzruszeni i dumni. A gdy Lew uciekł z Syberii i wylądował na emigracji, mógł liczyć na pieniądze przysyłane z domu. Ba, gdy w 1903 roku ożenił się z Natalią Siedową i nie przejawiał zbytniego zainteresowania Aleksandrą oraz swym potomstwem, dobrzy rodzice postanowili wziąć je na utrzymanie. Natalia tymczasem urodziła dwóch synów.

Czytaj więcej: Jak wyglądały ostatnie chwile Stalina?

Pod rękę z Leninem

To właśnie po ucieczce z Syberii Lew przybrał nazwisko Trocki. W Londynie poznał Włodzimierza Lenina, ale wtedy wciąż bliżej mu było do mienszewików Julija Martowa. Trocki staje się szerzej znany dzięki rewolucji 1905 r. Wraca wtedy do Rosji i przewodzi petersburskiej radzie robotniczej. Rewolucja przegrywa, car pod jej wpływem jednak stawia na demokratyzację i obiecuje zwołać Dumę, czyli parlament. Dochodzą do głosu reformatorzy, którzy chcą przybliżyć zacofany kraj do Europy. Dla radykałów władza ma jednak wciąż tę samą ofertę – Syberię. Taki bilet dostaje też po kolejnym procesie Trocki. Historia się powtarza – 26-letni rewolucjonista znów ucieka z zesłania i trafia do Londynu. Styka się tam przelotnie z pochodzącym z Gruzji i starszym o rok Józefem Dżugaszwilim, znanym jako Stalin. Trocki mógł jednak nie zwrócić uwagi na niepozornego, małomównego działacza. Stalin, którego twarz w dzieciństwie oszpeciła ospa, tymczasem mógł już zazdrościć dobrze wyglądającemu Trockiemu zdolności krasomówczych. To przecież czasy, gdy sympatyków zdobywa się płomiennymi mowami.

Lata poprzedzające I wojnę światową i rewolucje w 1917 r. to czas, gdy socjalistyczni utopiści krążą po Europie, uciekają przed carską tajną policją i naprzykrzającymi się lokalnymi władzami. Trocki raz jest na Bałkanach jako korespondent, innym razem w Paryżu, w Zurychu, zaraz potem jest w Hiszpanii, by wylądować aż w Nowym Jorku.

Do kraju wraca już po upadku caratu i dopiero w sierpniu 1917 roku zgłasza akces do bolszewików. Lenin ceni jego intelekt. Działają ramię w ramię. Szykują przewrót.

Wieczór 25 października, gdy zajmowano Pałac Zimowy, obaj rewolucjoniści spędzili razem, czekając na rozwój wydarzeń. Położyli się na podłodze, by chwilę odpocząć. „Leżeliśmy obok siebie, ciało i dusza rozprężały się jak mocno naciągnięta sprężyna” – pisał po latach Trocki.

Wkrótce jednak musieli wrócić do rewolucyjnej roboty – stolica była opanowana, ale teraz trzeba było podpalić cały świat!

Twórca Armii Czerwonej

Trocki wszedł do władz państwa jako ludowy komisarz spraw zagranicznych, ale już przy pierwszym większym wyzwaniu – próbach zawarcia z Niemcami pokoju – poniósł porażkę. Bolszewicy byli wtedy w potrzasku. Po poprzednikach odziedziczyli wojnę z państwami centralnymi, biali ruszyli do walki, a inne narody – w tym Polacy – zaczęły żądać niepodległości. Dopiero Gieorgij Cziczerin zawarł pokój w Brześciu, skrajnie niekorzystny, komuniści jednak potrzebują chwili oddechu, zanim zaniosą swoją rewolucję na Zachód.

Teraz Trocki staje na czele armii. To zadanie w sam raz dla niego. Każe podstawić sobie dawny carski pociąg pancerny i objeżdża nim fronty. Agituje i namawia do wstąpienia do nowo powstałej Armii Czerwonej. Zadanie jest trudne, komuniści to władza robotnicza, a większość w Rosji stanowią chłopi, którzy chcą w spokoju orać ziemię. Trocki dwoi się i troi. Jego pociąg staje się propagandowym centrum. Z własnym systemem łączności, a nawet z własną małą drukarnią. Jest tam wszystko, czego nowoczesny polityk potrzebuje, by porwać masy. Trocki odwiedza żołnierzy – pociesza rannych, a bohaterom wręcza prezenty: papierośnice i inne błyskotki zagarnięte rodzinie carskiej. Gdy braknie mu papierośnic, ściągnie z ręki własny zegarek. Wieść o takich gestach niesie się daleko. Legenda Trockiego rośnie.

Ale wraz z nią rośnie legenda krwiopijcy – wyroki śmierci dla dezerterów to w Armii Czerwonej codzienność. To także Trocki tworzy oddziały zaporowe, które miały strzelać do cofających się własnych żołnierzy. Bada nawet możliwość użycia śmiercionośnych gazów przeciw wrogowi. Przekonuje, że nie można zbudować armii bez represji. Nie cofa się przed niczym. Przemoc totalna to jego dzieło.

Przy czym Trocki w jednym przypadku umiał przyznać się do braku kompetencji. Jego biograf Dmitrij Wołkogonow określił go mianem przywódcy, a nie dowódcy. Bo Trocki nie brał się za dowodzenie wojskami – to zostawił dawnym carskim oficerom. Uważał, że są sfery, w których rewolucyjny zapał niepiśmiennych mas nie wystarczy. Miał rację, ale przygarniając dawnych oficerów, podkładał nieświadomie minę pod swoją polityczną pozycję.

Józef Stalin, który tymczasem wyrósł na jednego z komisarzy, był przeciwny działaniom Trockiego. Uważał, że oficerom należy się tylko kula w łeb, a wojnę można wygrać metodami rewolucyjnymi i partyzanckimi. Gruzin nawet ignorował część rozkazów Trockiego. Nieraz rozjemcą między nimi musiał być Lenin.

Gdy gwiazda blednie

Do 1921 r. bolszewicy zdołali pokonać białych. Na przeszkodzie ich światowym planom stanęli rok wcześniej Polacy, gromiąc Armię Czerwoną pod Warszawą. Lenin i spółka musieli sobie odpowiedzieć – co dalej? Było paradoksem dziejów, że robotnicza rewolucja wygrała tam, gdzie robotników było jak na lekarstwo. Teoria rewolucji światowej – którą głosił Trocki – zakładała, że dopiero podbicie uprzemysłowionych krajów Zachodu pozwoli przekształcić także chłopską w większości Rosję. Tymczasem inni przywódcy, w tym Stalin, uważali, że możliwa jest budowa socjalizmu w samej Rosji. Zwycięska partia chciała okrzepnąć, nacieszyć się zdobytą władzą oraz przywilejami, do których wczorajsi rewolucjoniści szybko przywykli.

Tego Trocki nie rozumiał. Ale było coś jeszcze. „Wojna wygasła. Trocki nie zdawał sobie sprawy z tego, że wraz z jej zakończeniem zacznie blednąć jego gwiazda” – pisze Wołkogonow. Skończyły się czasy przemawiania do żołnierskich mas. Trockiemu zostały artykuły w gazetach, ale niepiśmienni chłopi byli poza jego zasięgiem. Szybko dostrzegł, że partyjni działacze przeobrażają się w biurokratów. Wielu z nich było zaufanymi Stalina, który przez lata, po cichu, budował swoją pozycję i promował swoich ludzi.

Trocki przeciwnie: nie budował własnego obozu, nie umiał knuć po kątach i pić wódki z towarzyszami. Uważał, za Heglem i Marksem, że procesów historycznych się nie zatrzyma. A jemu wyszło, że zgodnie z prawem historii to on przejmie schedę po Leninie. Ten tymczasem przechodził udar za udarem. Wiedział, że Stalin wyrasta na dyktatora, miał przed nim nawet ostrzegać. Ostatecznie jednak zmarł w 1924 r. Trocki był wówczas na Kaukazie. Stalin tak go informował o pogrzebie, że Trocki nie zdążył wrócić na czas do Moskwy. Nieobecność na ceremonii była mu pamiętana.

Banita

Zbyt długo lekceważył Stalina. Pisał o nim: „Jego widnokrąg polityczny jest bardzo wąski, poziom teoretyczny – niesłychanie niski”. Później jednak musiał docenić wytrwałość Gruzina. Przestrzegał partyjnych towarzyszy, że partia pod wodzą Stalina idzie w złym kierunku. Zaczął występować i pisać krytyczne artykuły. Stalin przypomniał mu więc rezolucję zjazdu partii z 1921 r., która zakazywała tworzenia frakcji. Wtedy, w czasie walki, wydawało się to słuszne, ale teraz okazało się narzędziem do wymuszania jednomyślności.

Stalin szybko zrozumiał, że musi pozbyć się Trockiego, bo ten będzie mu bruździł. Rozpoczął więc kampanię oszczerstw przeciw rywalowi. Miał już swoich ludzi w komitetach, w redakcjach, w służbach specjalnych. Na dany sygnał spuszczone z łańcucha psy rzuciły się w pogoń. Zaczęły pojawiać się artykuły przypominające Trockiemu jego romans z mienszewikami, jego sympatię do carskich oficerów i wreszcie oskarżające go o frakcyjność. Wszystko to składało się na słynny trockizm. W nowej wersji historii rewolucji to Stalin był zawsze u boku Lenina.

W 1927 r. Stalin wykluczył Trockiego z partii, potem zesłał do Azji Centralnej i wreszcie pozwolił mu opuścić Związek Radziecki. Nie były to jeszcze lata 30. XX w. i dyktator nie mógł pozwolić sobie na zamordowanie popularnego komunisty. Musiał jednak żałować tej decyzji.

Niebawem niemal cała rodzina Trockiego zapłaciła głową, nawet brat, który się go wyrzekł. Nazwisko Trockiego stało się synonimem najgorszej zbrodni. Jak pisze historyk Bertrand M. Patenaude, przywoływano je „bezzwłocznie, gdy chciano znaleźć winnego wykolejenia się pociągu, eksplozji w fabryce czy niewykonania założenia produkcyjnego”. Nazwanie kogoś trockistą było równoznaczne z wyrokiem śmierci. Tak było niemal do końca istnienia ZSRR.

Sercowa rewolucja?

Trocki długo szukał azylu. Kolejne państwa odmawiały mu wizy. Wraz z częścią rodziny znalazł się w Turcji, potem we Francji i w Norwegii, skąd deportowano go do Meksyku. Władze tego państwa nie bały się gniewu Stalina. A ten był srogi – Trocki cały czas musiał bać się o życie. Pewnego razu jego dom nawet ostrzelano z broni maszynowej. Musiał więc utrzymywać nie tylko najbliższych, ale też ochronę. Był na szczęście kimś w rodzaju celebryty – wydawnictwa chętnie zamawiały u niego teksty i książki. Jednak lata robiły swoje – nie mógł już pracować tak wydajnie jak dawniej.

Azyl w Meksyku wychodził Trockiemu u prezydenta Lázara Cardenesa zaprzyjaźniony malarz i zwolennik polityczny Diego Rivera. Trocki poznał jego żonę Fridę Kahlo. On zbliżał się do 60. urodzin, ona nie miała jeszcze 30 lat. Piękna i mądra Frida, malarka, była postacią nietuzinkową – komunizowała, angażowała się jako feministka, poruszała publicznie temat wyzwolenia kobiet. Sama gustowała i w mężczyznach, i w kobietach. Serce starego rewolucjonisty jeszcze raz rozpalił ogień. Gdy Frida udzieliła Trockim gościny, mogli widywać się codziennie. Małżeństwo Fridy z malarzem Riverą było burzliwe, jednak można się domyślać, że relacje Trockiego z przyjacielem nieco się popsuły. Także żona Trockiego miała bardziej tradycyjny pogląd na kwestie pożycia małżeńskiego. Zrozumiał w końcu, że na kolejną rewolucję w życiu już nie może sobie pozwolić. Pozostał przy Natalii.

W Europie tymczasem Stalin ku zaskoczeniu wszystkich – ale nie Trockiego – zawarł pakt z Hitlerem. Tajemniczy dyktator ciekawił wszystkich. Amerykańskie wydawnictwo zamówiło u Trockiego biografię Gruzina.

Był 20 sierpnia 1940 r. Trocki ślęczał nad książką o przywódcy ZSRR, gdy od tyłu zaszedł go poznany niedawno młody Hiszpan, któremu Trocki ufał i którego gościł wielokrotnie. Cios czekanem, którym Hiszpan uderzył Trockiego, okazał się śmiertelny.

Korzystałem z: Bertrand M. Patenaude, „Trocki. Upadek rewolucjonisty”; lew Trocki, „Moje życie”; Dmitrij Wołkogonow, „Trocki. Niewolnik idei, ideolog zbrodni”.

Czytaj także: Kapitulacja III Rzeszy. O ostatecznej klęsce Hitlera zdecydował jeden nalot

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułZespół Szkół Ekonomicznych wspiera walkę z Covid-19
Następny artykułKulturalny przewodnik „Newsweeka”. Najlepsze płyty, książki, filmy, wystawy w tym tygodniu