Chociaż początek sezonu wydawał się być koszmarny dla Toyoty, która przez lata sięgała po mistrzostwo kierowców i zespołów, po drugiej rundzie umocnili się na pozycji wicelidera klasyfikacji konstruktorów. Ich strata po Porsche wynosi 9 punktów, a przewaga nad Ferrari 17.
Przed weekendem ogłoszony został nowy balans osiągów. Jak informowaliśmy, najwięcej miało na nim zyskać Ferrari oraz Toyota. Włosi zdominowali wszystkie treningi oraz wywalczyli trzy pierwsze pola do niedzielnego wyścigu. Gdyby nie krytyczne błędy, mogliby powalczyć o triplet na podium.
Toyota zyskała dużo w tempie wyścigowym, co było dobrze widoczne ta tle Porsche 963, z którym w Katarze nie mieli szansy walczyć. W kwalifikacjach japoński producent uzyskał jedynie szósty i ósmy najszybszy czas, lecz następnego dnia uplasował się na pierwszej oraz piątej pozycji.
– Nie uważam, abyśmy powinni być przesadnie podekscytowani, ponieważ wyścig rozstrzygnęło zarządzanie oponami, a nie czyste tempo – powiedział David Floury, dyrektor techniczny Toyota Gazoo Racing Europe. – Jeśli spojrzysz na osiągi na pojedynczym okrążeniu zobaczysz, że Ferrari jest od nas szybsze o cztery dziesiąte sekundy.
– Wygraliśmy nie będąc najszybszymi, więc zawdzięczamy sukces strategii i decyzjom zespołu – dodał. – Kiedy zaczynaliśmy ostatni stint, drapaliśmy się po głowach, zastanawiając się, jak do tego podejść. Kamui wykonał fantastyczną robotę, oszczędzając energię i utrzymując prowadzenie. Wykonaliśmy w niedzielę swoją pracę, ekipa świetnie się spisała, a Kamui był znakomity w końcówce.
Race winner #7 Toyota Gazoo Racing Toyota GR010 – Hybrid: Mike Conway, Kamui Kobayashi, Nyck de Vries
Autor zdjęcia: Paul Foster
Zwycięstwo było również ogromnym przełamaniem dla Nycka de Vriesa. Mistrz świata czekał na podium prawie dwa lata. Chociaż po E-Prix Misano spadł na ostatnie miejsce w klasyfikacji kierowców Formuły E, dzięki znakomitemu występowi w WEC awansował na pozycję wicelidera Hypercar, z dorobkiem 40 oczek.
Na szczególne wyróżnienie zasługuje manewr Holendra na Miguelu Molinie. Z jednej strony Hiszpan zaspał restart i dał się wyprzedzić, lecz z drugiej de Vries popisał się znakomitym refleksem i wyprzedził rywala w najmniej oczekiwanym miejscu. Na dwie i pół godziny przed linią mety Ferrari straciło duet na prowadzeniu, co zapoczątkowało serię kosztownych pomyłek i błędów.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS