– Cofnijmy się wstecz, do czerwca, do tego bardzo trudnego momentu w klubie – opowiadał Stanisław Chomski, 65-letni szkoleniowiec. – Pamiętamy, co się wtedy działo. Wokół przewidywania, że Stal zaraz się rozleci. Szybka zmiana zarządu, konkretne decyzje. Bardzo dziękuję prezesowi Waldemarowi Sadowskiego i innym ludziom, że to dźwignęli, dotarli do zawodników i ich uspokoili. Bartka Zmarzlika już nie udało się zatrzymać, ale jeszcze z nim w składzie była poważna robota do wykonania. Tego ducha nie potrafiło złamać nawet kilka kontuzji w jednym momencie. Dzięki temu dotarliśmy aż do wielkiego finału, o którym wszyscy marzyliśmy.
W Gorzowie było pięknie, pokonaliśmy Motor 51:39. Wszyscy mówili, że to wystarczająca zaliczka. U siebie lubelski zespół jednak odrobił wszystko z nawiązką. Zwyciężył 53:37 i został mistrzem Polski.
– Oczywiście, że trochę żal, bo przecież złoto dla Stali było naprawdę blisko – mówił Chomski. – Ostatecznie zwyciężył faworyt rozgrywek. Za takiego Motor uważano w tym sezonie. Nas ustawiano najwyżej z brązowym medalem. W rewanżu nie byliśmy chłopcem do bicia, walczyliśmy o wynik korzystny dla nas aż do przedostatniego wyścigu. Zabrakło nam armat w składzie, popełniliśmy też więcej błędów na torze. Mecz pokazał, że silnik buduje zawodnika albo go całkiem niszczy. W Lublinie zabrał nam Szymka Woźniaka, który rozpacza, bo był strasznie wolny i nie punktował. Za to na innym sprzęcie odnalazł się u gospodarzy Maksym Drabik. Taki właśnie jest żużel. Dodam, że cieszę się z tego srebra i patrząc na cały sezon, na to, co się działo, to zdecydowanie jest sukces Stali Gorzów. Przy okazji dziękuję bardzo sztabowi ludzi, którzy są przy mnie. Również bardzo ważna jest inspiracja mentalna, którą dostaję od mojej córki. Zawodnicy także w każdej chwili mogą otworzyć się i porozmawiać na różne tematy w trudnych sytuacjach.
Stanisław Chomski właśnie osiągnął wiek emerytalny, kończy mu się również kontrakt ze Stalą. Prezes Sadowski zapowiedział już jednak, że w sztabie trenerskim nie chciałby niczego zmieniać. A wyzwanie będzie przecież wyjątkowe: pokierować drużyną bez Bartosza Zmarzlika.
– Kontrakt faktycznie mi się kończy. Jeśli zostanę zaproszony, to będziemy rozmawiać, a jak nie, to skończy się przygoda. Atmosfera w klubie jest naprawdę dobra i uważam, że to zdecydowanie jeszcze nie jest ten moment, żeby definitywnie powiedzieć: dość. Tym bardziej, że przed Stalą zupełnie nowe, od dawna nieznane wyzwanie. Nowy zespół bez znakomitego lidera. Przed nami czas trudnych zmian, ale i z pewnością ciekawy, jak to wszystko się dalej potoczy – zakończył gorzowski trener.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS