A A+ A++

– Czuję coś takiego… Trudno mi to nazwać, bo nie straciliśmy bramki z Lechem nie po akcji, a po stałych fragmentach gry – mówił po meczu derbowym z Lechem trenera Warty Poznań Dawid Szulczek. Warta świetnie się broniła, ale przegrała 0-2.

Skazywana na pożarcie Warta postawiła się Lechowi – nie chciała jednak grać otwartego futbolu, a skupiła się na głębokiej obronie i szukaniu swoich szans w kontrach i stałych fragmentach gry. W pierwszej połowie robiła to nadzwyczaj skutecznie – Lech nie miał choćby jednej sytuacji pod bramką Adriana Lisa. – Mierzyliśmy się z najlepszą drużyną w kraju i było to trudne spotkanie. Nasz plan był taki, że chcieliśmy zamknąć wszystkie strefy, z których Lech przeważnie zalicza asysty przy bramkach. Stąd nietypowe ustawienie 6-3-1, które zadziałało, bo rywal nie miał kluczowych podań. Nie przypominam sobie groźnej sytuacji Lecha, a my taką mieliśmy, po akcji w ataku pozycyjnym – mówił Dawid Szulczek. Miał na myśli atak gości z 15. minuty, gdy najpierw z bliska uderzał Jayson Papeau, a po chwili dobijał Adam Zrelak. Ten drugi miał pięć metrów do bramki, był na wprost niej, a Filip Bed … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułCzego życzy swoim oponentom Sikorski? „Dwa razy tyle”, Tusk: Okrutne życzenie, ja połowę
Następny artykułNowe przypadki wariantu Omikron w Europie. „Martwimy się”