fot. A.S.O./Charly Lopez
To był dobry dzień dla Romaina Bardeta. Kolarz Team DSM jedenasty, epicki etap Tour de France, prowadzący na Col du Granon, zakończył na trzecim miejscu, awansując na pozycję wicelidera wyścigu.
31-letni Francuz jak równy z równym walczył z Jonasem Vingegardem (Jumbo-Visma) i Tadejem Pogacarem (UAE Team Emirates). Na Granon wyprzedził atak Duńczyka i choć z nim przegrał, to śmiało może myśleć o końcowym podium w Paryżu.
To był bardzo trudny etap, pierwszy prawdziwy dzień, w którym zawodnicy klasyfikacji atakowali się nawzajem. Właściwie nie spodziewałem się, że Col du Télégraphe będzie tak szybki. Na szczęście miałem ze sobą Chrisa (Hamilton, red.), który doholował mnie z powrotem do grupy lidera
– opowiadał później na mecie.
Potem liczyły się nogi, przed Granon wszyscy byli już wycięci. Ja byłem zadowolony z tego jak się czułem i z mojego wyniku na koniec dnia. Teraz przed nami wielka bitwa. Było ciężko, a jutro będzie jeszcze trudniej. Myślę, że zdążę się zregenerować. Wielu mi kibicuje, lecz jestem dopiero w połowie drogi do Paryża.
– zauważył rozsądnie.
Bardet stawał już na podium Tour de France. W 2016 zajął drugie miejsce, a rok później był trzeci. Po nieudanym sezonie 2020 zamienił AG2R na Team DSM. Pod koniec kwietnia wygrał Tour of the Alps, a w maju włączył się do walki o zwycięstwo w Giro d’Italia, jednak z powodu choroby wycofał się na początku trzynastego etapu. Jadąc na Tour zapowiedział, że nie jest zainteresowany klasyfikacją generalną. Taka zasłona dymna i zdjęcie z siebie presji.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS