Od prawie trzech lat trenerem przygotowania fizycznego Igi Świątek jest Maciej Ryszczuk. Zastąpił na tym stanowisku Jolantę Rusin-Krzepotę, z pomocą której tenisistka wygrała m.in. juniorski Wimbledon 2018. Świątek bardzo chwali pracę Ryszczuka, który jest jednym z najlepszych specjalistów w swojej dziedzinie w świecie tenisa.
Jakie to uczucie być trenerem przygotowania fizycznego zdecydowanie najlepszej obecnie tenisistki na świecie?
Maciej Ryszczuk: Niesamowicie miłe, ale też jednocześnie obciążające większą presją przy planowaniu i podejmowaniu decyzji treningowych.
Co powiedziała panu Iga tuż po zwycięstwie w Paryżu gdy poszła do boksu wyściskać się z wami? Jakie miał pan myśli, uczucia w głowie po ostatniej piłce finału?
Szczerze mówiąc, już dokładnie nie pamiętam, ale na pewno powiedzieliśmy sobie też jakiś nasz wewnętrzny żart. Bardziej niż na słowach raczej skupiliśmy się na byciu tam razem jako team i radowaniu się samą chwilą.
Po ostatniej piłce była olbrzymia radość i ulga, że już po wszystkim. Same mecze dla mnie często są bardzo stresujące. Nawet jak idzie dobrze to człowiek dostrzega te małe rzeczy, które wymagają poprawy.
Jaki moment w turnieju Roland Garros był najtrudniejszy fizycznie dla Igi?
Raczej nie było takiego momentu pod względem fizyczności, gdyż większość meczów była dosyć krótkich.
Jak wyglądała wasza praca na Roland Garros między spotkaniami?
Tak samo jak na innych turniejach, nie ma zbytniej różnicy. Ewentualnie możemy sobie pozwolić na więcej gdy są dni wolne ze względu na dłuższy czas trwania turnieju.
Po meczu 4. rundy z Chinką Zheng Iga wyglądała na konferencji prasowej na bardzo zmęczoną. Trzy dni później po spotkaniu z Kasatkiną w półfinale zapytana o zmęczenie powiedziała: “Właśnie rozmawiałam o tym z zespołem. Czuję się wręcz bardziej świeża niż na początku turnieju”. Jak to możliwe?
Ma to związek bardziej z monotonią na tourze. Przez to, że Iga praktycznie na każdym turnieju zostaje do końca sprawia, że w jednym miejscu spędzamy sporo czasu. Dni zaczynają się zlewać w jedno, harmonogram dnia jest codziennie zbliżony – to niestety jest bardzo męczące. Wiadomo, że te największe emocje pojawiają się na dalszych etapach turnieju, zatem człowiek wtedy dostaje nowego wiatru w żagle jak udaje się dojść do ćwierćfinału lub wyżej.
Iga wciąż ma się w czym poprawiać fizycznie czy wykorzystuje już 100 procent swojego potencjału pod względem organizmu?
Oczywiście, że może się poprawić. Nie wszystko wymaga dalszej poprawy, bo nie jest koniecznością być “naj”, tylko żeby dana cecha motoryczna była optymalna dla jej techniki i stylu gry.
Iga rozegrała w tym sezonie już 48 spotkań – prawie tyle samo co w zeszłym sezonie (51), a jesteśmy dopiero w połowie roku. Jak Iga wytrzymuje taką dawkę obciążeń fizycznych?
Wytrzymuje te obciążenia dzięki dobremu programowaniu i rozsądnemu podejściu do planowania sezonu oraz patrzenia również na wizję kolejnych lat. Przede wszystkim trzeba się starać monitorować obciążenia i zarządzać tym oraz rozmawiać o tych aspektach wewnątrz teamu.
Czy Iga będzie jeszcze grała debla w turniejach, czy brak debla spowodowany jest właśnie oszczędzaniem sił?
To już są raczej kwestię do omówienia między Igą a trenerem Tomasz Wiktorowskim [główny trener Igi Świątek – przyp. red.]. Jeżeli poproszą mnie o wyrażenie mojej opinii w tej kwestii to oczywiście przedyskutujemy wszystkie opcje za i przeciw.
Ostatnie miesiące to dotychczas najlepsze miesiące w karierze Igi. Co się zmieniło ze aż tak dobrze wypada w tym sezonie?
Z mojej perspektywy nie zmieniło się za wiele. Mam na myśli, że nasze działania są realizowane według planu od dwóch lat, więc pod tym względem nic się radykalnie nie zmieniło. Myślę, że Iga uwierzyła bardziej w swoje możliwości i trener Wiktorowski przekonał ją do tego.
Jakie plany na następne dni i tygodnie pod względem przygotowania fizycznego Igi, regeneracji, a i przygotowania już do Wimbledonu?
Iga ma teraz parę dni dla siebie, oczywiście spotkam się z nią, żeby zrobić lekki rozruch i przegląd ciała. Ważne, żebyśmy nie zaczynali przygotowań do gry na trawie z bezpośredniego przejścia od nic nierobienia do pracy na pełnych obrotach.
Czy przejście z nawierzchni ziemnej na trawiastą jest w jakiś sposób trudniejsze, łatwiejsze, wyjątkowe w stosunku do przejścia z innych nawierzchni na inne?
Każda nawierzchnia rządzi się trochę swoimi prawami. Ze względu na inne prędkości piłek, inną wysokość kozła po zetknięciu piłki z nawierzchnią kortu itd., różnić się będzie analogicznie praca na nogach, taktyka gry czy dominacja wybranych rodzajów uderzeń. Przechodząc do sedna nie wydaje mi się, żeby któreś przejście było znacząco trudniejsze bądź łatwiejsze, wszystko zależy od czasu na te zmiany i zawodniczki.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS