Ojcem tego nowego sukcesu, który dowiózł koncept Jobsa (kreatywnie go rozwijając) jest Tim Cook. Nigdy nie zawiódł rynku i sprawił, że Apple stał się żelazną inwestycją, na której nie da się stracić. A przy okazji pierwszą spółką na świecie, która przebiła wartość 3 bln USD, czyli więcej niż PKB co roku generowane przez Francję czy Wielką Brytanię (do Niemiec brakuje mu jeszcze 30 proc.).
O tym, jak Cook zmienił spółkę, świadczy to, że dziś dyskusja na temat kondycji Apple częściej zaczyna się od pytania o rezerwy gotówkowe, niż o bieżącą sprzedaż telefonów. Analitycy szacują te rezerwy na około 62 miliardy dolarów, w porównaniu z 81 miliardami dolarów rok temu. Apple ma mniej gotówki, bo wydał ją na wykup akcji, co jeszcze bardziej wypchnęło ich kurs do góry, czyniąc spółkę jeszcze atrakcyjniejszą inwestycją. Ale dalej koncern z Cupertino ma wystarczająco dużo gotówki, by rządzić małym krajem. Szczególnie jeśli się dołoży 127,9 miliarda dolarów w płynnych papierach wartościowych, które gdyby była potrzeba, można szybko spieniężyć. Tyle że realnie trudno sobie taką potrzebę wyobrazić. Spółka ma raczej problem z brakiem potrzeb większych celów inwestycyjnych.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS