Dzisiaj, 22 września (10:02)
– Z hasła “TIR-y na tory” nic nie wyszło. Udział kolei w przewozie towarów spada z roku na rok, a niemal cała nowa logistyka jest przejmowana przez transport drogowy – powiedział Interii Michał Litwin, szef Związku Niezależnych Przewoźników Kolejowych. Przestrzegł, że jeśli Unia Europejska nie wprowadzi limitu cen prądu, z którego korzystają pociągi, branżę czeka fala bankructw, a koszty przewozu, chociażby węgla pójdą w górę.
Jak uratować kolejowe spółki przewożące towary, przerażone wysokością rachunków za prąd? Sposoby wymienił polski Związek Niezależnych Przewoźników Kolejowych. W liście do Komisji Europejskiej zaproponował m.in. ustanowienie limitów cen energii trakcyjnej.
Związek podkreślił, że ceny prądu rosną drastycznie, co ma “ogromny wpływ” na transport kolejowy nie tylko w naszym kraju, ale i całej Europie. Obawia się więc poważnych szkód uderzających w branżę, bankructw wielu przedsiębiorstw lub opuszczania przez firmy kolejnych rynków.
“W niektórych państwach członkowskich Unii Europejskiej w ciągu ostatnich miesięcy ceny energii wzrosły nawet dziesięciokrotnie. Przewoźnicy towarów kolejowych, którzy nie posiadają wystarczająco prądu zakupionego na lata 2022 i 2023, będą musieli zabezpieczyć dostawy, aby kontynuować działalność. Zwłaszcza dla mniejszych operatorów zawieranie takich umów nie jest realną opcją” – argumentował.
ZNPK ocenił, że jeśli Komisja Europejska nie wprowadzi limitów cen energii, klienci kolejowych firm zetkną się z gwałtownymi podwyżkami i niekoniecznie przedłużą współpracę. To – zgodnie z jego obawami – również może doprowadzić do upadku przedsiębiorstw.
– W sytuacji ewentualnych niedoborów apelujemy, by KE uznała kolej za strategiczną gałąź gospodarki i zapewniła jej priorytet w dostępie do energii elektrycznej. Wzrosty cen diesla dla samochodów ciężarowych są o wiele niższe niż podwyżki za energię elektryczną. Może to doprowadzić do dalszych odpływów ładunków z kolei na drogi – zaalarmował Michał Litwin, dyrektor generalny ZNPK oraz Europejskiego Zrzeszenia Przewoźników Towarowych (ERFA).
W rozmowie z Interią Litwin dodał, że każdy kolejowy przewoźnik towarowy ma inną sytuację. – Im jest mniejszy, tym jest mu trudniej. Ceny energii w ich przypadku są kalkulowane w ten sposób, że większe firmy płacą jednostkowo mniej. Ponadto jest duża szansa, że rosnące koszty będą dla małych spółek dotkliwszym problemem, gdyż mają mniejszy margines działania. Większemu przedsiębiorstwu łatwiej o kredyt albo użycie rezerw gotówkowych – zauważył.
Szef ZNPK uspokoił, że jeśli część przewoźników zniknie z polskiego rynku, transport towarów takich jak węgiel z tego względu nie będzie zagrożony. – Liczba maszynistów oraz wagonów zostanie taka sama, te zasoby ktoś zagospodaruje. Natomiast zmniejszy się konkurencyjność, a im ona jest większa, tym większa jest także presja na efektywność oraz obniżanie cen – uściślił.
W jego ocenie Komisja Europejska “jest relatywnie chętna, aby wydawać regulacje – nawet jeśli to chwyt PR-owy”.
– Przykładowo podczas pandemii zezwoliła na obniżenie stawek za dostęp do torów, chociaż państwo członkowskie mogło zrobić to samodzielnie. Poza tym było to “umożliwienie” a nie “nakazanie” i nie poszły za tym środki. W efekcie Polska z tego nie skorzystała: władze najwyraźniej uznały, że skoro masa przewiezionych koleją towarów nie spada, mieszcząc się między 220 a 250 milionami ton, oznacza to, że opłaty mogą być wysokie – uznał.
Michał Litwin podkreślił, iż udział kolei w transporcie w naszym kraju spada z roku na rok o 1 procent. – Teraz zakołysał się na poziomie około 10 proce … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS