A A+ A++

Choć pomiędzy ostatnią kolejką rundy zasadniczej a premierowym spotkaniem w play-off sopocianie mieli dziewięć dni przerwy, ćwierćfinałowego rywala poznali dopiero dwie doby przed ich rozpoczęciem. Do Wrocławia zawodnicy z kurortu udali się w jednym celu – odnieść zwycięstwo, które pozwoliłoby im wykraść przeciwnikom przewagę własnego parkietu. Towarzysząca rywalizacji o najwyższe cele otoczka spotkania nie wpłynęła jednak pozytywnie na koncentrację i egzekucję zagrywek gości w otwierającym serię meczu.

Powróciły demony

Na samym starcie w zespole Marcina Stefańskiego ofensywa właściwie nie funkcjonowała. W piątej minucie na ich koncie znajdowały się ledwie dwa zdobyte punkty autorstwa Martynasa Paliukenasa. Na całe szczęście rywale, wśród których wyróżniał się Chorwat Ivan Ramljak, również nie potrafili utrzymać nerwów na wodzy. Żółto-czarni z biegiem czasu otrząsnęli się  z letargu i po dziesięciu minutach przegrywali już tylko jednym punktem (18:19).

Jednak w drugiej kwarcie do poczynań przyjezdnych powróciły demony z premierowej odsłony. Najczęściej oddawali oni nieprzemyślane, trudne rzuty z dystansu, i to z kompletnie nieprzygotowanych pozycji. „Wojskowi” błyskawicznie zanotowali serię 9:0 i znów odskoczyli. Trener Stefański zareagował przerwą na żądanie, ale postawa jego podopiecznych nadal daleka była od optymalnej. Wrocławianie obnażyli ich wszystkie słabości, mądrze zostawiali miejsce słabym strzelcom, jak Nikola Radiczević czy Paliukenas, i jednocześnie zagęszczali pole trzech sekund. Do przerwy wynik brzmiał 45:35 dla miejscowych, co było dla gości absolutnie najmniejszym wymiarem kary, bo straty mogły być dużo większe. Sopocianie nie mogli wstrzelić się z dystansu (katastrofalne 2/13) i dali się zdominować na tablicach (24:13). Aby myśleć o zwycięstwie, potrzebne były zatem męska rozmowa w szatni i zupełna przemiana po zmianie stron.

Odzyskali wiarę w odrobienie strat

Obie drużyny wyszły z szatni z wyraźnie defensywnym nastawieniem. Nie brakowało efektownych bloków, spięć w parterze i fizycznej walki na zasłonach. Prowadzeni przez koszykarzy z Bałkanów – Serba Strahinję Jovanovicia oraz Chorwata Ramljaka – wrocławianie kontrolowali wypracowaną przewagę, głównie dzięki tłamszącej obronie. Trzecia partia zakończyła się niskim rezultatem 14:12, wskutek czego przed rozstrzygającą odsłoną miejscowi mieli 12 punktów więcej (59:47).

Dzięki przebudzeniu Łukasza Kolendy żółto-czarni odzyskali wiarę w odrobienie strat. Polski rozgrywający trafił z faulem, po chwili dołożył cztery kolejne rzuty wolne, czym wskrzesił nadzieję na triumf w szeregach swojej ekipy. A gdy młodszy z braci Kolendów przymierzył zza łuku, zrobiło się już tylko 66:61. Na zegarze pozostały wówczas jeszcze cztery minuty, zatem drzwi do wykradnięcia przez sopocian zwycięstwa były więc szeroko otwarte. Niestety, w kluczowych akcjach więcej zimnej krwi zachowali miejscowi. Dwa trafienia spod samej obręczy padły łupem Amerykanina Kyle’a Gibsona, a nielegalną zasłonę postawił kapitan przyjezdnych Paweł Leończyk. Żółto-czarni zbliżyli się jeszcze co prawda na odległość czterech punktów (72:68), ale stało się to na nieco ponad 60 sekund do końca. Konsekwentni wrocławianie nie wypuścili już prowadzenia i to oni na inaugurację ćwierćfinału play-off EBL wygrali 76:71, obejmując w serii prowadzenie 1:0 (rywalizacja toczy się do trzech zwycięstw).

Mimo że na pierwszy rzut oka wynik tego nie pokazuje, koszykarze Trefla byli w tym meczu wyraźnie gorsi. Pretensje mogą mieć wyłącznie do samych siebie, bo jak pokazała czwarta kwarta, gospodarze zdecydowanie byli w ich zasięgu, gdyby nie indolencja rzutowa (Radiczević – 1/10 za 3 punkty) i głupie błędy w obronie, zwłaszcza w akcjach z zasłoną. Okazję do zmazania plamy sopocianie otrzymają w najbliższy piątek, 2 kwietnia. Drugie spotkanie rozpocznie się o godz. 17.35 i będzie transmitowane w Polsat Sport News.

WKS Śląsk Wrocław – Trefl Sopot 76:71

Kwarty: 19:18, 26:17, 14:12, 17:24

Śląsk: Ramljak 20 (1), Jovanović 16 (2), Gibson 15 (1), Dziewa 8, Gabiński 3 oraz McCauley 9 (1), Szlachetka 3, Stewart 2, Marchewka 0, Wójcik 0, Tomczak 0

Trefl: Omot 10, Radiczević 10 (1), Paliukenas 4, Olejniczak 2, Gruszecki 0 oraz Ł. Kolenda 22 (2), Leończyk 10, Moten 7 (1), M. Kolenda 6

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułKolejne zakażenia w Motorze
Następny artykułPonad 6 tys. mandatów za brak maseczki. I to w ciągu jedynie 24 godzin