A A+ A++

Siedem punktów w czterech meczach z trzema ostatnimi zespołami I ligi straciła w tym sezonie Wisła Kraków. Tłumaczenia trenera Alberta Rude są coraz bardziej dziwne.

Biała Gwiazda pod wodzą hiszpańskiego szkoleniowca rozczarowuje. Nie licząc dwóch bardzo dobrych występów z przedstawicielami ekstraklasy w drodze do finału Pucharu Polski, na której wiślakom sprzyjało też szczęcie (uznany gol przeciwko Widzewowi w ostatniej minucie podstawowego czasu), w I lidze drużyna stylem nie różni się od tej, którą kibice oglądali za kadencji Radosława Sobolewskiego. Dość powiedzieć, że pod wodzą byłego kapitana Wisła punktowała na podobnym poziomie. Od początku sezonu do jego odejścia w grudniu inkasowała średnio 1,47 punktu, a w 2024 roku 1,5. Różnica jest więc minimalna.

O bezpośrednim awansie krakowianie mogą zapomnieć. A z taką grą i przede wszystkim brakiem serii zwycięstw do końca mogą drżeć o zakwalifikowanie się do barażów. Czysto teoretycznie terminarz im sprzyja, bo we wtorek rozpoczęli serię meczów z trzema ostatnimi zespołami tabeli. Na początek koncertowo stracili dwa punkty z 16. Resovią. Zamiast za wszelką cenę utrzymać przez cztery minuty z trudem strzelonego gola, pozwolili rywalom wyrównać.

Przed nimi starcia z przedostatnim Podbeskidziem Bielsko-Biała, które ze spadkiem jest już chyba pogodzone, i Zagłębiem Sosnowiec, którzy stracili już nawet matematyczne szanse na utrzymanie. Jesienią wiślacy przegrali w Bielsku-Białej i zremisowali z Zagłębiem. Trzem aktualnie najgorszym drużynom w lidze oddali w czterech meczach siedem punktów. Gorzko można powiedzieć, że być może nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa.

REKLAMA

Albert Rude tłumaczy piłkarzy Wisły

Kibiców mogą niepokoić nie tylko wyniki drużyny. Także trener Albert Rude, wyczarowany przez prezesa Jarosława Królewskiego i sztuczną inteligencję hiszpański trener, zaczyna coraz bardziej dziwić. Po pierwszych meczach mówił, że musi się nauczyć I ligi, choć było wiadomo, że trzeba wygrywać od razu, by znaleźć się na miejscach 1-2 i awansować bezpośrednio (dwustopniowe baraże to jednak loteria). Nieustannie podkreśla, jak to duża jest intensywność gry na zapleczu ekstraklasy. Ostatnio zaś tłumaczy piłkarzy zmęczeniem emocjonalnym i fizycznym. Zawodnicy są ludźmi, nie robotami, i kryzysy mieć będą. Chodzi jednak o to, że kadra, która zarabia około milion złotych miesięcznie, ma je zbyt często. Rywale, zwłaszcza Lechia Gdańsk i Arka Gdynia, jakoś potrafią ograniczać wpadki i seryjnie zwyciężać.

– To prawda, że grając tak dużo meczów w takim krótkim czasie można być zmęczonym. Bardzo trudno utrzymywać do końca koncentrację. Zwłaszcza, jeśli weźmiemy pod uwagę sposób, w jaki gramy – powiedział Rude po remisie w Rzeszowie.

Zmęczenie mniejsze nie będzie, bo kolejne spotkania wiślacy rozegrają 26 kwietnia (u siebie w lidze z Podbeskidziem), 2 maja (finał PP z Pogonią Szczecin w Warszawie) i 6 maja (na wyjeździe z Zagłębiem).

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułCzy Zamość stanie się hubem logistycznym?
Następny artykułElżbieta Łukacijewska jedynką na podkarpackiej liście PO do Parlamentu Europejskiego