Nowe, drastyczne nagrania w sprawie śmiertelnego wypadku na ulicy Mickiewicza. Dzisiaj przed sądem zeznawali policjanci, którzy jako pierwsi dotarli na miejsce i zabezpieczali zwłoki 19-letniej Barbary Sz. Po raz pierwszy w sądzie odtworzono nagrania z kamer, które noszą na mundurach.
31 lipca 2021 roku dwóch policjantów było około 150 metrów od miejsca, gdzie doszło do wypadku, w którym zginęła 19-letnia Barbara Sz. ze Świętochłowic. Funkcjonariusze interweniowali na początku ul. Mickiewicza, przy klubie Pomarańcza, w związku z bójką. Po chwili zauważyli szarpaninę nieco dalej. Od razu zaczęli biec w tamtym kierunku i wzywać wsparcie. Na odtworzonych dzisiaj w Sądzie Okręgowym w Katowicach nagraniach z kamer nasobnych policjantów widać to, co działo się tuż po śmiertelnym potrąceniu.
Kiedy dobiegli na przystanek autobusowy, było już po wszystkim. Autobus odjechał, rozjeżdżając po drodze młodą kobietę. Ludzie rozeszli się, a część grupy znajomych ze Świętochłowic zatrzymała się na wysokości ul. Stawowej. To tam leżały zwłoki Barbary Sz. Na miejscu było bardzo duże zamieszanie. Niektórzy nadal próbowali dogonić autobus. Świadkowie zgromadzeni na chodniku obok III LO im. A. Mickiewicza podeszli do funkcjonariuszy i krzyczeli, żeby łapać kierowcę autobusu. Policjanci musieli odciągać od ciała 19-latki jej znajomych. – Chcieli ją przemieszczać, obejmować jej zwłoki – relacjonuje Janusz P., jeden z policjantów. Bliska przyjaciółka Barbary Sz. wpadła w panikę. Klęczała nad zwłokami, krzyczała i płakała. Cały czas wyrywała się funkcjonariuszowi i ponownie pochylała nad ciałem. On w dalszym ciągu wzywał wsparcie. – Jak mamy zabezpieczyć we dwójkę? – krzyczał do dyspozytora. Policjant przykrywał zwłoki 19-latki czym się dało. Jeden z przechodniów oddał swoją koszulkę. Większe wsparcie dotarło dopiero po około 8-10 minutach. Wtedy powoli sytuacja zaczęła się uspokajać. Policjanci rozpoczęli legitymowanie wszystkich osób, które jeszcze pozostały na miejscu tragedii.
Potem na miejsce dojeżdżają wyżsi stopniem funkcjonariusze i wypytują o szczegóły patrolujących, którzy znaleźli się tam przypadkiem. Na nagraniu słychać jak jeden z policjantów mówi o tym, że kierowca autobusu zrobił to specjalnie. Prokurator wypytywał funkcjonariuszy, czy podtrzymują swoje zeznania, że tłum zachowywał się wobec nich agresywnie. – Nagranie z kamery nigdy nie oddaje tego, co się dzieje na miejscu. Emocji i tonu ludzi. Zacytuję to, co krzyczał partner denatki: „puść mnie, bo ci wypierdolę”. Jeśli to według prokuratora nie jest objaw agresji, to nie wiem, co nim jest – odpowiedział Janusz P. Po odtworzeniu pierwszego nagrania, które pokazywało wszystko z jego perspektywy, ojciec Barbary Sz. powiedział: – Ten człowiek (kierowca – przyp. red.) nie powinien istnieć na tym świecie.
Kolejne nagranie, z kamery nasobnej drugiego policjanta, nie pokazuje już tak szczegółowo emocji i reakcji świadków. Funkcjonariusz Krystian S. blokował ruch na skrzyżowaniu do czasu dojazdu na miejsce posiłków. Jednak również twierdził, że niektóre spośród stojących w grupie osób były agresywne. Wykrzykiwały wulgarne słowa i było słychać odgłosy rozbijanych butelek. Ten policjant brał również udział w odciąganiu od gapiów Łukasza M., partnera Barbary, który zaatakował funkcjonariuszy, bo mieli robić zdjęcia lub nagrywać miejsce zdarzenia.
Sprawa Łukasza T. oskarżonego o zabójstwo, usiłowanie zabójstwa trzech innych osób i prowadzenie autobusu w stanie jak po spożyciu alkoholu toczy się przed katowickim sądem od października 2022 roku. Podczas kolejnych rozpraw w dalszym ciągu przesłuchiwani będą świadkowie. Najprawdopodobniej w maju na sali sądowej pojawią się powołani w sprawie biegli.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS