fot. A.S.O./Charly Lopez
Tadej Pogacar przeżył kryzys na siedemnastym etapie Tour de France i stracił szansę na zwycięstwo w wyścigu.
I’m gone. I’m dead. “Odpadłem. Jestem ugotowany.”
Sześć słów wypowiedzianych do radia ekipy UAE Team Emirates na niecałe 16 kilometrów przed metą siedemnastego etapu Tour de France zakończyły wysiłek zespołu, który do Francji przyjechał tylko z jednym celem: wygraniem wyścigu przez Tadeja Pogacara.
Słoweński kolarz po raz drugi w karierze w ogniu walki o maillot jaune dał za wygraną. Rok temu kolarze Jumbo-Visma zamęczyli go atakami i Jonas Vingegaard uciekł mu na Col du Granon. W tym roku, po szesnastu dniach walki na sekundy, Pogacar spłynął z grupy lidera wyścigu. Cicho, nie w wyniku ataku rywali, ale po tym, jak zwyczajnie opuściły go siły.
Dwukrotny zwycięzca Tour de France też jest człowiekiem.
To oczywiście wielkie rozczarowanie i nie tego chciałem na początku etapu. Nie wiem co się stało. Próbowałem przyswajać pokarmy, ale ciążyły mi tylko w żołądku, nie miałem sił w nogach. Po trzech i pół godzinach nie miałem już nic w baku. Gdyby nie wsparcie na podjeździe, pewnie straciłbym miejsce na podium. Walczyliśmy z Marcem Solerem, jestem jemu i kolegom bardzo wdzięczny
– powiedział na mecie Pogacar.
Słoweniec do królewskiego etapu Tour de France przystępował po porażce na szesnastym odcinku: na czasówce stracił ponad półtorej minuty do prowadzącego Jonasa Vingegaarda. Słoweniec liczył, że na potwornie trudnej wspinaczce na Col de la Loze będzie w stanie dobrać się do Duńczyka, który przed startem wyprzedzał go o 1:48.
Kiepski dzień lidera UAE Team Emirates zaczął się kraksą na pierwszych kilometrach wyścigu, a skończył się stratą 5:45 do lidera wyścigu. W klasyfikacji generalnej Pogacar nadal jest drugi – różnice w czołówce liczone są w minutach – ale jego strata do Duńczyka to już 7 minut i 35 sekund. O wygranej w wyścigu nie ma co marzyć.
Do kraksy doszło w nieszczęśliwych okolicznościach. Ucieczka się formowała, ktoś zahamował, ja zaczepiłem o jego koło. Tak bywa. Kolano nie boli mnie bardzo, ale nie wiem, jak to wpłynęło na moją dyspozycję
– ocenił.
Pogacar nie musi się zbytnio obawiać o utrzymanie na podium: trzeci w klasyfikacji jest jego drużynowy kolega, Adam Yates, któremu dziś pomagał Rafał Majka. Kolejni zawodnicy mają ponad 5 minut straty. Słoweniec nadal jest liderem klasyfikacji młodzieżowej.
Myślę, że czułem się lepiej na etapie na Col du Granon, więc muszę przyznać, że to był jeden z najgorszych dni na rowerze w moim życiu. Nie mogłem się poddać. Marc Soler zmusił mnie do maksymalnego wysiłku, jakoś dojechaliśmy do mety. Teraz trzeba się wykurować i może spróbujemy powalczyć o etapowe zwycięstwo na 20. etapie. To dobra okazja, aby powalczyć. Byłoby super, gdybyśmy wygrali tam etap i utrzymali dwa miejsca na podium
– komentował.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS